"Orwellowski system". Jak działa totalna inwigilacja w Chinach?

2020-01-21, 16:27

"Orwellowski system". Jak działa totalna inwigilacja w Chinach?
Władze autorytarne posiadające zaawansowane technologię, mogą być niezwykle efektywne. Foto: PAP/EPA/HOW HWEE YOUNG

Kontrola Komunistycznej Partii Chin nad własnym społeczeństwem wkracza w bezprecedensową w dziejach świata skalę. Wszystko za sprawą Systemu Wiarygodności Społecznej (Shehui Xinyong Xitong) oraz setek milionów kamer nadzoru.

Rozwój technologii, który na co dzień zwiększa komfort życia obywateli, może być również wykorzystywany przez autorytarne systemy. Tak dzieje się w Chinach, gdzie najnowsza technologia została użyta do coraz większej kontroli Chińczyków i umacniania władzy Komunistycznej Partii Chin oraz przywództwa Xi Jinpinga. Okazuje się, że autorytarne władze posiadające zaawansowane technologie, mogą być niezwykle efektywne. Cenzura chińskiego internetu i brak dostępu Chińczyków do takich zachodnich hegemonów jak Facebook czy Google są niewystarczające dla partii.  

Powiązany Artykuł

Pekin1 .JPG
Gospodarka Chin kolejny rok na hamulcu. Wzrost PKB nadal jednak imponuje

"Orwellowski system"

System Wiarygodności Społecznej (SWS), nazywany przez rząd USA "systemem orwellowskim" ma w tym roku przybrać ogólnokrajowy kształt. Michał Bogusz, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich przyznał w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, że "partia buduje całościowy system zarządzania społecznego (shehui guanli tixi), którego osią jest właśnie SWS". - Ten system składa się z dwóch warstw - pierwsza jest państwowa i obowiązuje wszystkich Chińczyków. Jest ona sprawdzana na poziomie państwowym, głownie przez służby bezpieczeństwa. Druga warstwa jest komercyjna - mówi Michał Bogusz.

Warstwa państwowa przyjmuje ogólnokrajowy kształt i składa się z kar. Brak jednak w tej warstwie automatyzacji i systemu punktacji, które znajdują się w części komercyjnej. W 2015 roku udzielono licencje ośmiu chińskim najpotężniejszym spółkom działającym w internecie, by wprowadziły tego rodzaju systemy oceny na własny użytek. Należą do nich takie giganty jak Tencet (właściciel aplikacji WeChat - połączenie Messangera i PayPala) czy koncern Alibaba (właściciel chińskiego odpowiednika Amazonu, ebaya i Facebooka), który odpowiada za – Sesame Credit.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Forum w Pekinie: Chiny walczą o nowy Jedwabny Szlak

System ma monitorować codzienną aktywność każdego obywatela i na podstawie wielu elementów (m.in. zdolności kredytowej, powiązań ludzkich czy aktywności w internecie) i ma przyznawać lub odejmować Chińczykom punkty "wiarygodności społecznej". Innymi słowy to system nagród i kar - ci, co wdrażają w życie wszystko to, co zaproponuje Komunistyczna Partia Chin otrzymują dobre wyniki. Jeżeli punktacja jest wysoka, wówczas ktoś jest nagradzany chociażby preferencyjnym oprocentowaniem kredytu czy lepszą edukacją dla dzieci. Jeśli natomiast liczba punktów jest niska, to konsekwencje mogą wiązać się z zakazem możliwości zakupu biletów lotniczych, otrzymania paszportu czy kupna biletu w pierwszej klasie na pociąg. Do tego mogą dochodzić drobniejsze utrudnienia jak ograniczona prędkość internetu, zakaz wstępu do restauracji czy brak możliwości kupna niektórych produktów.

Powiązany Artykuł

dreamliner lot shutt-1200.jpg
LOT uruchamia połączenie na nowe lotnisko w Pekinie

Z pewnością bilans punktowy będzie determinował codzienne życie Chińczyków. Poprzez terminowe płaceniu rachunków czy wychwalanie lidera komunistycznych Chin można piąć się po szczeblach hierarchii, z kolei punkty można stracić chociażby poprzez łamanie przepisów ruchu drogowego, zamieszczanie fake newsów czy kontakt ze znajomym, który ma niski status. 

Cały system jednak jest jeszcze w powijakach. - Na pewno ambicje są ogromne, orwellowskie, zwłaszcza pod kątem zarządzania. Na dziś są ograniczenia zarówno w możliwościach przetwarzania danych jak i możliwościach technicznych. Docelowo system ma mieć tak ambitne cele, że wiele technologii, które są niezbędne do jego działania jeszcze nie istnieją. Te ambicje są też rozróżnione między miastem a wsią. W miastach jest o wiele większa presja na jego przestrzeganie i wdrażanie, a na wsi są tradycyjne elementy kontroli. Nie ma co się łudzić - presja i kontrola na takie zawody jak prawnik, dziennikarz, naukowiec będzie o wiele większa niż na zwykłych rolników - przyznaje Bogusz.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Sławków: pierwszy pociąg dotarł do Polski Nowym Jedwabnym Szlakiem

- Ten strach przed ambicjami władz chińskich jest uzasadniony, ponieważ jeżeli oni będą mieli tylko możliwość, to zrealizują najbardziej czarny scenariusz jaki jest możliwy, ale na dziś wiele tych ambitnych celów jest nie do zrealizowania ze względów technicznych. Ten system ma bardzo mocne parcie na kształtowanie zachowań behawioralnych, nie tylko w wyznaczaniu czerwonych linii, których nie wolno przekroczyć, lecz także na wyznaczaniu tego, co według partii komunistycznej jest pozytywnym zachowaniem - dodaje ekspert.

Podstawowym celem Komunistycznej Partii Chin jest zachowanie i umocnienie władzy, wszystko inne jest temu podporządkowane. Zwłaszcza technologiczny system zarządzania ponad miliardowym społeczeństwem. Sam SWS ma w założeniu również wychodzić poza prosty system kontroli i represji. W połączeniu z systemem wiarygodności kredytowej ma on ułatwić Chińczykom dostęp do kredytów.

Setki milionów kamer i "cyfrowy apartheid"

System Wiarygodności Społecznej wspierany jest przez setki milionów kamer nadzoru. W 2018 r. było ich w Chinach ok. 200 mln, czyli jedna kamera przypadała na siedmiu mieszkańców. Również zakup nowego smartfonu wiąże się z koniecznością skanowania twarzy. W system scanów mocno inwestuje również chiński sektor prywatny. Jak donosi dziennik "Wall Street Journal" czołowe amerykańskie firmy sektora IT pomogły Chinom w tworzeniu wszechobecnego systemu inwigilacji i kontroli społeczeństwa. Amerykańskie firmy Hewlett Packard, Intel, Seagate Technology, Western Digital i szereg innych przedsiębiorstw IT dostarczyło Chinom technologie i kluczowe urządzenia.

Zdaniem Michała Bogusza problem nie leży w samej ilości kamer. - Różnica polega na centralizacji i udostępnieniu zapisów z tych kamer władzom, zbieraniu danych biometrycznych. Tego nie ma na Zachodzie, a w Chinach brak jest kontroli jurydycznej nad tym systemem kamer. Państwo karmi tymi danymi spółki związane z partią. Wspiera ich rozwój i daje im przewagę technologiczną kosztem prywatności obywateli. Trwają zaawansowane prace na sztuczną inteligencją. Będzie ona rozpoznawała etniczność na podstawie twarzy, to taki cyfrowy apartheid - mówi ekspert.

Już od 2015 r. w Chinach składa się dwa razy więcej patentów związanych ze sztuczną inteligencją i technologią big data niż w Japonii i USA razem wziętych.

Zdaniem dziennikarzy "WSJ" chiński system monitoringu skupia się na kontroli mniejszości etnicznych. Okręg Sinciang (Xinjiang) zamieszkiwany przez muzułmańskich Ujgurów, a także Tybet stały się poligonem doświadczalnym inwigilacji. Chińskie systemy służą także do zarządzania siecią obozów koncentracyjnych, przez władze określanych reedukacyjnymi, w których są przetrzymywani Ujgurowie.

Pomimo tego, że chińskie władze odrzucają zachodni model wolności wypowiedzi, demokracji liberalnej i praw obywatelskich, nie oznacza to o ich marginalizacji w świecie. Rozwój Państwa Środka jest imponujący. W 2014 roku Chiny zostały liderem pod względem światowego eksportu oraz importu, a licząc pod względem parytetu siły nabywczej, Chiny są już największą gospodarką świata. Od tego czasu ich przewaga nad Stanami Zjednoczonymi tylko się powiększa. Stopień inwigilacji i tak ścisłej kontroli nad obywatelami, tym bardziej niepokoi, że ma on miejsce nie w kraju "Trzeciego Świata", w biednej Afryce, lecz w gospodarczej i ludnościowej potędze, która znajduje się w centrum geopolitycznego świata.

Damian Nejman, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej