Donald Tusk jak chorągiewka. Dzisiaj jest przeciwny relokacji, wcześniej planował karać Polaków

W ostatnich tygodniach lider PO zmieniał wielokrotnie zdanie w kluczowych dla Polski kwestiach, a szczególnie w sprawie paktu migracyjnego. Dzisiaj twierdzi, że jest przeciwny przymusowej relokacji. Tymczasem jeszcze w 2017 r. otwarcie mówił, że Polsce mogą grozić kary, jeśli rząd nie będzie chciał przyjmować imigrantów.

2023-10-27, 10:22

Donald Tusk jak chorągiewka. Dzisiaj jest przeciwny relokacji, wcześniej planował karać Polaków
Donald Tusk jak chorągiewka. Dzisiaj jest przeciwny relokacji, wcześniej planował karać Polaków. Foto: EPA/OLIVIER HOSLET

Donald Tusk, kandydat opozycji na premiera i były szef Rady Europejskiej, poleciał w środę rano na serię spotkań w instytucjach unijnych. Po jednym z takich spotkań został zapytany o kwestie paktu migracyjnego. W odpowiedzi przypominał, że w czasie całej swojej kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej był przeciwny przymusowej relokacji.

- Skutecznie w tej sprawie działam, m.in. dlatego przymusowa relokacja nie jest faktem, ponieważ jako szef Rady Europejskiej skutecznie blokowałem ten pomysł - dodał.

- Jeśli będzie nasz rząd, w tej kwestii nic się nie zmieni: nie będzie przymusowej relokacji, Polska na pewno w tym mechanizmie nie będzie uczestniczyła - zaznaczył szef PO.

Cofnijmy się do 2017 r.

Te słowa mogą zaskakiwać tych, którzy bacznie śledzą polityczne działania Donalda Tuska. W 2017 roku Donald Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej zapowiadał, że jeśli polski rząd nie będzie chciał przyjmować imigrantów, będzie musiał liczyć się z konsekwencjami. Teraz ponownie decyzje w UE podejmowane są niejednomyślnie.

REKLAMA

- Najważniejsze, abyśmy rozstrzygnęli, także w Polsce, co jest naszym priorytetem. Czy chcemy wspólnie z Europą rozwiązywać problemy związane z migracją, a więc chronić granice, ale także pomagać tym państwom, które mają zbyt dużo uchodźców, czy też, jak to dzisiaj rząd polski proponuje, twardo wyłamywać się z europejskiej solidarności i nie przyjmować uchodźców? Oba podejścia mają swoje uzasadnienie, swoje argumenty, ale też koszty - powiedział.

- Jeśli polski rząd będzie zdecydowany, właściwie jako jeden z dwóch, trzech w Europie, nie uczestniczyć w tym solidarnym poddziale obowiązków w sprawie uchodźców - to ma do tego, może nie prawo, bo mówimy tu o prawie europejskim, ale pewne argumenty, i jestem w stanie je zrozumieć - będzie się to wiązało nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Takie są zasady w Europie - zaznaczył.

Pytany, jakie jest w tej sprawie zdanie PO, odpowiedział, że nie jest upoważniony do wypowiadania się w imieniu jakiejkolwiek partii politycznej.

PO chciała przyjmować imigrantów

Warto tu też przypomnieć, że politycy Platformy Obywatelskiej deklarowali wcześniej, iż Polska jest gotowa na to, by przyjąć migrantów. Rząd z premier Ewą Kopacz na czele zgodził się na przyjęcie do Polski około 7 tys. uchodźców, ale po wygranej PiS w 2015 roku polskie władze wycofały się z tego zobowiązania.

REKLAMA

O możliwości przyjęcia migrantów mówił też wówczas Cezary Tomczyk. - Jako kraj jesteśmy przygotowani na każdą liczbę uchodźców. Chodzi o to, żeby podział uchodźców w Europie był sprawiedliwy. Weźmiemy na klatę wszystkie decyzje, które podejmiemy ws. uchodźców - tłumaczył rzecznik rządu PO-PSL.

Dyskusja wokół wpuszczenia do Polski obywateli krajów afrykańskich czy z Bliskiego Wschodu ponownie rozgorzała, gdy polityka migracyjna została wykorzystana przez Białoruś i Rosję jako narzędzie wojny hybrydowej.

Odpowiedzią na nagły wzrost nielegalnej imigracji na wschodzie Polski było wzmocnienie działania służb mundurowych oraz budowa zapory. Donald Tusk nie wierzył, że może ona ostatecznie powstać, a o ludziach nielegalnie przekraczających granicę mówił, że to "biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi".

Czytaj też: 

PAP/DGP/IAR

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej