Azja: koronawirus atakuje w regionach, w których wydawał się być już opanowany
Nagły powrót zagrożenia wiązany jest z nowymi wariantami wirusa, utratą czujności w społeczeństwie lub niskim odsetkiem szczepień.
2021-05-30, 07:54
Tajwan, który w ubiegłym roku przez osiem miesięcy z rzędu nie odnotował ani jednego lokalnego zakażenia, zgłasza teraz po kilkaset nowych przypadków dziennie i przywraca surowe obostrzenia przeciwepidemiczne. Restrykcje wracają też w Singapurze, gdzie z powodu nowych ognisk choroby zamknięto szkoły i ograniczono zgromadzenia.
Wolne tempo szczepień
W Wietnamie, któremu wcześniej udało się spłaszczyć krzywą zakażeń, dobowe bilanse są obecnie najwyższe od początku kryzysu. Podobnie jest w sąsiedniej Kambodży, a także w Tajlandii, gdzie nowa fala zaczęła się w kwietniu i odpowiada już za 90 proc. spośród wszystkich blisko 900 zgonów na COVID-19. 17 maja w ciągu jednego dnia zgłoszono tam więcej infekcji niż w całym 2020 roku.
Powiązany Artykuł
Nowy wariant koronawirusa wykryty w Wietnamie. "Groźna kombinacja" dwóch odmian
Nowa fala zakażeń w tych miejscach jest wciąż nieporównanie mniejsza niż kryzys w Indiach czy wcześniejsze ogniska w Europie czy USA. Jednak fakt, że koronawirus powraca na obszarach, na których wydawał się już pokonany, ukazuje trudności z utrzymaniem COVID-19 pod kontrolą – pisze amerykański dziennik "Wall Street Journal".
Według tej gazety odpowiadają za to między innymi szerzące się na świecie nowe, bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa, jak również stosunkowo niskie tempo szczepień w wielu regionach. Na Tajwanie i w krajach Azji Południowo-Wschodniej - nie licząc Singapuru - jest ono znacznie niższe niż w Europie.
- W miejscach ze szczepionkami, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, liczba przypadków spada, ale w zasadzie wszędzie indziej, nawet w krajach, które wcześniej dobrze sobie radziły, ich liczba rośnie - ocenił Todd Pollack, specjalista ds. chorób zakaźnych, który prowadzi program zdrowotny w Wietnamie.
Utrata czujności
Na Tajwanie po wielu miesiącach praktycznie bez lokalnych zakażeń społeczeństwo i władze zaczęły tracić czujność. Według danych z zestawienia Our World in Data w połowie kwietnia na wyspie wykonywano codziennie 0,02 testu na 1000 mieszkańców. W tym samym czasie w Polsce robiono ich 2,37, a we Włoszech – 4,93 na 1000 osób.
- Panowało generalne przekonanie, nawet z ludźmi, którzy mieli objawy, że prawdopodobieństwo zachorowania na Covid-19 jest w zasadzie zerowe. Lekarze nie traktowali tego poważnie, szpitale nie były w gotowości, nie robiono zbyt dużo śledzenia kontaktów - powiedział BBC wykładowca z Tajwańskiego Uniwersytetu Narodowego Lin Sien-ho.
Władze Tajwanu skróciły też obowiązkową kwarantannę dla pilotów z 14 do pięciu, a później do trzech dni. Wkrótce potem na wyspie wykryto ognisko zakażeń koronawirusem wiązanych z pilotami China Airlines, którzy zatrzymywali się w jednym z hoteli – przypomina BBC. Koronawirus zaczął się szerzyć wśród mieszkańców i dotarł między innymi do dzielnicy czerwonych latarni w Tajpej.
To z kolei utrudniło śledzenie kontaktów, bo klienci domów uciech, zwanych eufemistycznie „herbaciarniami”, niechętnie deklarowali władzom swój pobyt w tych lokalach. - To nam przypomina, że gdy nawet mały odsetek ludzi łamie reguły, prowadzi to do przecieków - ocenił epidemiolog, były wiceprezydent Tajwanu Czen Cien-jen.
Czytaj także:
- Po zakupy tylko rano, poza tym nie wolno wyjść z domu. Nepal wprowadza najostrzejszy lockdown świata
Nowe ogniska w Chinach
Podobnych komplikacji próbują uniknąć władze Chin kontynentalnych, gdzie również pojawiają się nowe ogniska choroby. Pierwsze od wielu miesięcy lokalne infekcje wykryto m.in. w Kantonie na południu kraju. Kilka dzielnic miasta uznano za obszary średniego ryzyka, a ich mieszkańców masowo skierowano na badania. Powróciło mierzenie temperatury i rejestracja przy wejściu do niektórych budynków.
Za nowymi ogniskami w Azji często stoją bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa. W Kantonie miejscowa prasa informowała o pierwszym przypadku odmiany indyjskiej, która obecna jest również w Singapurze. W Tajlandii i na Tajwanie wiele spośród nowych zakażeń wywołał wariant brytyjski. Na coraz większą skalę szerzy się on także w Kambodży, która do końca lutego zgłosiła tylko ok. 800 zakażeń, a obecnie bilans zbliża się do 28 tys.
Jeśli ogniska nie zostaną opanowane, wirus może ewoluować dalej, co grozi powstaniem nowych wariantów z mutacjami, które mogą obniżać skuteczność szczepionek – alarmuje cytowany przez „WSJ” szef instytutu wirusologicznego na Uniwersytecie Chulalongkorna w Bangkoku, Yong Poovorawan.
Według dziekana Szkoły Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie Narodowym Singapuru, prof. Teo Yik Yinga, nagły wzrost zakażeń w jego kraju i na Tajwanie powinien być przestrogą dla innych państw. - Rozluźniając środki (przeciwepidemiczne) kraje Europy czy USA powinny być bardzo ostrożne i spojrzeć, co się dzieje. To, co się wydarzyło na Tajwanie, w Singapurze, jest znakiem, że nie powinniśmy tracić czujności - mówi Teo.
ms
REKLAMA
REKLAMA