Rosyjska armia białoruska. Ekspert OSW: to już nie integracja, ale inkorporacja, faktyczne dowództwo jest w Moskwie

2021-05-19, 18:00

Rosyjska armia białoruska. Ekspert OSW: to już nie integracja, ale inkorporacja, faktyczne dowództwo jest w Moskwie
Ćwiczenia wojsk rosyjskich i białoruskich pod Brześciem w 2019 roku. Na zdjęcie: BMD-4M Sadownica, rosyjski bojowy wóz desantu dla wojsk powietrznodesantowych . Foto: FORUM/Natalia Fedosenko/TASS

- Aleksander Łukaszenka oddał wpływ na wojsko Kremlowi: białoruscy wojskowi działają w ramach zgrupowania na zachodnim strategicznym kierunku rosyjskim. Działania armii białoruskiej odbywają się w porozumieniu z siłami zbrojnymi Rosji, tam ich działania są planowane i tam opracowywany jest plan szkolenia – mówi Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich, zaznaczając, że za rządów Łukaszenki można mówić o inkorporacji armii białoruskiej w struktury rosyjskie.


Powiązany Artykuł

pap_20210428_1EX (1).jpg
Prof. Galeotti: hub wywiadu Rosji w ambasadzie w Pradze to nie jest wyjątek; Kreml toczy z nami niewypowiedzianą wojnę

- Aleksander Łukaszenka nigdy nie bronił samodzielności Białorusi i jej suwerenności - zwłaszcza w kwestiach wojskowych. On po prostu oddał armię Rosji – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich, autor wydanego niedawno raportu OSW "Rosyjska armia białoruska".

Ekspert wskazuje, że cele integracji wojskowej, polegającej de facto na podporządkowaniu armii interesom Kremla, realizowane są m.in. poprzez Regionalne Zgrupowanie Wojsk i Regionalny System Obrony Powietrznej.

To zgrupowania sił zbrojnych obu państw, formalnie równoprawnych, jednak de facto kontrola i kierowanie kierunkiem rozwoju sił zbrojnych Białorusi wyznaczane są przez Kreml.

- Regionalne Zgrupowanie Wojsk,  stało się de facto szyldem, pod którym następuje proces stopniowej inkorporacji lądowego komponentu Sił Zbrojnych Białorusi do Zachodniego Okręgu Wojskowego FR – zauważa ekspert. Andrzej Wilk przypomniał, że na przełomie 2011/2012 roku doszło do likwidacji osobnego dowództwa wojsk lądowych Białorusi.

Regionalny System Obrony Powietrznej, wspólna obrona powietrzna, to kolejny przejaw podporządkowania armii białoruskiej Rosji. Jak zaznacza ekspert, w tym przypadku Mińsk wyraził zgodę na wspólne dowództwo także w czasie pokoju.


Powiązany Artykuł

forum-0438234027 (1).jpg
Christo Grozew (Bellingcat): Zachód powinien koordynować śledztwa ws. GRU i nie dać się rozgrywać Moskwie

Armia białoruska modernizowana zgodnie z potrzebami armii Rosji

Andrzej Wilk zauważa, że Łukaszenki nie interesują siły zbrojne - prawie dwa razy więcej środków niż na obronność przeznacza na bezpieczeństwo wewnętrzne, chroniąc się przed "wrogiem wewnętrznym", co jest ewenementem w skali światowej. Natomiast Kreml, jak podkreśla Andrzej Wilk, inwestuje na Białorusi w te komponenty sił zbrojnych, które uznaje za istotne z punktu widzenia swoich celów strategicznych i swoich potrzeb na zachodnim kierunku strategicznym.

Jakie to są potrzeby? – To jednostki naziemne obrony powietrznej, głównie rakietowe (dość dobrze rozwinięte), zgrupowania walki radioelektronicznej, logistyczne (tzw. zabezpieczenia tyłowego), wojsk kolejowych, sił operacji specjalnych. Te ostatnie często podczas ćwiczeń stają się elementem rosyjskich wojsk powietrzno-desantowych – zaznaczył.

Analityk dodał, że Moskwa najwyraźniej nie zamierza inwestować w siły pancerne Białorusi, bo jak mówi, ich modernizacja w obecnym tempie zajęłaby 30 lat, a Mińsk pogodził się już prawdopodobnie z tym, że będzie posiadał tylko symboliczną flotę powietrzną. Zauważył, że Kreml nie zamierza inwestować w siły lotnicze Białorusi, nie uznaje tego za potrzebne, stąd m.in. wieloletnie opóźnienia i rozczłonkowanie dostaw zaledwie 12 nowych samolotów bojowych.

Analityk OSW zauważa, że Kreml nie czuje palącej potrzeby, by ustanowić na Białorusi specjalną bazę lotniczą czy rakietową. Jak zaznacza, Mińsk ma kilka baz lotniczych, które są modernizowane pod potrzeby rosyjskie i w razie czego Kreml może z nich skorzystać.

Pytany, co w największym stopniu świadczy o przyspieszaniu integracji wojskowej, analityk wskazuje na intensywne ćwiczenia Mińska i Moskwy.

- Są prowadzone ostatnio permanentnie. Do tego – analogicznie do sytuacji w Rosji – na Białorusi mają miejsce sprawdziany gotowości bojowej. Są one w pełni zgrane z działaniami w Zachodnim Okręgu Wojskowym. Sprawdza się zdolności mobilizacji żołnierzy rezerwy, co miało miejsce ostatnio na Białorusi. Podczas drugiej fazy ćwiczeń w marcu ściągnięto ich tysiąc – to dużo, bo armia białoruska w całości ma około 45 tysięcy żołnierzy. Są oni ściągani głównie do wojsk lądowych, liczących około 20 tysięcy żołnierzy, i obrony powietrznej – zaznaczył.

Powiązany Artykuł

mid-epa09137641 (2).jpg
Atak GRU w Czechach. "To może być wierzchołek góry lodowej. Reakcja na ten akt terroru to test dla NATO, UE"

Propaganda braterstwa, by nie wystraszyć innych partnerów

Analityk zauważa, że inkorporacja ma miejsce praktycznie na każdym poziomie funkcjonowania sił zbrojnych, w tym także dowodzenia. Moskwa, która podporządkowuje sobie Białoruś, przedstawia jednak ten proces jako "budowę wspólnych struktur".

- Tu trzeba brać pod uwagę ważny aspekt. W interesie politycznym Rosji jest deklarowanie, że nie chodzi o wchłanianie - Moskwa podkreśla, że chodzi o budowanie wspólnych struktur Państwa Związkowego. Zatem Moskwa utrzymuje, że to nie jest inkorporacja, wchłanianie do armii rosyjskiej, ale "budowanie wspólnych struktur". Do czasu zakończenia owej rekonkwisty Rosja będzie w ten sposób ją określać, mając na uwadze reakcje w pozostałej części b. Związku Radzieckiego, głównie w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw.  To ma być przez cały czas szyld współpracy. Podkreślana ma być formalnie rola Białorusinów, mimo że jest ona czysto pomocnicza lub w ogóle czysto teoretyczna – zaznaczył ekspert.

Analityk zaznaczył, że wzorcem historycznym może być w takiej relacji Układ Warszawski. – Istniało wówczas połączone dowództwo Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego, formalnie będące 14. Zarządem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Związku Sowieckiego – zaznaczył.

I tak Regionalne Zgrupowanie Wojsk Rosji i Białorusi jest elementem Zachodniego Okręgu Wojskowego armii rosyjskiej – mówi ekspert.

Jednostki, które w czasie pokoju występują pod szyldem armii białoruskiej, mają swoje zadania w ramach wspólnego zgrupowania w Zachodnim Okręgu Wojskowym – zaznaczył ekspert.

Więcej w rozmowie.

Powiązany Artykuł

epa09152938 (1) (2).jpg
GRU i sześć eksplozji w składach broni i amunicji w Bułgarii. "Agenci Rosji byli wtedy obecni w tym kraju"

***

PolskieRadio24.pl: Ośrodek Studiów Wschodnich przedstawił niedawno raport o armii Białorusi. Jego tytuł "Rosyjska armia białoruska" może mrozić krew w żyłach. Co to tak naprawdę oznacza?

Andrzej Wilk (OSW): Ten raport nie jest poświęcony stricte charakterystyce armii białoruskiej. Nie taki jest jego cel. Stąd nie ma tam na przykład pełnego wykazu jednostek Sił Zbrojnych Białorusi.

Raport jest poświęcony przede wszystkim integracji wojskowej Rosji i Białorusi. Dodać należy, że integracja – to już coraz mniej uprawnione określenie,  coraz bardziej adekwatne do rzeczywistości jest stwierdzenie, że to inkorporacja.

Wiele lat temu użyłem w rozmowie tego pojęcia, mając wówczas świadomość, że nie jest poprawne politycznie. Jednak w ostatnim czasie Mińsk i Rosja przestały już zakładać maski.

Ostatnio coraz więcej się dzieje w kwestii integracji wojskowej.

Dzieje się tak wiele, że używanie pojęcia "armia białoruska" nie jest opisaniem rzeczywistości, to pewien szyld, potrzebny z powodów politycznych, nie tylko Mińskowi, ale także Rosji.

Raport porusza wiele ważnych kwestii, których wcześniej nie dostrzegano, choć są tak ważne – a często trudno się z nimi nie zgodzić. Dlaczego, choć wnioski w sprawie zależności armii Białorusi od Rosji wydają się tak przekonujące, to tak mała w Polsce jest ich świadomość?

Zastanawiałem się nad tym wiele razy. Najpewniej jest to kwestia ustalenia priorytetów. Co w Polsce uznaje się za ważne w kwestii Białorusi? Przede wszystkim występy medialne Aleksandra Łukaszenki. Są one odnotowywane, opisywane.

Tymczasem zdarza się często, że konkretne przejawy białoruskiej rzeczywistości nie są nagłaśniane, nie są uznawane za medialne. One zaś wiele mówią o rzeczywistych intencjach Łukaszenki.

Jeśli chodzi o udzielanie uwagi teatrowi politycznemu Łukaszenki, to trzeba zauważyć, że jego występy medialne w ciągu ostatniego ćwierćwiecza często zbiegają się z potrzebami odczuwalnymi m.in. w Polsce, która chce widzieć Białoruś jako państwo nie całkiem jeszcze stracone dla Zachodu, nie całkiem uzależnione przez Rosję.

Białoruś wciąż ma wybór, tyle że akurat Łukaszenka robi wszystko, by uzależnić kraj od Rosji. Chodzi o to, że w jego słowach chciano widzieć inne intencje, niż za nimi stały. Chciano wierzyć, że będzie gwarantem niezależności, a on pchał kraj wbrew woli Białorusinów w stronę Rosji.

Przez wiele lat wykrystalizowało się w Polsce grono ludzi, którzy twierdzą, że może i Łukaszenka jest "be" (a to określenie, co ciekawe, było popularyzowane przez samego Łukaszenkę i jego otoczenie), ale, jak utrzymywano, stoi na straży samodzielności Białorusi i niezależności od Rosji.

A tak nie jest.

Zdecydowanie. Jeśli chodzi o kwestie wojskowe, a obserwujemy to od wielu lat, Łukaszenka z pewnością od dawna nie stoi na straży niezależności Białorusi. Śmiem twierdzić, że jeżeli chodzi o kwestie relacji wojskowych, nigdy nie bronił samodzielności Białorusi i jej suwerenności. On po prostu oddał armię Rosji.

Z punktu widzenia polityki Łukaszenki armia nie była priorytetem jako istotna siła. Ważna była dla niego w celach polityki wewnętrznej, a nie zewnętrznej - by się chwalić, prężyć muskuły. Jeśli jednak chodzi o praktyczne wsparcie dla jej rozwoju, dla modernizacji, inwestowania skromnych zasobów budżetowych – wojsko było daleko na liście potrzeb Łukaszenki.

W moim ujęciu szczególnie znacząca w podejściu władz Białorusi do kwestii wojskowych w ciągu ćwierć wieku rządów Łukaszenki jest dwukrotna przewaga wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne nad wydatkami na obronność.

Wydatki na obronę w zdecydowanej większości państw są wyższe z prozaicznych powodów - armia nie musi być liczniejsza niż struktury bezpieczeństwa wewnętrznego, jednak współczesne siły zbrojne są niezwykle kosztochłonne, chociażby ze względu na wyposażenie oraz potrzeby szkolenia. W każdym państwie pochłania to zdecydowanie więcej środków niż policje, służby specjalne, prokuratury i sądownictwo. Białoruś jest po prostu ewenementem na skalę światową.

Można zrozumieć takie proporcje w przypadku państwa typu Liechtenstein, gdzie, jak domniemywam, najważniejsza jest jednostka specjalna zajmująca się ochroną rodziny książęcej, która z założenia nie prowadzi oddzielnej polityki obronnej i zagranicznej.

W tej sferze Białoruś od początku zachowywała się tak, jakby nie chciała zajmować się polityką obronną, wewnętrzna polityka bezpieczeństwa zawsze była ważniejsza dla Łukaszenki niż polityka obronna.

W raporcie OSW wskazano, że według oficjalnych danych za lata 2019 i 2020 na obronę przeznaczano ok. 550 mln dolarów, a  na bezpieczeństwo wewnętrzne – 1,1 mld dolarów rocznie. 

Druga istotna kwestia to brak możliwości wyboru - Białoruś musiała się na kimś oprzeć w dziedzinie obronności po rozpadzie Związku Sowieckiego. Dlaczego? Otóż Białoruś, choć to średnie państwo europejskie, nie miała odpowiednio rozwiniętego przemysłu zbrojeniowego. Ukraina po upadku ZSRR przejęła w miarę kompleksowy przemysł zbrojeniowy, który w kooperacji z przemysłem rosyjskim zabezpieczał podstawowe potrzeby państwa.

Na Białorusi były oczywiście niektóre strategicznie ważne elementy przemysłu zbrojeniowego. Jest nadal jednym z głównych dostawców, choć już nie jedynym, podwozi wieloosiowych dla armii rosyjskiej. Chodzi o podwozia dla różnego rodzaju rakiet. Na Białorusi produkuje się też stacje radiolokacyjne.

Niemniej jednak Białoruś od początku była pozbawiona podstaw przemysłu zbrojeniowego, takich jak produkcja amunicji, podstawowych środków rażenia, jak np. karabinów. Na Białorusi produkowano między innymi celowniki do czołgów, wyspecjalizowane elementy wyposażenia, ale nie produkowano tam nigdy w całości podstawowych kategorii uzbrojenia, co najwyżej podzespoły do nich. 

Białoruś musiałaby zbudować podstawowe minimum w tym zakresie. Tego rodzaju zdolności ma zdecydowana większość państw, także mniejsze, np. Słowacja, a obowiązkowo inne państwa podobnej jak Białoruś wielkości.

W raporcie OSW zapisano konstatację, że integracja wojskowa Rosji i Białorusi to w dużej mierze inkorporacja. Jakie są tego przejawy, na czym to polega?

Postępująca inkorporacja ma miejsce praktycznie na każdym poziomie funkcjonowania sił zbrojnych. Zacząć należy od struktur dowodzenia: oba państwa mają wspólne dowództwa.

Tu trzeba brać pod uwagę ważny aspekt. W interesie politycznym Rosji jest deklarowanie, że nie chodzi o wchłanianie - Moskwa podkreśla, że chodzi o budowanie wspólnych struktur Państwa Związkowego. I dlatego Moskwa utrzymuje, podkreśla, że to nie jest inkorporacja, wchłanianie do armii rosyjskiej, ale "budowanie wspólnych struktur".

Do czasu zakończenia owej rekonkwisty Rosja będzie w ten sposób ją określać, mając na uwadze reakcje państw pozostałej części b. Związku Radzieckiego, głównie Wspólnoty Niepodległych Państw.

To ma być przez cały czas szyld współpracy. Podkreślana ma być formalnie rola Białorusinów, mimo że jest ona czysto pomocnicza, a najczęściej czysto teoretyczna.

Dwie pieczenie na jednym ogniu: to praktyczna inkorporacja i jednocześnie propaganda.

Dam przykład historyczny, by pokazać, w którą stronę to zmierza. Kiedyś istniało połączone dowództwo Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Każdy myślał, że w połączonym dowództwie są najwyżsi dowódcy ze wszystkich państw komunistycznych Układu Warszawskiego, którzy są w sojuszu wojskowym bloku komunistycznego i że tak właśnie to funkcjonuje. Owszem, tak to działało, ale miało też drugą stronę medalu. Czym bowiem było to połączone dowództwo Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego? Formalnie to był 14. Zarząd Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Związku Sowieckiego i taką też rolę – jednego z zarządów własnego sztabu – ogrywało dowództwo Układu Warszawskiego w polityce wojskowej Kremla.

To na Zachodzie było zupełnie niezrozumiałe, bo NATO funkcjonowało zupełnie inaczej. To tak, jakby dowództwo połączonych sił zbrojnych NATO było jakimś elementem amerykańskiego dowództwa.

Podkreślam: takie konstrukcje sowieckie są niezrozumiałe dla Zachodu, gdzie nigdy nie miało to miejsca w relacjach dwustronnych. Jednak tak właśnie wyglądała sytuacja w Układzie Warszawskim -  ten wzór jest teraz przekładany na relacje na obszarze WNP, w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, a przede wszystkim w relacjach dwustronnych z Białorusią, gdzie są budowane wspólne struktury militarne państwa związkowego, a także w relacjach z satelitami Rosji w Azji Centralnej, ostatnio z Tadżykistanem.

Pamiętajmy o tym, że od ćwierć wieku mamy państwo związkowe Białorusi i Rosji, z własnym budżetem, quasi konfederację Rosji i Białorusi. Jest ona teoretyczna i fikcyjna, ale tworzy szyld, sugerujący względnie równoprawne relacje, co ma stanowić element zachęty dla innych, żeby też się dołączyli do tego rodzaju integracji z Rosją.

Ta rzekoma "obopólna współpraca przy inkorporacji" przypomina retorykę ZSRR o rzekomym braterstwie państw, które Sowieci sobie podporządkowali siłą.

Co najciekawsze, momentami sami Białorusini bez nacisku Rosjan zaczęli oszczędzać na swoich kompetencjach czy je redukować. Momentem symbolicznym była dekadę temu likwidacja przez Białoruś dowództwa Wojsk Lądowych.

Likwidacja dowództwa Wojsk Lądowych, jak możemy sprawdzić w raporcie "nastąpiła końcem 2011 r., sfinalizowana została wiosną 2012 roku".

Pewne kompetencje szkoleniowe przekazano do zarządu Sztabu Generalnego. W efekcie likwidacji dowództwa, najwyższe kompetencje dowódcze w zakresie dowodzenia nie dotyczą wojsk lądowych. Dwa korpusy zmechanizowane armii białoruskiej  - to jest najwyższy szczebel dowodzenia. To analogiczny szczebel dowodzenia jak w obwodzie kaliningradzkim.

I tutaj, jak czytamy w raporcie, tak zwane Regionalne Zgrupowanie Wojsk, w kontekście sił lądowych,  stało się de facto" szyldem, pod którym następuje proces stopniowej inkorporacji Sił Zbrojnych Białorusi do Zachodniego Okręgu Wojskowego".

Są w nim owszem, oficerowie rosyjscy i białoruscy, ale to też takie "dowództwo Układu Warszawskiego", taki 14 Zarząd, tyle że w tym przypadku nie na szczeblu całej armii rosyjskiej, ale Zachodniego Okręgu Wojskowego.

Jak pan mówił, połączone dowództwo Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego – to był równocześnie 14 Zarząd Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Związku Sowieckiego. Teraz to dowództwo regionalnego zgrupowanie wojsk jest częścią ZOW? Czym zatem jest Regionalne Zgrupowanie Wojsk?

W wymiarze reklamowo-promocyjnym, teoretycznym,  jest to wspólna struktura dwóch armii. W wymiarze praktycznym Regionalne Zgrupowanie Wojsk jest elementem dowództwa Zachodniego Okręgu Wojskowego armii rosyjskiej, regulującym organizację i funkcjonowanie wspomnianych dwóch korpusów białoruskich w rosyjskim zgrupowaniu na zachodnim kierunku strategicznym.  

To de facto struktura podporządkowana zachodniemu okręgowi?

Nie formalnie - ale w warunkach tzw. operacyjnych (szkoleniowych i bojowych). Już około 5 lat temu Białorusini formalnie zrezygnowali z jakiejkolwiek tak zwanej samodzielności operacyjnej w warunkach zagrożenia i wojny.

W razie konfliktu to Rosjanie musieliby wziąć za wszystko odpowiedzialność – jeśli armia białoruska miałaby wziąć udział w działaniach, to Rosjanie będą ją żywić, wyposażać.

Armia białoruska funkcjonuje, dopóki nic się nie dzieje. W momencie, gdy Rosjanie podejmują decyzje o zmianie stopnia zagrożenia, wynikające z nich decyzje wdraża się w jednostkach białoruskich. Jednostki, które w czasie pokoju występują pod szyldem armii białoruskiej, mają swoje zadania w ramach wspólnego zgrupowania w Zachodnim Okręgu Wojskowym.

Zatem Regionalne Zgrupowanie Wojsk to jeden wymiar integracji wojskowej i integruje wojska lądowe, które, jak pan powiedział, nie mają swojego dowództwa na Białorusi. Ale to nie wszystko.

Są dwa główne szyldy, określające rolę i miejsce wojsk białoruskich w strukturach Zachodniego Okręgu Wojskowego. Pierwszy to Regionalne Zgrupowanie Wojsk, które teoretycznie obejmuje całość armii. Trudno było mu dać ramy organizacyjno-formalne na papierze – stąd też zapisów w tej kwestii jest dość mało.

Drugi szyld to wspólna obrona powietrzna, Regionalny System Obrony Powietrznej. Porozumienie o Jednolitym Regionalnym Systemie Obrony Powietrznej z 2009 roku weszło w życie w marcu 2012 roku. Od kwietnia 2016 roku, po zakończeniu formowania RSOP zmienił on nazwę na "Wschodnioeuropejski Połączony Regionalny System Obrony Powietrznej". W tym przypadku Białorusini zgodzili się na wspólne dowództwo obrony powietrznej także w czasie pokoju.

Po trzecie, bardzo istotne jest, które komponenty Regionalnego Zgrupowania Wojsk są rozwijane – to pokazuje, co dla Rosjan jest tak naprawdę ważne w armii białoruskiej.

Białoruska armia nie jest bowiem dla Rosji ważna w całości. Co jest ważne? W Regionalnym Zgrupowaniu Wojsk mamy na przykład jednolite Zgrupowanie Walki Radioelektronicznej, zabezpieczenia tyłowego i inne podstruktury.

Wszyscy przyzwyczaili się, że we współczesnej armii mamy czołgi, samoloty bojowe. Jednak z rosyjskiej perspektywy te elementy są najmniej ważne w armii białoruskiej i najmniej Rosjanom potrzebne.

A co jest im potrzebne w białoruskiej armii?

Ostatnie lata pokazały, że Rosjanom przede wszystkim potrzebna jest możliwość rozwinięcia swoich własnych zgrupowań na terytorium Białorusi i prowadzenia operacji, niestety  - na kierunku polskim albo na kierunku państw bałtyckich -  w oparciu o terytorium Białorusi.

Te segmenty armii Białorusi, które Rosjanie uznali za ważne, są utrzymywane w dobrym stanie, są systematycznie modernizowane, ich żołnierze są szkoleni na równi z rosyjskimi.

Są to: jednostki naziemne obrony powietrznej, głównie rakietowe (dość dobrze rozwinięte), zgrupowania walki radioelektronicznej, logistyczne – w nomenklaturze rosyjskiej zabezpieczenia tyłowego, wojsk kolejowych, sił operacji specjalnych. Te ostatnie często podczas ćwiczeń stają się elementem rosyjskich wojsk powietrzno-desantowych, a szyld "specjalsów" został im przez Mińsk nadany trochę na wyrost – nie są one odpowiednikiem sił specjalnych Rosji, ani armii NATO.

Jeżeli zaś chodzi o białoruski komponent ofensywny – to wygląda gorzej. Można rzec, że nawet już przed sierpniem ubiegłego roku wyglądało na to, że Łukaszenka się złamał: Rosjanie zaczęli wdrażać żołnierzy białoruskich wojsk lądowych i lotnictwa w swoje struktury. A przy tym dostawy sprzętu dla armii białoruskiej są szczątkowe czy wręcz śmieszne.

Parę lat temu, gdy zaczął się proces modernizacji białoruskich wojsk pancernych, policzono, że aby przezbroić stosunkowo nieduże białoruskie wojska pancerne, zajęłoby to w takim tempie około trzech dekad. Przy czym nie przewidywano wówczas, że nawet niezwykle skromne – jak na możliwości rosyjskie i potrzeby armii białoruskiej – dostawy nowych czołgów będą się opóźniały.

Jeśli chodzi o białoruskie lotnisko bojowe, Białorusini pożegnali się z myślą, że kiedyś będą je mieli. Zostawiono im tylko sprzęt de facto do ćwiczeń. To jest sytuacja łatwa do interpretacji, bo przecież Rosjanie potrafią rocznie budować czy modernizować ponad sto samolotów bojowych, a tutaj nagle nie są w stanie dostarczyć Białorusinom czterech maszyn.

Dostawy samolotów są ciągle przesuwane. Wcześniej przez niemal dekadę Łukaszenka starał się uprosić Rosjan, żeby zmodernizowali białoruskie lotnictwo, które jest swego rodzaju symbolem suwerenności. Ostatecznie zdecydowano, że 12 samolotów bojowych miał trafić na Białoruś w ciągu trzech lat.

Rosja zdecydowała się przekazać Białorusi samoloty nie najnowocześniejsze – choć owszem, w dobrym standardzie. Najistotniejszą daną jest jedna ich liczba – 12 maszyn nie ma żadnego znaczenia operacyjnego.

12 samolotów to eskadra – taka liczba maszyn może stanowić w razie potrzeby część struktury taktycznej, rosyjskiego pułku. Białorusi może posłużyć co najwyżej do bieżącego szkolenia. Na przełomie kwietnia i maja br. pojawiły się informacje potwierdzające, że operacyjnie całe białoruskie lotnictwo wojskowe zostanie podporządkowane rosyjskiemu zgrupowaniu lotniczemu w obwodzie kaliningradzkim.

Zatem wiele się mówi o rosyjskiej bazie lotniczej, ale to nie ma kluczowego znaczenia? Bo kwestie lotnictwa Rosja sobie już po swojemu rozplanowała?

Kwestia lotnictwa jest symptomatyczna. Spośród 12 maszyn, które według pierwotnych założeń Białorusini mieli otrzymać najpóźniej do końca ubiegłego roku, po cztery rocznie, w takim tempie jak Armenia – Mińsk w rezultacie otrzymał cztery maszyny w 2019 roku.

Dostawa z 2020 roku gdzieś umknęła, a na początku tego roku pojawiła się informacja, że po cztery samoloty trafią na Białoruś w tym i w przyszłym roku, ale jeszcze wcześniej trzeba będzie podpisać nowy kontrakt.

Białorusini już chyba pogodzili się z taką sytuacją. Rosjanie demonstrują, że lotnictwo białoruskie nie jest im do niczego nie potrzebne, co innego z bazami. Na Białorusi są cztery bazy lotnicze. Te samoloty, którymi dysponują Białorusini, można zgromadzić w jednej z nich. A reszta baz jest modernizowana i przeznaczona do użytku rosyjskiego – na to wskazują ćwiczenia. Rosyjskie samoloty przylatują tam praktycznie w ciągu całego roku, ćwiczą w tych bazach, a potem wracają do siebie.

Jak rozumiem, to przykład ilustrujący tezę, że Rosja robi dokładnie to, co jest jej potrzebne. Na przykład dba o stan baz lotniczych, by móc tam przebazować samoloty,  przeprowadza tam ćwiczenia.

A skoro z punktu widzenia Kremla Białoruś nie musi mieć własnych samolotów, to Moskwa nie przekazuje ich Mińskowi. Kreml działa zatem w obszarach, które uznaje za ważne dla siebie. I tutaj, jak widzimy, ważna dla Rosji jest obrona przeciwlotnicza, powietrzna. W takich obszarach Moskwa tworzy struktury, poprzez które Rosja realizuje swoje cele związane z wojskiem białoruskim, czyli Regionalny System Obrony Powietrznej, Regionalne Zgrupowanie Wojsk…

Spójrzmy jeszcze raz, w jakiego rodzaju strukturę Rosjanie przekształcili armię białoruską.

Ćwiczenia żołnierzy białoruskich na rosyjskich poligonach na systemach rakietowych odbywają się za rosyjskie pieniądze. Budżet Państwa Związkowego na obronę jest mały i na ogół przeznaczany na infrastrukturę drogową, kolejową, rurociągi, chodzi o dostosowanie jej do przerzutu i rozwinięcia wojsk rosyjskich na Białorusi.

Z armii białoruskiej i jej infrastruktury w mojej ocenie pozostała ta część, która potencjalnie jest potrzebna Rosji do przerzucenia sił na Zachód. 

Oczywiście formalnie istnieją nadal dwa korpusy zmechanizowane jako trzon armii białoruskiej, okrojone lotnictwo.

I to może jednak się zmienić. W Zachodnim Okręgu Wojskowym mamy rozwinięte trzy armie – urzutowane bezpośrednio do uderzenia na zachód 1 Armię Pancerną i 20 Armię Ogólnowojskową, oraz 6. Armię Ogólnowojskową, której obszar odpowiedzialności nakierowany jest w kierunku północno-zachodnim, na Estonię i Finlandię. Z punktu widzenia Regionalnego Zgrupowania Wojsk i potencjalnego konfliktu z NATO zasadnicze znaczenie mają dwie pierwsze z wymienionych armii. Nie można wykluczyć, że jeśli Rosja wchłonie Białoruś, to z dwóch korpusów może rozwinąć się kolejna armia ogólnowojskowa. Obecnie jednak nie widać takiej potrzeby operacyjnej – tzw. drugie i trzecie rzuty na kierunku zachodnim zapewniają armii rosyjskiej formacje Południowego i Centralnego, a do realizacji zadań osłonowych przy rosyjskim uderzeniu na zachód bardziej adekwatna jest obecna struktura armii białoruskiej. Jeśli białoruskie wojska lądowe zostaną podniesione do rangi kolejnej armii Zachodniego Okręgu Wojskowego, będzie to znaczyło, że zwiększyły się zdolności obronne NATO na wschodniej flance, a tym samym Rosja uzna się za zmuszoną do sformowania kolejnego zgrupowania uderzeniowego (armii ogólnowojskowej) bezpośrednio na granicy z Sojuszem.    

Nie będzie jednak kolejnego, białoruskiego okręgu wojskowego – Białoruś nie osiągnie tego szczebla. Tak będzie i z tego względu, że Rosjanie zmienili od czasów sowieckich struktury wojsk, zmniejszyli liczbę okręgów wojskowych. Na ich bazie stworzone zostały dowództwa operacyjno-strategiczne, odpowiadające za dany kierunek – i tak w ramach ZOW istnieje połączone dowództwo strategiczne Zachód.

Białoruś, czy pozostałości armii białoruskiej, mają być w zamyśle Rosji elementem ZOW i współdziałać pod rozkazami dowództw ZOW.

W raporcie OSW osobny rozdział poświęcony jest obronie powietrznej Rosji i Białorusi.

Ważne jest rozróżnienie. Obrona przeciwlotnicza ma za zadanie osłonę zgrupowania wojsk, czasem nawet niedużego, przed atakiem lotniczym. Stąd każdy związek taktyczny, brygada, jednostka, ma swoją obronę przeciwlotniczą.

W strukturze wojska są jeszcze jednostki, które odpowiadają za obronę obszaru, na którym mogą działać określone wojska, ale i mogą się znajdować krytyczne elementy infrastruktury z puntu widzenia państwa. Jest ona określana mianem obrony powietrznej i odpowiada za osłonę określonego obszaru.

Tak na przykład na Białorusi, jeden pułk obrony powietrznej przekierowano do osłony elektrowni atomowej w Ostrowcu.

Z obroną powietrzną łączy się problem strefy antydostępowej A2/AD.

Chodzi tutaj o systemy S-300, w przyszłości może także S-400. Przybycie tych ostatnich na Białoruś wydaje się kwestią czasu, w ramach logiki przezbrojenia i postępów inkorporacji.

Nawet jeśli na Białorusi pozostaną starsze systemy S-300, to przy rozmieszczeniu ich na linii Grodno-Brześć, radary i systemy rakietowe tych systemów mają w swoim zasięgu Mińsk Mazowiecki, wschodnie obrzeża Warszawy.

Nawet te systemy, którymi Białoruś dysponuje obecnie, mocno ograniczają swobodę działania lotnictwu NATO w północno-wschodnich regionach Polski. Natomiast jeżeli chodzi o państwa bałtyckie – system A2/AD ogranicza go prawie zupełnie, jeśli chodzi o czas zagrożenia i wojny.

Misja Air Policing od czasu rozmieszczenia elementów tworzących strefę A2/AD na Białorusi i w obwodzie kaliningradzkim - cały czas znajduje się pod obserwacją tych systemów obrony powietrznej.

W raporcie jako pozostałe pola ścisłej współpracy Rosji i Białorusi wskazano m.in. rozpoznanie, łączność, walkę radioelektroniczną, szeroko pojęte zabezpieczenie działań. To także obszary, na które Rosja chce mieć wpływ, jeśli chodzi o białoruską wojskowość?

Gdy podejmowane są działania dotyczące rozbudowy struktury, planu ćwiczeń na dany rok, mają miejsce spotkania dowódców tych rodzajów wojsk z ZOW i armii białoruskiej. Stawiane są wspólnie zadania, cele rozwojowe.

Jeżeli chodzi o zabezpieczenie materiałowo-techniczne, w ostatnich latach, na wzór tego, co się dzieje w Rosji, w takie działania zaczynają być włączane cywilne struktury białoruskie. Z założenia są one odpowiedzialne za sieci przesyłowe, za gazociągi i ropociągi, za linie kolejowe i sieć drogową, mosty na Białorusi.

Wszystko to nie jest w gestii wojska, jednak może być przez wojsko wykorzystane. Z tego wynika, że te struktury cywilne także muszą uzgadniać zmiany z Rosjanami i z nimi współpracować.

I widać współpracę w kwestii walki radioelektronicznej.

Rosjanie od wielu lat kładą nacisk na rozwój różnego rodzaju systemów walki radioelektronicznej. Chodzi o zakłócanie środków łączności, rozpoznania, na przykład w celu zablokowania kanałów komunikacji.

Rosja traktuje zachodnie obwody Białorusi, linię Grodno-Brześć, oraz obwód kaliningradzki jako jeden obszar w odniesieniu do wschodniej flanki NATO. Jest to jeden z terenów najbardziej nasyconych środkami walki radioelektronicznej w skali świata. Regionalny system walki radioelektronicznej nakierowany jest w pierwszej kolejności na Polskę i państwa bałtyckie.

Systemy elektroniczne pełnią też funkcje rozpoznawcze, tak jak stacje radiolokacyjne w systemach obrony powietrznej.

Zadania rozpoznawcze i dywersyjne mogą pełnić żołnierze białoruscy z brygad desantowo-szturmowych, którzy stanowią lżejszy komponent w relacji do rosyjskich wojsk powietrznodesantowych.

Rosyjskie wojska powietrznodesantowe mają swoje bojowe wozy piechoty, trochę innej konstrukcji niż zwykłe, które mogą być desantowane z samolotów. Tego rodzaju oddziały kojarzą się nam głównie ze spadochroniarzami – ale w wydaniu rosyjskim są to jednostki pancerne i zmechanizowane, nawet cięższe niż nasze brygady, te wyposażone w Rosomaki.

Od nich oczywiście rosyjskie wojska powietrznodesantowe różnią się stawianymi im zadaniami, sposobami przemieszczania i wchodzenia do walki.

Pododdziały białoruskie są lżejszą częścią desantu - nie mają bojowych wozów. Najczęściej przemieszczają się śmigłowcami, a po terenie  - ciężarówkami. W trakcie ćwiczeń w Rosji białoruscy "desantnicy" ćwiczą jednak na udostępnionym im ciężkim uzbrojeniu ramię w ramię z rosyjskimi.

Być może ich uzbrojenie będzie dostosowane do wzoru rosyjskiego, a może będą pododdziałami rozpoznawczo-dywersyjnym powietrzno-desantowej dywizji Rosji.

Wspomniał pan, że ostatnie wydarzenia wskazują, że integracja wojskowa przyspiesza. Co szczególnie zwróciło pana uwagę? W ostatnim czasie, w marcu, już po spotkaniu Łukaszenki i Putina w Soczi, zdecydowano się m.in. na założenie wspólnych centrów szkoleniowych – dwóch w Rosji, jednego na Białorusi. Ten ostatni ma szkolić w zakresie przygotowania wojsk lotniczych i obrony przeciwlotniczej, szkolenia obsługi systemów rakietowych i załóg samolotów Su-30SM. Przed lutową wizytą w Soczi ogłoszono dopracowanie porozumień o przedłużeniu dzierżawy baz Rosji na Białorusi. Następnie przeprowadzono wspólne ćwiczenia – na poligonach Rosji i Białorusi.

Największy nacisk położyłbym na wspólne ćwiczenia. Są prowadzone obecnie permanentnie. Do tego mają miejsce sprawdziany gotowości bojowej. Są one w pełni zgrane z analogicznymi działaniami w Zachodnim Okręgu Wojskowym.

Sprawdza się zdolności mobilizacji żołnierzy rezerwy, co miało miejsce ostatnio na Białorusi. Podczas drugiej fazy ćwiczeń w marcu ściągnięto ich tysiąc – to dużo, bo armia białoruska w całości ma około 45 tysięcy żołnierzy. Są oni ściągani głównie do wojsk lądowych, liczących około 20 tysięcy żołnierzy, oraz obrony powietrznej.

W marcu miały miejsce dwa wspólne ćwiczenia wojsk powietrznodesantowych, jedno w Rosji i drugie na Białorusi. W ramach batalionu rosyjskiego ćwiczyła wówczas kompania białoruska i na odwrót.

Takie rozwiązania są już powtarzalne.

Co można sądzić o centrach szkoleniowych? Ich powstanie Kreml i Mińsk zapowiedziały wiosną.

Takie współdziałanie, wspólne szkolenie od dawna ma już miejsce. Ogłaszanie, że powstaną nowe centra szkoleniowe, wygląda tak, jakby chciano nałożyć szyld współpracy na ćwiczenia prowadzone od lat pod kierunkiem Rosji. Nie powstają przecież żadne nowe poligony, a jedyna realna zmiana będzie polegała na stałym rozmieszczeniu rosyjskich szkoleniowców na poligonie Gożskim pod Grodnem. Trudno podejrzewać, by białoruscy wojskowi mieli jakikolwiek wpływ na proces szkolenia po wydelegowaniu ich do rosyjskich obiektów szkoleniowych. Chyba że któryś z nich zabłyśnie myślą racjonalizatorską, a Rosjanie zechcą ją wdrożyć.

Zatem oprócz zacieśnienia współpracy – próbuje stwarzać się pozory równoprawności stron. Próbuje się także sformalizować i współpracę, która ma miejsce od dawna. Od dawna ujednolica się szkolenia wojsk.

Białoruscy żołnierze uczestniczyli już wbrew zapewnieniom Łukaszenki w ćwiczeniach poza granicami kraju. Brali udział nawet w desancie na biegunie północnym. Białoruscy żołnierzy, których jednostki obsługują systemy TOR, biorą udział w ćwiczeniach na dalekiej Syberii.

Jakie z tego wnioski wysuwają się dla Polski i Zachodu?

Dla wojskowych wnioski nie są nowe. Od dawna zapewne przywykli do myśli, że rosyjska machina wojskowa nie jest zlokalizowana na wysokości Smoleńska. Znajduje się kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Białegostoku.

I co jeszcze z tego wynika?

Widzimy, że przygotowywane są struktury ofensywne. Są one szykowane do potencjalnych działań na wschodniej flance NATO.

Z punktu widzenia zdolności sojuszniczych wnioski są dość jasne. Pytanie, czy we wszystkich państwach NATO jest wola polityczna, by je uwzględnić.

W raporcie OSW czytamy, że "białorusko‑rosyjskie ćwiczenia w ramach RZW i  RSOP organizowane są na wszystkich szczeblach – od taktycznego po strategiczny. Rokrocznie ma miejsce kilkadziesiąt wspólnych przedsięwzięć szkoleniowych o charakterze dowódczo‑sztabowym i poligonowym. O ile jednak dla Sił Zbrojnych FR działania te stanowią jeden z wielu elementów procesu szkolenia, o  tyle armia białoruska ćwiczy przede wszystkim w  wymiarze dwustronnym". Co roku ma miejsce kilkadziesiąt takich ćwiczeń Rosji i Białorusi?

Rosyjska armia ćwiczy tak naprawdę non stop, praktycznie nie schodzi z poligonów.

Można też zastanowić się nad wydatkami na cele wojskowe. Te białoruskie utrzymywane są formalnie na tym samym poziomie około pół miliarda dolarów od kilku lat, a przecież armia białoruska podejmuje coraz więcej działań. To może nasuwać podejrzenie, że część wydatków jest finansowana z mniej przejrzystego budżetu rosyjskiego.

Co obecnie możemy powiedzieć o dalszych celach władz Rosji?

Władze Rosji nie ukrywają, jakie są jej dalsze cele. Celem obecnych władz Rosji będzie odbudowa najpierw bliskiej jej części imperium, a gdy to się stanie - i dalszej.

Pierwszoplanowym celem Rosji pozostaje Ukraina. Nie jest jednak wykluczone, że po drodze do osiągnięcia tego celu Rosja będzie próbowała ingerować w państwach bałtyckich lub w innych rejonach.

Trzeba zauważyć, że Rosja ma przygotowywane instrumentarium militarne - pokazali już nieraz, że wykazują pełną gotowość do działania wojskowego. Gdy tylko uznają, że to jest z ich perspektywy najlepsze rozwiązanie, to używają instrumentarium militarnego do realizacji zadań politycznych.

Dla Rosji to nie jest ostateczność. Musimy przyjąć to do wiadomości.

Zachód patrzy z tej perspektywy, że użycie jakichkolwiek sił zbrojnych to już "ostateczna ostateczność". Nie z rosyjskiej perspektywy – z ich perspektywy to jest alternatywa działania, równoważna z działaniami dyplomatycznymi, ekonomicznymi, z operacjami specjalnymi, wojną informacyjną.

W raporcie także zawarte jest stwierdzenie, że zwierzchnictwo Łukaszenki nad armią jest w dużej mierze symboliczne?

Jest dość iluzoryczne. Oddał już wpływ na wojsko. Białoruscy wojskowi działają w ramach zgrupowania na zachodnim strategicznym kierunku rosyjskim. Działania armii białoruskiej odbywają się porozumieniu z siłami zbrojnymi Rosji, tam ich działania są planowane, opracowywany jest plan szkolenia.

W sierpniu ubiegłego roku Łukaszenka przerzucał siły pod zachodnią granicę, bo w taki sposób były zaplanowane ćwiczenia. Pobrzękiwał szabelką przy okazji, ale zapewne nawet na to musiał uzyskać zgodę Moskwy.

Czyli Łukaszenka formalnie jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i formalnie te struktury, mu podlegają, ale

… faktyczne dowództwo od dawna jest w Moskwie.

Nie kontroluje wojska, bo nie ma zasobów?

Gdyby chciał podejmować decyzje, musiałby zakłócać istniejące plany. Może się w nie tylko wpisać.

W tym roku ćwiczeń Rosji i Białorusi będzie oraz więcej, skończą się późną jesienią. Koniec może nastąpić po ćwiczeniach Zapad – o ile wojska zdecydują się powrócić do miejsca dyslokacji, bo teraz nie można już być niczego pewnym.

Co myśli pan o powracających planach i oświadczeniach o budowie bazy wojskowej na Białorusi?

Po jednej i drugiej stronie to element gry politycznej i presji. Jednak warto to zauważyć, że od lat, jeśli mają miejsce zmiany w zakresie militarnym, najpierw omawiają to wojskowi na niższych szczeblach. Kwestie militarne są często uzgadniane na niższych szczeblach, to już relacje czysto techniczne.

Co jakiś czas kwestia bazy lotniczej na Białorusi powraca w dyskusji. Przypomnę jednak, że Łukaszenka wypowiedział się swego czasu w tej sprawie: oznajmił, że Rosjanie nie mają takich postulatów.

Czy Rosjanie rzeczywiście naciskają, by otrzymać tę bazę? Zdajmy sobie sprawę: Rosjanie już przygotowali niejedną bazę na Białorusi. Zmodernizowali lotniska, składy amunicji, bazy remontowe.

Taka baza byłaby istotniejsza nawet z perspektywy Łukaszenki z punktu widzenia obrony. Jednak Rosji nie chodzi o obronę Łukaszenki – Białoruś ma być punktem wyjścia do operacji zaczepnej przeciwko Polsce i państwom bałtyckim.

To z perspektywy broniącego się ważne jest, by te wojska były wcześniej – tak jak amerykańskie w Polsce.

Z punktu widzenia atakującego i tak mobilizuje się jednostki z zewnątrz, przerzucane do Zachodniego Okręgu Wojskowego z Kaukazu czy z Syberii.

Tak czy inaczej, żołnierze rosyjscy mogą się znaleźć na Białorusi bardzo szybko – podejrzewam, że obecnie zdecydowanie dużo szybciej niż realne wsparcie sojusznicze w państwach bałtyckich czy Polsce.

A kwestia bazy rakietowej?

Tu sytuacja wygląda podobnie. Jest tu też aspekt podgrzewania tematu, a także straszenia złym wilkiem, tak by za dziesiątym razem ludzie przeszli nad zapowiedziami zagrożenia do porządku dziennego.

Czy taka baza na Białorusi nie świadczyłaby, że Rosja czuje się pewnie?

O tym, że Rosja czuje się zupełnie pewnie, świadczyłoby coś zupełnie innego.

Nie świadczyłoby o tym wprowadzenie dodatkowej jednostki rosyjskiej na Białoruś, tylko sformowanie i/lub zmodernizowanie dużej jednostki ofensywnej armii białoruskiej – pułku lotniczego, brygady wojsk lądowych.

To, co można powiedzieć, to to, że Rosja ma na Białorusi swobodę działań wojskowych. Jednak szczególnie po sierpniu ubiegłego roku wie, że nie wszyscy Rosjan na Białorusi pragną i kochają.

Łukaszenka nie ma innego wyjścia, musi podporządkować się Kremlowi – gdyby nie Rosjanie, już dawno by go tam nie było.


***

Bardzo dziękuję za rozmowę.  

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej