Martyna Bildziukiewicz: machina dezinformacyjna Kremla jest bardzo zamożna [WYWIAD]
Na czele zespołu East StratCom Task Force od niedawna stoi Polka Martyna Bildziukiewicz. Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka rozmawiała z nią o ustaleniach grupy ekspertów, o nasileniu dezinformacji po porwaniu samolotu przez białoruski reżim oraz taktykach stosowanych przez kremlowskie trolle i wybranych celach.
2021-06-05, 18:10
Przymusowe zeznania więźniów politycznych na Białorusi są wykorzystywane jako płatne reklamy przez proreżimowe kanały mediów społecznościowych. To najnowsze analizy unijnego zespołu do spraw walki z rosyjską dezinformacją.
Powiązany Artykuł
"Mamy do czynienia ze spójnością przekazu". Szefowa unijnego zespołu ds. dezinformacji o reżimie Łukaszenki
Na czele zespołu East StratCom Task Force od niedawna stoi Polka Martyna Bildziukiewicz. Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka rozmawiała z nią o ustaleniach grupy ekspertów, o nasileniu dezinformacji po porwaniu samolotu przez białoruski reżim oraz taktykach stosowanych przez kremlowskie trolle i wybranych celach.
Beata Płomecka: Wiele dzieje się za naszą wschodnią granicą. To, jak rozumiem, czas wytężonej pracy zespołu, którym Pani kieruje. Jak bardzo zwiększyły swoją obecność internetowe trolle po uprowadzeniu samolotu relacji Ateny – Wilno przez białoruski reżim?
Martyna Bildziukiewicz: Mamy tutaj do czynienia ze spójnością przekazu zarówno mediów Kremla i wszystkich kanałów Kremla, jak i tych kanałów, które pochodzą bezpośrednio z Białorusi, tych, które są prorządowe i finansowane przez państwo. Narracje, z którymi się stykamy, skupiają się wokół dwóch głównych wątków. Z jednej strony taki przekaz bardziej skierowany do wewnętrznej białoruskiej czy rosyjskojęzycznej publiczności jest bardzo prosty – wszyscy tak robią, to znaczy wszyscy porywają samoloty. Zachód teraz potępia Aleksandra Łukaszenkę za to, co zrobił, stosując podwójne standardy, bo Stany Zjednoczone nigdy w ten sposób nie zostały potępione na przykład w momentach, kiedy zatrzymywały samoloty. Ta symetria nie jest uzasadniona, ale pozwala tym, którzy dezinformują wpisać się w szerszy kontekst tego, że wszystko jest w porządku i wszystko jest normalnie. Druga grupa narracji jest skierowana bezpośrednio na Ramana Pratasiewicza. I muszę przyznać, że trudno się tego słucha, trudno się to czyta i ogląda, bo przekazy Kremla, czy przekazy białoruskiego państwa nie mają absolutnie żadnej litości i mówią z jednej strony o tym, że Pratasiewicz został zdradzony przez opozycję i wykorzystuje się jego postać, żeby atakować całą opozycję na przykład mówiąc, że to opozycja przekazała służbom białoruskim informację o jego locie. Oczywiście mówi się o nim też jako o agencie Zachodu, którego ten Zachód teraz porzucił, bo przestał już być przydatny i wreszcie odrębny wątek dotyczy ataku na Pratasiewicza jako nazisty. To są oskarżenia zupełnie bezpodstawne, które sprawdzili zresztą rzeczowo już dziennikarze z wielu krajów. Natomiast to, że jest odpowiedź na te przekazy w postaci faktów. nie powstrzymuje tych, którzy dezinformują, przed suflowaniem ich dalej.
BP: Porozmawiajmy o najnowszej analizie zespołu ekspertów, którym Pani kieruje. Każda nowa analiza jest pewnym odkryciem, nie inaczej jest i teraz. Dzięki Państwa analizie odkryłam kanał – "Беларусь - страна для жизни", co można przetłumaczyć jako „Białoruś – kraj do życia”, prezentujący pozytywny wizerunek Białorusi i promujący kanał Telegram, który wykorzystuje przymusowe zeznania więźniów politycznych, w tym to ostatnie Ramana Pratasiewicza, jako płatne reklamy.
MB: My dowiedzieliśmy się o tym od Tadeusza Giczana redaktora naczelnego portalu Nexta, z którym był powiązany Raman Pratasiewicz. Okazuje się, że kanał, który ma zaledwie 1390 subskrybentów, a więc niezbyt wiele osób go obserwuje na stałe, ma na swoim koncie takie wideoklipy, które mają nawet kilkaset tysięcy odsłon, co dla nas było pierwszą sugestią, że ktoś za to musi płacić, żeby mieć taki zasięg. Więc przyjrzeliśmy się trochę bliżej temu, w jaki sposób ten kanał próbował uzyskać szerszy zasięg, czego używał, ale też ile to kosztowało. Tę ostatnią kwestię pozostawię bez szerszego omówienia, mam nadzieję, że zainteresowane osoby zajrzą na stronę EUvsDisinfo i przeczytają same. Natomiast warto podkreślić, że żeby zachęcić kolejnych widzów do swego kanału, używano tych wymuszonych zeznań i Ramana Pratasiewicza i Sofii Sapiegi właśnie po to, żeby wygenerować więcej ruchu na tym koncie. Wiemy, że to konto jest powiązane z prorządowymi, białoruskimi kontami na Telegramie. Te wymuszone zeznania, które są w bezwzględny sposób wykorzystywane, to co jest coś, czego do tej pory nie widzieliśmy i nie na taką skalę. Rzecznik YouTube’a powiedział, że te reklamy zostały zdjęte już, natomiast jak wiemy, kiedy coś już się pojawi w internecie, to zazwyczaj tam zostaje. Samo zdjęcie tych reklam po tym, jak widziały je setki tysięcy osób, może być krokiem, który jest nieco spóźniony.
REKLAMA
BP: Z rosyjską dezinformacją wielu z nas zapewne zetknęło się po aneksji Krymu, pewnie wcześniej było widoczna, ale nie dla wszystkich. Pamiętam relacje telewizji RT, dawniej Russia Today, która informowała wtedy o ataku czeczeńskich bojowników, potem było referendum w Wielkiej Brytanii o wyjściu z Unii, później wybory do PE, wybory w USA – to te kluczowe wydarzenia, choć jest wiele w samych krajach członkowskich, gdzie uaktywniły się trolle. Jaki jest modus operandi?
Powiązany Artykuł
"Rosja i Chiny to obecnie największe zagrożenia dla krajów NATO"
MB: Nie ma jednego. To jest też jeden z problemów, z którymi się spotykamy jako osoby, które starają się walczyć z dezinformacją. Cel jeden jest główny. To znaczy stworzyć jak najwięcej chaosu i sprawić, że demokratyczna debata, w której każdy powinien mieć głos zostanie zaburzona, przechylona w jedną stronę, albo pełna tak różnych, często sprzecznych ze sobą przekazów, że trudno się w tym połapać, a w związku z tym wielu z nas przestaje w takiej demokratycznej debacie uczestniczyć. Jeżeli chodzi o techniki, to jest z tym bardzo różnie, bo machina dezinformacyjna Kremla jest bardzo zamożną machiną. Stoją za nią setki milionów dolarów wydawane corocznie i są to zarówno kanały telewizyjne w klasycznej telewizji, również w radiu, jak i wykorzystuje ta machina wszelkie nowości i to, co oferują nowoczesne technologie. Więc są zarówno farmy trolli, które działają tak szeroko jak Europa, Ameryka Łacińska i Stany Zjednoczone, ale są również lokalne kroki, które są podejmowane na przykład w Afryce, gdzie zarówno z jednej strony działają konta powiązane z tą najbardziej znaną petersburską fabryką trolli Jewgienija Prigożina, jak i wykorzystywane są lokalne gazety, których pracownicy wchodzą we współpracę z agentami Kremla, najkrócej mówiąc.
BP: Czy można powiedzieć, że są kraje, które są głównie na celowniku rosyjskiej dezinformacji, a któreś mniej?
MB: Są kraje, które są bardziej atakowane i od kiedy my obserwujemy i walczymy z dezinformacją, to celem numer jeden jest Ukraina. Innymi celami, które są również bardzo mocno eksploatowane to Niemcy, Polska i kraje bałtyckie. Każdy z tych krajów jest atakowany w trochę inny sposób. Abstrahując od przekazów, które oczywiście różnią się w zależności od kraju i w zależności od grupy odbiorców, to również metody dotarcia mogą być trochę inne.
W Polsce bardzo często atakowane są relacje Polski na przykład z Litwą, czy Ukrainą. W tych relacjach jest też mnóstwo kontrowersyjnych kwestii, szczególnie z historycznego punktu widzenia patrząc i w związku z tym, kiedy mamy do czynienia z bardzo bolesnymi tematami, czy kontrowersyjnymi, to jest to bardzo żyzne pole, które machina dezinformacyjna Kremla lubi uprawiać.
REKLAMA
Jest takie zjawisko, które się nazywa pranie informacji czy jak ja wolę mówić pranie dezinformacji, które polega w skrócie mówiąc na tym, że konkretny jeden przekaz pozostaje taki sam, natomiast jego forma jest dopasowywana do różnych kanałów. Tak żeby można było dotrzeć do różnych odbiorców. Czyli jeżeli machina dezinformacyjna promuje taki przekaz na przykład, że Ukraińcy przyjeżdżają do Polski, żeby żerować na systemie opieki społecznej i zabierają Polakom pracę, to ten przekaz będzie taki sam na różnych kanałach, natomiast jego forma będzie inna, kiedy będzie przekazywany na blogi, kiedy będzie na stronach internetowych, które udają strony informacyjne, będzie trochę brzmiał inaczej na forach dyskusyjnych, bo tam również machina dezinformacyjna ma swoje macki. Inaczej będzie wyglądał na grupach dyskusyjnych, ale rdzeń tego przekazu pozostanie taki sam. I to jest coś, na co należy bardzo uważać, i co czasami trudno wykryć. Bardzo łatwo jest zgubić to bezpośrednie połączenie między machiną Kremla a samym przekazem.
BP: Wspomniała Pani o nakładach, setkach milionów na dezinformację, fabrykach trolli. Po drugiej stronie jest zespół, którym Pani kieruje – kilkanaście osób. Tych pieniędzy jest coraz więcej na pracę, ale to nie są setki milionów. Kiedy zaczęłam się zajmować dezinformacją kilka lat temu, to usłyszałam porównanie, że to jak walka Dawida z Goliatem, coś w tym jest, choć to bardzo obiecujące porównanie, ale bardzo trudno będzie sprostać rosyjskiej dezinformacji jeszcze przez lata.
Powiązany Artykuł
Szefowa grupy UE ds. walki z dezinformacją o zeznaniu Pratasiewicza
MB: Ja też lubię to porównanie Davida z Goliatem, bo wiemy, jak ta historia się kończy. Warto spojrzeć w takiej perspektywie na ten problem, że kilka lat temu nasz zespół zaczynał swoją pracę, to był to zespół 3-osobowy i jedyny taki we wszystkich instytucjach unijnych. Niekoniecznie szukamy takiej bezpośredniej proporcji. To znaczy, że jeżeli po stronie machiny dezinformacyjnej Kremla jest kilkaset milionów dolarów rocznie, to po naszej też musi być tyle samo. Pewnie nie będzie. Ale warto też powiedzieć, że to nie jest problem, z którym mogą sobie poradzić i próbują sobie poradzić tylko instytucje czy to na poziomie krajowym, czy to na poziomie unijnym. Mamy też bardzo zaawansowaną już teraz współpracę z platformami społecznościowymi, które są absolutnie kluczowe w radzeniu sobie z problemem dezinformacji i same te platformy również podejmują własne działania, zdejmując siatki powiązanych ze sobą kont, które zachowują się nieautentycznie. Myślę, że po naszej stronie mamy mądrych obywateli, którzy wiedzą coraz więcej na temat dezinformacji i też zresztą jedną z kluczowych działalności naszego zespołu jest to, żeby jak najwięcej obywateli wiedziało o tym, jak działają te mechanizmy i jak się przed nimi bronić. Więc jeżeli coraz więcej nas będzie rozumiało, jak to działa, ale też jak to ewoluuje, jak szybko i jak bardzo trzeba uważać, to może tę walkę wygramy.
Beata Płomecka
REKLAMA