Ornitolodzy i archeolodzy pomagają szukać szczątków ofiar Hamasu. Śledzą aktywność padlinożernych ptaków
W ataku palestyńskiego terrorystycznego Hamasu ludzie ginęli w swoich domach, w samochodach i na pustyni. Napastnicy podpalali auta, domy i znajdujących się w nich żywych lub umarłych ludzi. Kiedy izraelska armia wyparła terrorystów, okazało się, że odszukanie i identyfikacja zwłok pomordowanych wymaga niestandardowych działań, do których zaangażowano m.in. ornitologów i archeologów.
2023-11-12, 09:11
Izraelska jednostka wojskowa odszukuje ciał ofiar ataku Hamasu dzięki obserwacji dzikich, padlinożernych ptaków - podał izraelski portal Israel National News. Ornitolodzy współpracujacy z armią szukają głównie ofiar młodych ludzi, którzy uczestniczyli w festiwalu muzycznym. Jak wskazuje portal mordowano ich na pustyni, a ciała - lub ich części - mogą znajdować się w jarach czy zagłębieniach gruntu.
Na pomysł ułatwiający odnajdywanie zabitych wpadł zmobilizowany miłośnik ptaków: to on zaproponował, by na obszarach, na których terroryści mordowali ludzi wyszukiwać duże skupiska padlinożerców. - Zimą dziesiątki tysięcy ptaków migrują do Izraela i docierają nad cały teren, łącznie z obszarem Gazy – wyjaśnił Yaron Charka ornitolog z Urzędu ds. Przyrody. Niektóre gatunki to padlinożercy. Jak mówił: "ptaki przylatują, choć na tym obszarze toczą się walki. Tworzy to szansę na zlokalizowanie ciał poprzez śledzenie ptaków".
- W jednym przypadku udało się już zlokalizować ciało dzięki temu, że znajdujący się w pobliżu ptak miał przy sobie lokalizator GPS i dzięki temu widzieliśmy, że przez dłuższy czas przebywał w jednym miejscu – wyjaśnił. - Ptaki padlinożerne mają bardzo dobry wzrok i kiedy zobaczą padlinę lub grupę innych ptaków, udają się w to miejsce. Wystarczy więc patrolować teren i szukać skupisk ptaków na ziemi lub w powietrzu - dodał.
Wolontariusze do pomocy
Niektóre z odnalezionych ciał należały do terrorystów Hamasu, inne do Izraelczyków. - W wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie znaleźć ciał, ale drapieżne ptaki latają wysoko i mają bardzo ostry wzrok. To nam pomaga – podsumował Charka.
Do akcji poszukiwania i identyfikacji ciał przystąpili też przedstawiciele innej dziedziny: naukowcy zatrudnieni przez izraelskie służby archeologiczne. Jak twierdzi Izraelski Urząd ds. Starożytności (IUS), armia zgłosiła się do nich z problemem, z jakim nie miała nigdy do czynienia: mnóstwo doszczętnie spalonych domów, spopielonych aut, wielu zaginionych ludzi. - Nikt nie wiedział, od czego zacząć. Utknęli - powiedział pracownik IUS.
Czytaj również:
W odpowiedzi Urząd zebrał kilkunastu archeologów wolontariuszy, gotowych do pomocy w poszukiwaniach. Dyrektor Eli Escusido wyjaśnił, że praca archeologa prowadzącego wykopaliska przypomina pracę detektywa, usiłującego ustalić przebieg wydarzeń - napisał portal the MediaLine. "Z tą różnicą, że normalnie badamy sceny sprzed tysięcy lat, a tutaj minęło zaledwie kilka tygodni"
- Weszliśmy do spalonych domów szukając nawet najdrobniejszych dowodów, które pomogłyby nam zidentyfikować zaginione osoby - powiedział archeolog Joe Uziel, który zajmuje się starożytnymi rękopisami. Z pomocą żołnierzy eksperci podzielili teren na strefy poszukiwań, tak jak odbywa się to w przypadku normalnych wykopalisk, i rozpoczęli przeszukiwanie kwadratu po kwadracie, przesiewając popioły by znaleźć nawet niewielkie fragmenty kości.
Ogromna presja. "Jeżeli kogoś nie znajdziesz, jego bliscy nadal będą w zamknięci piekle niepewności"
Jak opisują media archeolodzy pracują pod ogromną presją. Zdarzało się, że rodzina zaginionych mieszkańców spalonego budynku czekała na zewnątrz, licząc na jakąkolwiek informację o losach najbliższych. - Wykorzystaliśmy narzędzia, którymi mieliśmy do dyspozycji, narzędzia, które opracowaliśmy w naszej codziennej pracy archeologicznej – wyjaśnił dr Amir Golani z IUS, specjalista od epoki brązu.
- Nie było to łatwe – powiedział Uziel. - Masz mieszane uczucia, sam nie wiesz, czy chcesz coś znaleźć, czy nie. Jeżeli coś znajdziesz, masz dowód, że ktoś został tu zabity. Jeżeli nie znajdziesz, jego bliscy nadal będą w zamknięci piekle niepewności - mówił.
Archeologów skierowano zarówno do około 20 zaatakowanych osad, jak i na pustynię, gdzie tragicznego 7 października odbywał się festiwal muzyczny na wolnym powietrzu. Gdy zaatakował Hamas, uczestniczy koncertu rozbiegli się we wszystkich kierunkach. Zginęło około 270 młodych ludzi. Trzy tygodnie później archeologom udało się zlokalizować szczątki jednego z nich, wciśnięte pod spaloną karetkę pogotowia.
Praca specjalistów trwa nadal. Na liście zaginionych wciąż są nazwiska ludzi, których zwłok nie znaleziono, i którzy, jak się wydaje, nie zostali porwani przez terrorystów do Strefy Gazy. Wciąż też na identyfikację czekają szczątki - także szczątki niemowląt - przewiezione do krajowego centrum medycyny sądowej. Specjaliści uprzedzali, że w niektórych przypadkach identyfikacja może okazać się niemożliwa.
Do połowy minionego tygodnia udało się zidentyfikować 843 cywilne ofiary masakry. Na identyfikację czekają spalone szczątki około 150 ofiar.
dn/PAP
REKLAMA
REKLAMA