Norwescy ministrowie musieli uciekać przed bombami Putina. "Figę mu, nie Ukrainę"
Norwescy ministrowie, w trakcie wizyty w Charkowie, musieli szukać schronienia przed rosyjskim atakiem. Szef norweskiej dyplomacji uznał zdarzenie za dowód na brak woli ze strony Moskwy na zawarcie zawieszenia broni. Wykluczył też szybkie zniesienie sankcji na Rosję. - Bomba w Charkowie trafiła w boisko szkolne - chwilę wcześniej było tam dużo dzieci. I nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce, bo to teren blisko granic Rosji - wskazują Norwegowie.
2025-03-28, 17:02
Ukraina. Bomba trafiła w boisko szkolne
Kierujący ministerstwem spraw zagranicznych, Espen Barth Eide i minister pracy, Tonje Brenna odwiedzali w środę i czwartek Charków. Prowadzili rozmowy o powrocie 90 000 Ukraińców z Norwegii do swojego kraju po wejściu w życie stabilnego zawieszenia broni. W trakcie jednego ze spotkań rozległ się alarm przeciwlotniczy, a członkowie norweskiego rządu musieli uciekać do schronu.
"Pocisk spadł bardzo blisko miejsca, w którym przebywaliśmy. Bomba trafiła w boisko szkolne, na którym chwilę wcześniej bawiło się wiele dzieci. Charków leży kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Rosją, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Rosjanie wiedzieli doskonale, co robią. To najwyraźniejszy dowód, że Moskwa nasila ataki, i to na cele cywilne, zamiast przygotowywać się do zakończenia wojny" - powiedział w rozmowie z dziennikiem VG Eide.
Postawa Kremla jest niejasna
Szef dyplomacji dodał, że władze w Kijowie z napięciem śledzą przebieg rozmów między Federacją Rosyjską a Amerykanami. Bardzo wyraźnie podkreślają, że potrzebują zarówno Europy, jak i USA, ale niepokoi je niejasna wobec Kremla postawa administracji Donalda Trumpa. Eide wykluczył, by w najbliższym czasie mogło dojść do zmiany w sankcjach, jakimi od ponad trzech lat objęta jest Rosja. Jako warunku zawarcia zawieszenia broni na Morzu Czarnym Kreml zażądał zniesienia restrykcji wobec rosyjskich banków. "Jest za wcześnie, by rozmawiać o jakimkolwiek łagodzeniu sankcji" - podkreślił Eide.
REKLAMA
Ukraińcy są niezłomni. "Figa im, a nie Ukraina"
Ministrowie byli też świadkami ostrzału infrastruktury. Rozmawiali np. z pracownikiem kotłowni, który miał nocną zmianę, gdy doszło do ostrzału. Mimo niebezpieczeństwa nie spanikował i w porę wyłączył gaz, dzięki czemu nie doszło do eksplozji. Kotłownia zaopatrywała w energię 5 tysięcy osób, 1540 mieszkań. Jak podaje lokalny portal Charkowski Kurier, mężczyzna jest przesiedleńcem, który stracił wszystko, gdy jego rodzinna wioska przy granicy z Rosją została ostrzelana. Mieszkając potem w Charkowie został ponownie pozbawiony majątku - jego samochód został zniszczony w czasie ostrzału. Podczas rozmowy z Norwegami mężczyzna podziękował im za pomoc dla Charkowa i Ukrainy. Operator kotłowni powiedział, że mimo strat nie zamierza się poddać i zamierza kontynuować pracę.
- Figa im, a nie Ukraina. Myśleli, że nas złamią. Ukraińcy są niezwyciężeni. Nie można ich złamać. Można ich uszkodzić, ale nie można złamać - przekazał pracownik kotłowni Serhij Kowalski. Delegaci z Norwegii oglądali też zniszczoną przez ostrzały dzielnicę Charkowa, Sałtwikę oraz naruszone wieżowce i obiekty w innych dzielnicach miasta. Od początku pełnoskalowej inwazji miasto cierpiało wielokrotnie z powodu ataków rosyjskich. - Do tej pory zniszczono i uszkodzono 77 600 obiektów cywilnych - mówił w tym tygodniu Ołeh Syniehubow, szef charkowskiej administracji obwodowej.
***
Czytaj także:
REKLAMA
- "Atak Rosji byłby ludobójstwem". Pułkownik ostrzega NATO przed błędem
- Przesmyk suwalski na oku Kremla. Wojskowy ostrzega Polskę i Litwę
- "Putin wkrótce umrze, to fakt". Zełenski o tym, czego boi się prezydent Rosji
***
Źródła: PAP/https://xk5.com.ua/inne/agkm
REKLAMA