Mińsk całkowicie zmienia retorykę ws. Ukrainy. O co chodzi Łukaszence?
Jak wskazują eksperci, w ostatnich tygodniach białoruski lider całkowicie zmienił retorykę wobec Ukrainy. Alaksndr Łukaszenka, który trzy lata temu zapewniał, że Białorusini mogą przyjechać na Ukrainę "tylko traktorami", teraz mówi wprost, że w przypadku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego Białoruś stanie po stronie Moskwy.
2021-12-13, 08:17
Łukaszenka oświadczył 1 grudnia, że "jeśli dojdzie do agresji na Rosję ze strony Ukrainy, to (…) Białoruś będzie z Rosją". Jeszcze wcześniej oznajmił, że w przypadku konfliktu "Białoruś nie będzie stać z boku" i "wiadomo po czyjej będzie stronie".
Przekonywał jednak, że twierdzenia o planach rosyjskiego ataku na Ukrainę, to nieprawda, jednocześnie sugerując, że to "natowcy i Amerykanie" coś planują. W ostatnim czasie Łukaszenka twierdził również, że władze Ukrainy znajdują się pod kontrolą Zachodu, a w Kijowie panuje "nacjonalistyczne szaleństwo".
Łukaszenka przejmuje rosyjską narrację
- Alaksandr Łukaszenka potrzebuje teraz rosyjskiego wsparcia, a żeby je otrzymać, konieczne są ustępstwa - wyjaśnia politolog Waler Karbalewicz.
- Jego celem było przeniesienie wewnątrzpolitycznego konfliktu w kraju na konflikt pomiędzy Państwem Związkowym Rosji i Białorusi a Zachodem. W dużej mierze to się udało. Zmiana retoryki wobec Ukrainy była tego logicznym następstwem - ocenia politolog.
Eksperci zwracają uwagę, że w ostatnim czasie Łukaszenka przejął całkowicie rosyjską narrację na temat sytuacji na Ukrainie i wokół niej, chociaż wcześniej próbował zachować neutralność wobec konfliktu pomiędzy Moskwą i Kijowem.
- Jeśli przyjedziemy do was z północy, to kombajnami, traktorami albo trolejbusami. Nigdy nie przyjdziemy z czołgami - zapewniał jesienią 2018 r.
Po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. Łukaszenka przyjął postawę neutralną, co według ekspertów wynikało m.in. z obaw przed agresywną polityką Rosji. Mińsk stał się platformą rozmów o uregulowaniu w Donbasie, podkreślając swoją rolę jako "dawcę bezpieczeństwa w regionie", co sprzyjało normalizacji relacji z Zachodem. Białoruś nie uznała aneksji Krymu przez Rosję, chociaż Kreml wyraźnie oczekiwał takiego poparcia ze strony swojego najbliższego sojusznika.
Co z uznaniem aneksji Krymu?
1 grudnia br. w wywiadzie dla dyrektora agencji Rossija Siegodnia, uważanego za głównego kremlowskiego propagandystę, Łukaszenka oświadczył, że Krym jest rosyjski zarówno de facto (co mówił już wcześniej), jak i "de iure".
To ważna zmiana, chociaż wypowiedź ta nie wywołała większej reakcji na Zachodzie, a Ukraina - na razie - nazwała ją "strumieniem świadomości". - Jeśli Białoruś rzeczywiście uzna nielegalną aneksję Krymu przez Rosję, to zada nieodwracalny cios ukraińsko-białoruskim stosunkom - ostrzegł szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.
- Agresywne plany Rosji. Dr Szeligowski: Rosja chce odzyskać Ukrainę i stworzyć w Europie Środkowej strefę buforową
- Atak na Ukrainę? Andrzej Wilk (OSW): główny cel Moskwy to zmusić Zachód do ustępstw, ale wszystkie opcje są na stole
- Rozmowa Biden-Putin. B. ambasador Daniel Fried: Putin działa jak Chruszczow, Europa i USA nie mogą dać się zastraszyć
- Obecna sytuacja jest wygodna dla Łukaszenki, bo każda ze stron może interpretować ją na swoją korzyść. Łukaszenka nie pojechał dotąd na Krym, a na Białorusi nie przyjęto żadnego formalnego dokumentu, mówiącego o uznaniu aneksji. Myślę jednak, że czekają nas kolejne ostre oświadczenia w sprawie Ukrainy - mówi Karbalewicz.
Deklaracjom Łukaszenki towarzyszą opinie struktur wojskowych i Rady Bezpieczeństwa (sam Łukaszenka również mówił o powstaniu "południowego frontu"), które przekonują o rzekomym zagrożeniu militarnym ze strony Ukrainy. Ukraińskie manewry na granicy, będące wynikiem obaw związanych z sytuacją migracyjną na granicach Białorusi i UE, stały się pretekstem do zapowiedzi manewrów białorusko-rosyjskich i twierdzeń o ryzyku wystąpienia "lokalnego konfliktu na granicy". Manewry mają się rozpocząć, jak mówił Łukaszenka, w ciągu "paru miesięcy".
Karbalewicz uważa, że zaostrzenie retoryki wobec Ukrainy, to element targu, ważne dla Kremla gesty, które mają na celu przekonanie jego gospodarza do ustępstw w sprawach przemian wewnętrznych na Białorusi.
- Władimir Putin nalegał na przeprowadzenie na Białorusi reformy konstytucyjnej, która rzeczywiście osłabiałaby prezydenta i pozwalała na wzmocnienie parlamentu. Alaksandr Łukaszenka ma własną koncepcję tych zmian i nie przewidują one oddawania władzy - ocenia Karbalewicz.
"Demonstracja lojalności"
Proszący o niepodawanie jego nazwiska inny ekspert, zgadza się, że Łukaszenka "targuje się z Moskwą, by zgodziła się na reformę konstytucyjną bez reformy, czyli z zaledwie kosmetycznymi zmianami".
Wypowiedzi w sprawie Ukrainy uważa on jednak za "czysto retoryczne" zmiany, które są elementem gry informacyjnej, wykorzystującej spekulacje o możliwej rosyjskiej agresji na Ukrainę.
- Na razie to nie są fakty, a tylko słowa. Czy rzeczywiście dojdzie do formalnego uznania Krymu? Co za manewry się odbędą i czy dojdzie do pojawienia się rosyjskich wojsk na granicy Białorusi z Ukrainą? - pyta ekspert.
Jego zdaniem białoruski lider wykorzystuje sytuację wokół Ukrainy, by pokazać, "że z Białorusią należy się liczyć, a Zachód i Ukraina powinny zrezygnować z prób wywierania na nią presji", a także, by "zademonstrować lojalność wobec Kremla i próbować wywalczyć np. bezpłatne dostawy uzbrojenia".
- Jedno jest pewne. W obecnej chwili nie ma już mowy o powrocie do tej sytuacyjnej neutralności, którą Białoruś starała się utrzymywać po 2014 r. - mówi Karbalewicz.
kp
REKLAMA
REKLAMA