"Nie wpłynie to na relacje z Ukrainą". Wicepremier Belgii o wizycie szefowej MSZ na Krymie

Ubiegłoroczna wizyta minister spraw zagranicznych Belgii na zaanektowanym Krymie nie wpłynie negatywnie na relacje z Ukrainą - powiedział flamandzkiej telewizji VTM wicepremier Belgii Vincent Van Quickenborne.

2022-07-31, 20:15

"Nie wpłynie to na relacje z Ukrainą". Wicepremier Belgii o wizycie szefowej MSZ na Krymie
Wizytę belgijskiej szefowej MSZ na Krymie sfinansowała rosyjska organizacja. Foto: Twitter.com/@hadjalahbib

Wicepremier powołał się na list, który przysłał do Brukseli minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba i potwierdził też poparcie rządu w Brukseli dla Hadji Lahbib (czyt. adżi labib). Jest ona szefową belgijskiego MSZ-tu od kilkunastu dni, a od ubiegłego tygodnia zmaga się z ostrą krytyką za wizytę na okupowanym Krymie w ubiegłym roku, opłaconą przez Rosjan. Hadja Lahbib była tam wtedy jako dziennikarka telewizji RTBF.

Stosunki Belgii z Ukrainą

- Nie ma problemu w relacjach Belgii z Ukrainą - mówił wicepremier Belgii. Dodając, że taki jest wydźwięk listu, który przysłał ukraiński minister Dmytro Kułeba. - Wzajemne zaufanie nie zostało podkopane. Wyraźnie stwierdza on, że ani przez chwilę nie wątpił, że nasz kraj i sama minister potwierdzają integralność terytorialną Ukrainy - powiedział wiceszef belgijskiego rządu.

Podkreślał, że Belgia nadal będzie wspierać Ukrainę także wojskowo, a dopytywany o ubiegłoroczną wizytę minister spraw zagranicznych na Krymie Vincent Van Quickenborne odpowiedział krótko: "mogę tylko komentować działalność Hadji Lahbib jako minister a nie dziennikarki".

O aferze z udziałem szefowej MSZ-tu jest w Belgii głośno od ubiegłego tygodnia, kiedy ujawniono, że jako dziennikarka była w ubiegłym roku na zaanektowanym Krymie. Wjechała tam na rosyjskiej wizie co jest złamaniem ukraińskiego prawa, a po przyjeździe w audycji radiowej określała Krym jako część Rosji, cytowała rozmówców, którzy potwierdzali jej tezę i krytykowali też unijne sankcje na Moskwę. Co więcej, za wizytę zapłaciła rosyjska organizacja propagandowa, współpracująca z fundacją na czele której stoi jedna z córek Putina.

REKLAMA

Czytaj także:

dz

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej