Fałszywy dylemat i miliony dla Łukaszenki. Felieton Miłosza Manasterskiego

W konflikcie granicznym prawdziwymi zakładnikami Łukaszenki nie jest gromada nielegalnych imigrantów pod polską granicą, ale obywatele Białorusi. Jeśli otworzymy granicę dla przemytników, zapewnimy środki na wiele lat dalszego trwania bandyckiego reżimu Łukaszenki. Dla portalu PolskieRadio24 pisze Miłosz Manasterski.

2021-08-20, 09:03

Fałszywy dylemat i miliony dla Łukaszenki. Felieton Miłosza Manasterskiego
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Foto: shutterstock.com/ToskanaINC

Powiązany Artykuł

1200_migranci_PAP.jpg
Dyrektor OSW: podobno reżim białoruski od każdego migranta dostarczonego na granicę UE bierze ok. 10 tys. dolarów

Białoruskie linie lotnicze Belavia nie mają możliwości latania do krajów Unii Europejskiej. To efekt sankcji wymierzony w reżim Łukaszenki za porwanie zarejestrowanego w Polsce samolotu Ryanair. Co zrobić z samolotami, które nie mogą latać do Paryża, Berlina czy Warszawy? Alaksandr Łukaszenka wskazał nowy kierunek rozwoju ruchu pasażerskiego i nowych touroperatorów, którzy zapewnią pełne obłożenie samolotów do Mińska. To organizacje przemytnicze, które kuszą naiwnych mieszkańców Azji i Afryki dożywotnimi wakacjami w Europie na koszt unijnych podatników.

"Reżim białoruski od każdego migranta dostarczonego na granicę UE bierze podobno ok. 10 tys. dolarów. Codziennie do Mińska przylatują samoloty z Bagdadu i Basry, a bardziej nieregularnie też z Irbilu (via Amman)" - napisał na Twitterze dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt. To stawka przewoźnika, a ile płaci za przelot klient biurom podróży? Wszak przemytnicy także chcą, i to dobrze, zarobić. Czy to jest łącznie 20 tysięcy dolarów, czy więcej?

To duże kwoty, nawet dla nas Polaków. Jednak oferta jest naprawdę atrakcyjna. Tysiące imigrantów, którzy w ostatnich latach dotarli do Europy, głównie Niemiec, przekonali się, że warto zapłacić i ponieść ryzyko. Dla większości z nich pobyt w Europie to możliwość otrzymywania sutych zasiłków bez konieczności podejmowania jakiekolwiek pracy. Większość z klientów Łukaszenki ma relacje z pierwszej ręki o tym, że Europejczycy będą ich finansować, jeśli tylko znajdą się w granicach UE. 

Czytaj więcej:

Choć opozycja i związane z nią media już dzisiaj próbują nas rozczulić i roztkliwić nad smutnym losem "uchodźców", to w tym przypadku nie można ulegać emocjom. Klienci reżimu Łukaszenki świadomie wybierają nielegalną drogę do Europy i decydują się na usługi przemytników. Niszczą swoje dokumenty, żeby udawać kogoś, kim nie są. Wcześniej wielu podawało się za Syryjczyków, dzisiaj zapewne "w modzie" są mieszkańcy Afganistanu. 

A przecież nie jest rzeczą niemożliwą dostać się do Europy w sposób zupełnie legalny. Praktycznie wszystkie kraje rozwinięte cierpią na brak rąk do pracy. Osoby o odpowiednich kwalifikacjach, znające europejskie języki na pewno chętnie zostaną przyjęte w większości krajów Europy, a także w USA. Także Polska przyjmuje pracowników z zagranicy. I wielu z nich, jeśli będzie uczciwie pracować, przestrzegać naszego prawa i uczyć się języka, będzie miała szanse na stały pobyt. Problem w tym, że klienci Łukaszenki (a także organizacji przemytniczych na Morzu Śródziemnym) wybierają drogę na skróty. To w większości młodzi, zdrowi mężczyźni, wcale nie z najbiedniejszych rodzin (biednych nie stać na kilkadziesiąt tysięcy dolarów na podróż!). Bez życiorysu i dokumentów, chcą się znaleźć w świecie, w którym to my będziemy martwić się o to, jak i za co będą żyć. Taki cynizm powinien nas odrzucać, a nie wzruszać. Zwłaszcza że jest to cynizm permanentny. Bo przybysze utrzymywani przez europejskich podatników nie odwdzięczają się im szacunkiem. Imigrant z Afryki najpierw podpalił katedrę Notre Dame, później zabił francuskiego księdza. Przypadek skrajny, ale reprezentatywny, jeden z setek aktów terroru przybyszów. Owszem, nie wszyscy mordują i podpalają, ale niemal nikt z nich nie traktuje Europejczyków poważnie i nie szanuje naszej kultury.

A jak my sami traktujemy siebie? Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Dariusz Joński i Michał Szczerba, ruszyli na granicę z jedzeniem dla nielegalnych imigrantów. A powinni, jeśli już, to przywieźć kawę i pączki dla polskich pograniczników i pomagających im żołnierzy. To ich musimy wspierać, żeby mieli siłę i motywację, by pilnować polskiej granicy. Po jej drugiej stronie naszym przeciwnikiem nie są ludzie, ale zbrodniczy reżim, który chce realizować swoje cele. Zarabiać na przemycie ludzi i tworzyć chaos w Europie. Jeśli ugniemy się pod presją, Łukaszenka otworzy szampana z zajętej przez Rosję Abchazji. Spółka "Łukaszenka i Przemytnicy" zyska zaufanie w oczach klientów, będzie mogła powiedzieć: "Widzicie, to działa! Polska was wpuści, najwyżej poczekacie parę godzin w lesie!". I biznes się kręci.

Czytaj więcej:

Policzmy to. 100 osób wpuszczonych przez Polskę to już 1 000 000 dolarów w kieszeni Alaksandra Łukaszenki! A jeden większy samolot zabierze po 180 pasażerów! Pięć, sześć rejsów dziennie do Mińska, tysiąc osób dziennie na polskiej granicy, dziesięć milionów dolarów w kieszeni Łukaszenki. Nawet gdyby chodziło tylko o finansowanie bandyckiego reżimu, byłoby to niemoralne ulec "humanitarnym uczuciom". Bo więcej pieniędzy w kieszeni Łukaszenki to mniejsze szanse na wolność Białorusinów. 

Ale przecież Łukaszenka chce czegoś więcej. Gotowy dostarczać tysiące imigrantów bez paszportów liczy na wywołanie chaosu w krajach, które są jego największymi politycznymi przeciwnikami. Mińsk już to widzi: protesty przeciwników przyjmowania migrantów, protesty lewicy za ich przyjmowaniem. Rozchwiane nastroje społeczne. Strach przed terroryzmem i brak zaufania do państwa. Upadek niechętnych Białorusi rządów. To plan minimum. Plan maksimum jest taki, że wśród rzekomych uchodźców przyjmiemy nieznaną liczbę islamskich radykałów przygotowanych do tego, by przygotowywać zamachy. Nie u naszych zachodnich sąsiadów, ale u nas. Łukaszenka sam ich może przeszkolić, jeśli tam, skąd przychodzą, nie zdołano tego zrobić.

Ktokolwiek czuje, że powinien pomóc ludziom na Bliskim Wchodzie, niech się zgłosi do Caritasu i innych organizacji, które cały czas pomagają w Iraku, Afganistanie i Syrii. Można i warto przekazać środki, a nawet zgłosić się jako wolontariusz. Pomagajmy tym, którzy mają tak niewiele, że sami, nawet gdyby chcieli, nie wykupią biletów na samolot Łukaszenki. Im ta pomoc naprawdę się przyda. I nie dajmy się wciągnąć w brudną grę białoruskiego reżimu, który zarobi miliony na naszej naiwności, sprowadzając nam do domu, kogo tylko zechce.


Miłosz Manasterski

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej