Nowe zasady przyznawania Oscarów. Adamski: to ingerencja ideologiczna w wolność artystyczną
- Akademia, po raz pierwszy w tak jednoznaczny sposób, zaczęła ingerować ideologicznie w wolność artystyczną. Czegoś takiego, dokonywanego tak jawnie, jeszcze w Hollywood nie było - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl krytyk filmowy, pisarz i dziennikarz Łukasz Adamski.
2020-09-09, 19:13
Przyznająca Oscary Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła nowe zasady, których od 2024 r. będą musiały się trzymać produkcje starające się o tytuł najlepszego filmu. Mówią one o promowaniu na ekranie i poza nim "różnorodności", a także o włączaniu w proces produkcji filmów osób z grup mniejszościowych.
Powiązany Artykuł
Filmy bez LGBT, kobiet i mniejszości rasowych nie dostaną statuetki. Nowe zasady przyznawania Oscarów
Wytyczne Akademii określają m.in. jaki procent aktorów i pozostałej ekipy filmowej musi pochodzić z grup określonych jako niedostatecznie reprezentowane, do których zaliczono przedstawicieli mniejszości etnicznych i rasowych, społeczności LGBTQ+, kobiety oraz osoby z niepełnosprawnościami. W rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl nowe zasady nominowania filmów do Oscarów komentował krytyk filmowy Łukasz Adamski.
"Od kilku lat filmy spełniają te warunki"
Rozmówca portalu PolskieRadio24.pl przyznał, że z początku, gdy poznał nowe wytyczne, to z jednej strony nie zdziwiło go to, bo było widać, w którą stronę idzie "rewolucja poprawności politycznej". Z drugiej strony jednak oburzający był ten "kolejny stopień absurdu poprawności politycznej".
- Kiedy się wgryzłem już w całą istotę tej zmiany, to okazało się, że tak naprawdę wszystkie filmy, które do tej pory były nominowane do Oscara przez ostatnie kilka lat, spełniały te warunki, które są postawione filmowcom - mówił Łukasz Adamski.
REKLAMA
Równocześnie zwrócił uwagę na to, że zapowiedziane zmiany mogą być łatwo przez Hollywood obchodzone. - Bo to nie jest tak, że trzeba robić filmy w tej chwili o czarnoskórych gejach jeżdżących na wózku, jak już się zaczęto nabijać w internecie. Tylko jeżeli się spełni jeden czy dwa warunki, że gdzieś ktoś w drugoplanowej roli będzie Azjatą, że gdzieś jakaś kobieta będzie montowała film, czy gdzieś osoba homoseksualna będzie robiła kostiumy, to już się spełni te warunki - podkreślił.
Powiązany Artykuł
Ceremonia wręczenia Oscarów przełożona. Rozdanie nagród osiem tygodni później
"Regulowana wolność artystyczna"
- Moim zdaniem cały problem jest w czymś innym. To znaczy, Hollywood pierwszy raz w tak jednoznaczny sposób zaczął ingerować ideologicznie w wolność artystyczną. Bo to, co mówią nam decydenci w Hollywood, to jest uzależnienie tego, czy można dostać najważniejszą w przemyśle filmowym nagrodę od tego, czy spełnia się parytety ideologiczne. Coś takiego tak jawnie nigdy jeszcze nie było w Hollywood powiedziane - stwierdził Łukasz Adamski. Zwrócił przy tym uwagę, że przy przyznawaniu tzw. brytyjskich Oscarów, czyli nagród BAFTA, podobne reguły obowiązują już od 2016 roku.
- Wolność artystyczna zaczyna być regulowana. To jest coś, przeciwko czemu ja się będę zawsze burzył - dodał krytyk filmowy. Wyjaśnił, że nie oznacza to zakazu tworzenia innych filmów, jest to nadal możliwe, ale dzieła nie spełniające tych kryteriów nie będą nominowane do Oscarów.
REKLAMA
- W ogóle jak patrzę na tę sytuację, to odnoszę też wrażenie, że po raz kolejny ludzie w Hollywood chcą pokazać, że są bardzo nowocześni, że idą według tych trendów ideologicznych, modnych, natomiast jednocześnie będą i tak robić swoje. To znaczy, z jednej strony Hollywood wprowadza takie ograniczenia na rynku amerykańskim, a z drugiej strony ci sami decydenci z Hollywood sprzedają na rynek chiński swoje filmy, które cenzurują tak jak chcą chińscy komuniści - zaznaczył Łukasz Adamski.
Krytyk dał przykład filmu "Bohemian Rapsody", opowiadającego historię zespołu Queen i Freddy'ego Merkury'ego, który na rynku chińskim został pokazany, ale z wyciętymi wszystkimi scenami homoseksualnymi. - I to już nie przeszkadzało Hollywoodowi. Jeśli może on zarobić setki milionów dolarów na chińskim rynku, to własne filmy cenzuruje - podkreślił.
***
Łukasz Adamski jest krytykiem filmowym, dziennikarzem i pisarzem. Napisał książkę "Bóg w Hollywood", współpracuje z portalem wPolityce.pl, tygodnikiem "Sieci", stacją TVP Kultura i Polskim Radiem. W Polskim Radiu 24 - wraz z Piotrem Goćkiem - prowadzi audycję "Nakręceni. Magazyn premier filmowych".
PAP, PolskieRadio24.pl, jmo
REKLAMA
REKLAMA