Berlin ugina się pod naporem migrantów. "Miasto bezpiecznych portów" zapłaci nawet miliard euro rocznie
Każdego dnia do Berlina przybywa ok. 200 migrantów dziennie, zajęte są wszystkie schroniska, władze wynajmują więc pokoje hotelowe i kwaterują ludzi awaryjnie w hangarach dawnych lotnisk Tegel i Tempelhof - alarmuje portal dziennika "Bild". Władze miasta, zrzeszonego w ramach "miast bezpiecznych portów" dla migrantów, szacują, że ich utrzymanie może kosztować nawet miliard euro rocznie.
2023-11-01, 08:05
Według Senatu Berlina miejsce w wynajętym hotelu kosztuje średnio 57 euro za osobę dziennie. Na dawnym lotnisku Tempelhof przewidziano 5,5 tys. miejsc. "W piątek do hangaru nr 1 przybyło 600 samotnych młodych mężczyzn. Większość z nich pochodzi z Syrii, Iraku, Afganistanu, Mołdawii i Turcji" - czytamy na portalu "Bilda".
W Berlinie brakuje miejsc kwaterowania migrantów. Trzy metry na osobę w tymczasowych kontenerach
Burmistrz Berlina Kai Wegner obiecał we wrześniu, że "każdy, kto przyjeżdża do tego miasta, powinien mieć dach nad głową" - przypomniał dziennik, zauważając jednocześnie, że "nie jest to możliwe, gdy każdego dnia przybywa tu 200 osób".
W hangarze w Tempelhof "znajdują się kontenery mieszkalne o powierzchni 12 metrów kwadratowych dla czterech osób; każdy mieszkaniec ma 3 metry kwadratowe powierzchni mieszkalnej. Sanitariaty znajdują się na zewnątrz hangaru. Nie da się tak żyć na stałe" - podkreślił portal.
Ale gdzie ma zamieszkać na stałe 600 mężczyzn z hangaru nr 1? "Nie ma innych miejsc zakwaterowania, a już na pewno nie ma dla nich mieszkań" - dodano.
REKLAMA
Berlin jak Nowy Jork? Niemiecki portal krytykuje władzę niemieckiej stolicy
"Bild" podkreślił, że burmistrz Nowego Jorku Eric Adams "powiedział we wrześniu o migracji: »Ten problem zniszczy Nowy Jork«". "Kai Wegner tego nie powiedział. Jest daleki od takich słów. Ale czy sytuacja w Berlinie nie jest bardzo podobna do tego, co Adams opisuje w odniesieniu do Nowego Jorku? Znalezienie właściwych słów to dopiero początek. Senatowi Berlina nie udaje się nawet to" - zauważył niemiecki dziennik.
Przeciwnie, senator ds. społecznych Cansel Kiziltepe sprzeciwiła się zapowiedzi kanclerza (Scholza) dotyczącej deportowania w przyszłości większej liczby osób, którym odmówiono udzielenia azylu. Powiedziała, że są to "symboliczne dyskusje i szybkie rozwiązania", niezbyt pomocne w tej sprawie.
Nie przedstawiła jednak kontrpropozycji - podkreślił "Bild". "Ona już latem ogłosiła, że Berlin jest przepełniony, ale siedzi z założonymi rękami i patrzy, jak dawne lotniska zapełniają się ludźmi, dla których Berlin w ogóle nie ma miejsca" - oceniła gazeta.
Czytaj także:
- Najpierw Włochy, teraz Hiszpania. Rekordowa liczba nielegalnych migrantów przybyła na Wyspy Kanaryjskie
- Media: w Niemczech rozwinęło się islamistyczne społeczeństwo równoległe
- Cudzoziemcy koczują w rowach, parkach i na dworcach. Słowację ogarnął ogromny kryzys migracyjny
Ogromne koszty utrzymania migrantów. "Miasto bezpiecznych portów" zapłaci nawet miliard euro rocznie
Na początku września zarząd landowy partii SPD sprzeciwił się zamykaniu Europy, mówiąc, że uchodźcy nie powinni być zawracani. Senat Berlina jest również nadal członkiem sojuszu "Miast bezpiecznych portów", opowiadającego się za jeszcze większą imigracją - zwrócił uwagę portal.
REKLAMA
Burmistrz "szacuje koszty związane z uchodźcami w mieście na 1 mld euro rocznie, (a są to) pieniądze, których Berlin nie ma. Integracja cudzoziemców staje się coraz trudniejsza. Każdy, kto nie wypowiada się teraz głośno i skutecznie przeciwko niekontrolowanej imigracji, zachowuje się całkowicie nieodpowiedzialnie" - zaznaczył "Bild".
[ZOBACZ TAKŻE] Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński w Polskim Radiu: jeśli otworzymy granice, będziemy mieć Lampedusę w każdym europejskim mieście
PAP, IAR/ mbl
REKLAMA