Dziennikarki Biełsatu skazane na 2 lata więzienia za "kierowanie protestem". Sąd odrzucił apelację

Sąd apelacyjny w Mińsku pozostawił w piątek w mocy wyrok w sprawie dziennikarek telewizji Biełsat Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej, skazanych na dwa lata kolonii karnej za prowadzenie relacji wideo na żywo z rozpędzenia protestu w białoruskiej stolicy w listopadzie 2020 roku – podał portal nn.by. Sąd stwierdził, że dziennikarki "kierowały protestem" i doprowadziły do paraliżu komunikacji publicznej.

2021-04-23, 11:57

Dziennikarki Biełsatu skazane na 2 lata więzienia za "kierowanie protestem". Sąd odrzucił apelację

Powiązany Artykuł

mid-epa09137641 (2).jpg
Atak GRU w Czechach. "To może być wierzchołek góry lodowej. Reakcja na ten akt terroru to test dla NATO, UE"

Dziennikarki nie uczestniczyły w rozprawie. Adwokaci złożyli wniosek, by brały w niej udział za pośrednictwem łącza wideo, ale sędzia na to nie zezwoliła.


Posłuchaj

Utrzymano wyrok wobec dziennikarek TV Biełsat. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR) 0:56
+
Dodaj do playlisty

 

18 lutego sąd pierwszej instancji uznał obie dziennikarki za winne "organizowania działań naruszających porządek publiczny". Według oskarżenia, dziennikarki "kierowały protestem" i doprowadziły do paraliżu komunikacji publicznej.

REKLAMA

Dziennikarki uznano za więźniów politycznych

Składając wniosek apelacyjny, adwokaci podkreślali, że nie dowiedziono faktu, by działania dziennikarek doprowadziły do utrudnień w transporcie, ani wysokości strat, jakie pociągnęło to za sobą dla mińskiego przedsiębiorstwa transportowego.

Wskazywali również, że nie dowiedziono, by skazane aktywnie uczestniczyły w działaniach poważnie naruszających porządek publiczny, a ich komentarze w eterze nie były wezwaniem do udziału w proteście, tylko relacją z tego, co się dzieje. Ponadto według adwokatów rewizje w domach dziennikarek odbyły się z naruszeniem prawa.

Prokurator oświadczył natomiast, że wina dziennikarek została dowiedziona, a część drogi, gdzie się znajdowały, była zablokowana. Twierdzenia obrońców, że nie dowiedziono winy, uznał za nieuzasadnione, gdyż według niego dziennikarki same potwierdziły, iż znajdowały się w tym miejscu. Zdaniem prokuratora w ogóle nie miały one prawa nagrywać wydarzeń, gdyż białoruskie MSZ nie wydało im odpowiednich zaświadczeń.

Sędzia przychyliła się do opinii prokuratora.

REKLAMA

Obrońcy praw człowieka uznali obie dziennikarki za więźniów politycznych, żądając ich natychmiastowego zwolnienia.

Na rozprawie był obecny m.in. Siarhiej Zikracki, poprzedni obrońca Andrejewej, który został pozbawiony licencji adwokackiej. Przy wejściu do sali umieszczono metalową bramkę i wszystkich dokładnie sprawdzano – podało Radio Swaboda.

Reporterki zostały zatrzymane 15 listopada 2020 roku, gdy relacjonowały akcję pamięci Ramana Bandarenki – aktywisty pobitego na śmierć przez "nieznanych sprawców" po zatrzymaniu na mińskim podwórku, zwanym Placem Przemian.

REKLAMA

PAP/IAR/agkm


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej