"Obrażanie ofiar wojny, narzędzie Kremla". Skandal w Wenecji
"Rosyjscy żołnierze, którzy dopuszczają się okrucieństw na Ukrainie, powinni być przesłuchiwani nie na prestiżowych festiwalach filmowych, ale na ławie oskarżonych" - napisało MSZ Ukrainy, w reakcji na film pokazywany w Wenecji. Chodzi o "dokument", kręcony na okupowanych przez Rosję terenach. Sprawa wywołała skandal, gdyż produkcja jest sposobem wybielania i tuszowania rosyjskich zbrodni.
2024-09-08, 18:10
5 września na Festiwalu Filmowym w Wenecji pokazano film rosyjskiej reżyserki Anastazji Trofimowej o rosyjskich żołnierzach walczących z Ukrainą pt. "Rosjanie na wojnie". To wywołało głośny skandal.
Ambasada Ukrainy w Rzymie wystosowała list do kierownictwa festiwalu Biennale w Wenecji. Wskazała, że pokazy rosyjskiego filmu propagandowego na festiwalu są niedopuszczalne.
Wybielanie i relatywizowanie zbrodni
Sprawa wywołała duże poruszenie wśród wielu polityków, dziennikarzy. Wielu zabrało w tej sprawie głos publicznie. Przypominają o zbrodniach Rosji w Ukrainie, i o tym, że tego rodzaju "film" jest niczym innym jak próbą ich zatarcia.
Toomas Hendrik Ilves, były prezydent Estonii, napisał poruszony na platformie X, że nie ma ochoty oglądania gwałtów "z rosyjskiej perspektywy".
Z kolei profesor Roman Szeremeta zauważył, że można to porównać z wyświetlaniem filmów nazistów podczas II wojny światowej.
Do tego, jak przypominają media, Anastazja Trofimowa pracowała dla Russia Today w latach 2014 do 2020.
Film kręcony na okupowanej Ukrainie
Trofimowa w rozmowie z rosyjskim portalem przekazała, że przygotowywała film częściowo na czasowo okupowanych terytoriach Ukrainy, w szczególności w obwodach donieckim i ługańskim. Dostała się tam nielegalnie. Miała tam spędzić siedem miesięcy. Wcześniej podróżowała po Rosji, rozmawiając np. z rodzinami żołnierzy.
Po co zrobiła film? "Od początku wojny między Rosją a Zachodem zniszczono wiele mostów, co oznaczało niemożność zobaczenia się nawzajem. Być może ten film jest w stanie odbudować niektóre tych mostów" - oznajmiła.
W filmie, jak sama mówi, chciała też przekazać, że "cierpienia Ukraińców i Rosjan są podobne". Ta teza oczywiście jest nie do obrony, gdyż ofiarami agresji Kremla są Ukraińcy - to Moskwa rozpoczęła pełnoskalową inwazję przeciwko Ukrainie i okupuje jej terytorium.
Planowany pokaz w Toronto
MSZ Ukrainy protestuje także przeciwko planowanemu pokazowi filmu w Toronto. "To jest obrazą dla ofiar wojny prowadzonej przez Federację Rosyjską przeciwko Ukrainie. Film dokumentalny »Rosjanie na wojnie« wypacza rzeczywistość rosyjskiej agresji i służy Kremlowi jako narzędzie propagandy" - zauważyło Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy.
Ołeh Nikolenko z Konsulatu Generalnego w Toronto zwrócił uwagę, że "biorąc pod uwagę bardzo ograniczony dostęp i znaczną ilość czasu, jaki (Trofimowa) spędziła na linii frontu, naiwnością byłoby wierzyć, że rosyjskie wojsko lub rząd nie były zaangażowane w ułatwianie jej podróży". Kobieta miała spędzić tam aż siedem miesięcy.
Pytał także, dlaczego "pieniądze kanadyjskich podatników są wykorzystywane do finansowania rosyjskiej propagandy, w zwalczanie której Kanada inwestuje ogromne środki".
Nie widziała zbrodni
Trofimowa w jednym z wywiadów powiedziała także, że nie widziała zbrodni popełnianych przez rosyjskich żołnierzy na obszarze walk, choć spędziła tam wiele miesięcy.
Przyniosło to serię memów, w których ekipa producencka filmu Trofimowej stoi na tle zdjęć dokumentujących takie zbrodnie.
Czytaj także:
nv.ua/MSZ Ukrainy/agkm