Dzień Matki. Najlepsze i najgorsze rodzicielki w świecie zwierząt

Zwierzęce matki – jedne są gotowe poświęcić życie dla potomstwa, inne wręcz przeciwnie – aby ratować siebie, porzucają dzieci na pastwę drapieżników. Ani pierwsze, ani drugie nie robią tego z własnej woli. Po prostu nie mogą inaczej.

Michał Czyżewski

Michał Czyżewski

2025-05-26, 12:58

Dzień Matki. Najlepsze i najgorsze rodzicielki w świecie zwierząt
Od lewej: słonica ze słoniątkiem, harpia oraz kuoka ze swoim młodym. Foto: Patrice Correia/Bios Photo/Jean-Paul Ferrero/ardea.com/East News / Pixabay

Matka niejedno ma imię

Macierzyństwo w królestwie zwierząt to zjawisko tak zróżnicowane, jak sama natura, a przy tym tak odmienne od ludzkich przyzwyczajeń i mitologii postaci matki, że niektóre zachowania i mechanizmy mogą nas szokować. O ile przyklaśniemy samicom orangutana, słonia czy pingwina cesarskiego, to możemy chcieć oburzyć się na kukułki, foki grenlandzkie albo kuoki.

Nie można jednak czynów zwierzęcych matek mierzyć miarą żadnego z naszych systemów etycznych. Trzeba pamiętać, że większość działań podejmowanych przez samice w czasie rozrodu to wynik tysięcy i milionów lat ewolucji gatunków. Ewolucja ta oparta jest na doborze naturalnym, czyli na przetrwaniu tej linii osobników, których instynktowna aktywność przypadkiem sprawiła, że są lepiej przystosowane do warunków konkretnego środowiska.

Nadrzędnym celem przetrwania gatunku jest reprodukcja materiału genetycznego i ocalenie go przed zniknięciem ze świata. W tym procesie nie liczą się więc pojedyncze osobników, ale geny, dla których konkretne ciało jest zaledwie "opakowaniem". W tej logice występuje sterowana przez zwierzęcą biochemię hierarchia ważności - życie części przedstawicieli gatunku jest bardziej wartościowe niż innych. Kiedy więc matki zwierząt zachowują się w ten, a nie inny sposób, nie ponoszą moralnej odpowiedzialności za skutki swoich czynów.

Na potrzeby tego artykułu spróbujemy jednak podzielić je na dwie kategorie zgodnie z typowo ludzkimi emocjami i z naszym poczuciem etyki – po pierwsze dlatego, że i tak nie unikniemy oceniania, po drugie zaś po to, by tym bardziej podkreślić nadzwyczajną różnorodność ziemskiej fauny.

REKLAMA

***

Zacznijmy od matek, którym chętnie stawialibyśmy pomniki.

Orangutany: matka z młodym. Fot. Pixabay Orangutany: matka z młodym. Fot. Pixabay

1. Orangutany

Samice orangutanów to jedne z najbardziej oddanych matek w królestwie zwierząt, a więź która łączy ją z dzieckiem, siłą dorównuje nielicznym gatunkom. Przez dwa pierwsze lata życia młodych matki karmią je i noszą na swym ciele, a następnie aż do siódmego roku życia opiekują się nimi, ucząc je sztuki przetrwania w dziczy – pokazują, jak zdobywać pożywienie, używać narzędzi i budować gniazda do spania.

Co szczególnie istotne, orangutany to zwierzęta prowadzące raczej samotniczy tryb życia, i na tym tle relacja matki z dzieckiem staje się jeszcze bardziej wyjątkowa. Szczególnie, że, jak zauważono, jeszcze długo po usamodzielnieniu się - nawet do 16 roku życia - młode samice czasem "wpadają z wizytą" do matki.

REKLAMA

2. Niedźwiedzie polarne

Niedźwiedzie matki mają z reguły bliźniaki. Gdy czują, że zbliża się czas porodu, kopią głęboką jamę w zaspie śniegowej, gdzie (między listopadem a styczniem) przychodzą na świat niedźwiadki zupełnie bezbronne wobec żywiołów mroźnej północy. Matka odgrywa kluczową rolę w przetrwaniu potomstwa. Ogrzewa je swoim ciałem i karmi ciepłym mlekiem przez wiele miesięcy.

Dopiero w marcu lub kwietniu młode po raz pierwszy wystawiają łebki poza norę, żeby zacząć przyzwyczajać się do temperatur i świata zewnętrznego. Potem przez około dwa lata trzymają się matki, by odebrać od niej edukację m.in. w zakresie polowania.

3. Humbaki

Zimno to główne zmartwienie również samic humbaków. Znalazły one jednak prosty sposób na ominięcie tej nieprzyjemności. Ciężarne płyną setki kilometrów do ciepłych wód tropikalnych i dopiero tam wydają na świat małego humbaczka. Następnie z młodym u boku wyruszają w długą podróż powrotną, podczas której karmią dziecko tłustym i pożywnym mlekiem. W czasie tej wyczerpującej drogi matki tracą nawet jedną trzecią masy ciała.

Troskliwe mamy humbaków opiekują się nimi przez rok, zawsze gotowe bronić je przed niebezpieczeństwem. Nigdy nie oddalają się od młodych na odległość większą niż długość ich ciała.

REKLAMA

Słonica ze słoniątkiem. Fot. PAP/EPA/ESTEBAN COBO Słonica ze słoniątkiem. Fot. PAP/EPA/ESTEBAN COBO

4. Słonie afrykańskie

Słonie, jedne z najbardziej społecznych ssaków na Ziemi, w których grupach panuje ponadto matriarchat, to najlepsza w świecie zwierząt realizacja powiedzenia "potrzeba całej wioski, by wychować dziecko". Matka słoniątka nigdy nie jest sama. Inne samice pomagają jej dziecku już od chwili narodzin - wspólnie stawiają go na nogi, pokazują, gdzie znajdzie jedzenie. Gdy stado się przemieszcza, dorosłe słonie pilnują, by malec nie został w tyle i by najlepiej znajdował się w środku grupy, gdzie nie dosięgną go zęby drapieżników.

Może dzięki tej współpracy słonica ma czas i energię, by okazywać swemu dziecku wiele czułości.

5. Gepardy

Matki gepardów stają przed nie lada wyzwaniem, bo muszą wychować z reguły kilkoro młodych (w miocie może być ich nawet ośmioro, ale średnia to zwykle czwórka kociąt) i przygotować je do życia na afrykańskiej sawannie, gdzie konkurencja wśród mięsożerców jest dość spora. Przez półtora roku matki opiekują się całą swą gromadką, szukając bezpiecznych legowisk, nauczając sztuki polowania i chroniąc je przed drapieżnikami. Po tym czasie młode dochodzą do momentu, w którym już same mogą zacząć siać postrach wśród potencjalnych ofiar.

6. Pingwiny cesarskie

Pingwiny działają zawsze w tandemie, ale wbrew naszym przyzwyczajeniom to ojciec jest tym, który "zostaje w domu" - przynajmniej na początku. To on, tuż po tym, gdy samica złoży jajo, zaczyna je wysiadywać. Tymczasem jego partnerka wyrusza w podróż, by dotrzeć do wód południowych, gdzie przez kolejne dwa miesiące będzie się objadać rybami i innymi owocami morza.

REKLAMA

Następnie samica wraca do ojca dziecka (który przez cały ten czas pości) i przejmuje od niego jajo, a jeśli pisklę się już wykluło, ma dla niego od razu pożywną, częściowo strawioną papkę z morskich przysmaków, którą zwraca z własnego żołądka prosto do przełyku dziecka. Ten sposób karmienia to regurgitacja. W kolejnych miesiącach ojciec i matka zmieniają się w tej opiece, aż pisklę zacznie się usamodzielniać.

Matrifagia, czyli matkożerstwo

Przy okazji warto wspomnieć o pewnym oryginalnym zjawisku, które występuje głównie u pajęczaków, a także u niektórych owadów i płazów beznogich. To matrifagia - dosłownie: matkożerstwo - i, jak można się spodziewać, polega ona na zjadaniu (i często zabiciu) matki przez własne potomstwo. Z naszego punktu widzenia to praktyka tyleż potworna, co obrzydliwa, w logice ewolucyjnej jest to jednak po prostu ekstremalna forma opieki rodzicielskiej opartej na fizycznym poświęceniu się rodziców (geny "zdecydowały" tutaj, że większą wartość dla ich reprodukcji mają ciała młodych osobników).

Wiemy już, że matka humbaka traci część masy ciała, karmiąc młode, a rodzice pingwinów dzielnie głodują. Znane są przypadki samic, które gotowe są ponieść śmierć, jeśli ich potomstwu grozi atak drapieżnika. Ale matrifagia to z pewnością zupełnie inny poziom.

Samica pająka pustynnego po złożeniu jaj i wykluciu się młodych zaczyna trawić wnętrze swojego ciała, które po pewnym czasie zamienia się w postać płynną. Wówczas dzieci przebijają jej pancerz i w kilka godzin z ich matki pozostaje pusta skorupka. Samice popstruchy ibiskiej siadają dziesiątkami na jednej gałęzi nad wodą, składają jaja i od razu przyklejają się do nich, tworząc wspólnie ze swych ciał organiczną "pierzynkę", którą zjedzą świeżo wyklute larwy.

REKLAMA

U niektórych gatunków płazów beznogich rzecz ma się, z perspektywy matek, nieco lepiej. Młode poprzestają na obgryzaniu swych rodzicielek ze skóry, która specjalnie na tę okazję staje się dwukrotnie grubsza.

***

Poniżej lista wybranych najgorszych matek w świecie zwierząt.

Kukułka. Fot. Pixabay Kukułka. Fot. Pixabay

1. Kukułki

Kukułka to pewien archetyp "wyrodnej matki" w ludzkiej kulturze. Wydaje się, że nie ma gorszej matki od tej, która w ogóle nie buduje własnego gniazda, tylko składa jaja do gniazd innych ptaków i więcej nie interesuje się swymi dziećmi. Gdy jeszcze dodamy do tego, że kukułka zjada lub wyrzuca jedno z jaj gospodarzy (żeby rachunek się zgadzał), a później jeszcze jej młode, z reguły większe od przyszywanego rodzeństwa, zabija prawowite pisklęta w gnieździe, możemy mieć powody do oburzania się.

REKLAMA

Warto jednak mieć na uwadze, że owe pasożyty lęgowe nie robią tego oczywiście rozmyślnie. Z reguły kukułka podrzuca jaja do gniazd tych gatunków, u których sama się wykluła. Jest to więc pewna forma wyuczonego zachowania, wynikająca z tego, że ptak ten "sądzi", że "tak właśnie trzeba". Być może, gdyby ktoś pokazał kukułce, że można inaczej, skończyłaby ze swoimi praktykami. Kto jednak miałby jej to pokazać, skoro własna matka porzuciła ją jeszcze przed wykluciem?

2. Foki grenlandzkie

Przez pierwsze dwanaście dni życia szczenięta fok grenlandzkich są oczkiem w głowie swych matek, które dbają o nie i karmią niemal bez przerwy. Po tym czasie jednak sielanka się kończy. Focze matki porzucają swoje potomstwo, które odtąd musi sobie radzić samo. A jest to szczególnie okrutne, bo aż do ósmego tygodnia życia foka nie potrafi ani polować, ani pływać. Jeśli w tym czasie cudem uniknie śmierci głodowej lub pożarcia przez większego drapieżnika, może jeszcze utonąć.

3. Pandy wielkie

W popkulturze pandy zdobyły miejsce sympatycznych czarno-białych "misiów", co zaowocowało m.in. milionami pluszaków w kształcie pand oraz przyjęciem roli logo Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF). Jako matki zwierzęta te pozostawiają jednak wiele do życzenia. Podobnie jak niedźwiedzie polarne pandy wielkie rodzą zwykle dwójkę dzieci, ale na tym podobieństwa się kończą. Matki pandy bowiem najczęściej opiekują się tylko jednym młodym, drugie zaś pozostawiając samemu sobie. Prawdopodobnie wynika to z tego, że na dwójkę nie starcza im już energii.

Kuoka z młodym. Fot. Jean-Paul Ferrero / ardea.com /EAST NEWS Kuoka z młodym. Fot. Jean-Paul Ferrero / ardea.com /EAST NEWS

4. Kuoki

Bardzo sympatyczna z wyglądu "uśmiechnięta" kuoka krótkoogonowa, blisko spokrewniona z kangurami, mieszka w Australii, a swoje młode przez pół roku trzyma w fałdzie skóry, tzw. torbie lęgowej. Jeśli w tym czasie nie nastąpi żadne dramatyczne wydarzenie, jej dziecko dożyje okresu samodzielności. Jeśli jednak matka poczuje się osaczona przez drapieżnika, bez wahania wyrzuci malca z torby, ten zaś swoim popiskiwaniem zwróci na siebie uwagę, co da samicy czas na ucieczkę.

REKLAMA

Oczywiście drapieżnik nie pogardzi nawet małym posiłkiem, więc pewien odsetek dziko żyjących kuok wskutek tego typu zdarzeń jest pożerania w pierwszych miesiącach życia. Ma to sens ewolucyjny - gdyby matka zginęła, niesamodzielne młode też by nie przeżyło. Jeśli umrze tylko dziecko, matka ma jeszcze wiele szans na reprodukcję genów.

5. Chomiki

Młode chomiki też wiele ryzykują w sytuacji zagrożenia życia, choć w nieco inny sposób. Wprawdzie chomicze matki z reguły bardzo troskliwie opiekują się potomstwem, potrafią też być waleczne, jeśli ich dzieciom coś zagraża, ale jeśli "zmartwień" będzie za dużo, zaczną działać instynktownie całkowicie wbrew wcześniejszym praktykom. W przypadku długotrwałego stresu, braku pożywienia czy zauważeniu zasadniczej słabości u któregoś z młodych, samica chomika może zjeść własne dzieci.

I znów - ma to ewolucyjne uzasadnienie jako forma dostosowania sytuacji rodzinnej do warunków zewnętrznych. Ograniczone zasoby nie wystarczą dla wszystkich, a geny domagają się, by zachować przy życiu tylko najsilniejszych.

6. Orły czarne

REKLAMA

Niekiedy mordowanie się w obrębie rodziny staje się po prostu jednym z typowych zachowań gatunku. Tak jest m.in. u afrykańskiego orła czarnego, u którego występuje zjawisko tzw. kainizmu obligatoryjnego. Samica składa w gnieździe dwa jaja, ale przeżywa tylko to pisklę, które wykluje się jako pierwsze. Drugie zaś, gdy tylko wychynie z jajka, zostaje przez starszego brata (lub starszą siostrę) zabite. Jest to niezależne od zasobów i innych uwarunkowań (stąd określenie "obligatoryjne").

Matka nie tylko nie przeszkadza "kainowi" w jego zbrodni, lecz nawet karmi go potem mięsem rodzeństwa. Uważa się, że w świecie orłów czarnych drugie jajo stanowi swego rodzaju "kopię zapasową", gdyby pierwszemu coś się stało. Ale skoro pierwszy wykluwa się zdrowy i silny, "kopia" staje się niepotrzebna i może zostać "skasowana".

Nota bene zbliżone praktyki obserwujemy w Polsce u bocianów białych, ale tutaj aktu pozbywania się (a czasem także zjadania) młodego z gniazda dokonują rodzice. Jeśli oceniają oni, że jest za mało zasobów, a jedno z piskląt jest wyraźnie słabsze od pozostałych, bez sentymentów wyrzucają je z gniazda.

***

REKLAMA

Harpia wielka. Fot. Pixabay Harpia wielka. Fot. Pixabay

Na koniec warto wspomnieć o matce, której zachowania plasują ją w obu wyżej wymienionych grupach. To harpia wielka, duży ptak drapieżny dziko występujący w lasach tropikalnych Ameryk Środkowej i Południowej. Samica harpii, podobnie jak orlica czarna, składa dwa jaja i wysiaduje je ponad 50 dni. Jednak gdy z pierwszego wykluje się pisklę, matka nie czeka już na kolejne. Drugie jajko zostaje odłożone na bok, a zarodek w jego wnętrzu umiera z braku ogrzewania.

Teraz harpia staje się najtroskliwszą mamą na świecie dla młodego, który wygrał swój pierwszy wyścig w życiu. A "dzieciństwo" pisklęcia trwa rzeczywiści dość długo, bo dopiero po pół roku zaczyna ono wylatywać z gniazda. Ale to nie koniec opieki - matka harpia karmi młode jeszcze przed kolejne 6 do 10 miesięcy. Gdyby więc przymknąć oko na porzucenie "młodszego" jaja, z pewnością należałby się harpii medal z okazji Dnia Matki.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej