Drony przechwytujące, przytrzymany Iskander. Pułkownik: to nowe narzędzia Ukrainy

- Operacja Pajęczyna otwiera nowy rozdział w historii wojny. To coś zupełnie nowego - mówi portalowi PolskieRadio24.pl pułkownik Serhij Hrabski. - Ale przełom niosą także tzw. drony przechwytujące, rozbijające wroga w powietrzu. Ukraina umie też uderzyć u źródła w rakietę niemal gotową do startu - zniszczyła Iskander, dzięki połączeniu danych z kosmosu i naziemnych - wyjaśnia wojskowy.

Agnieszka Kamińska

Agnieszka Kamińska

2025-06-12, 15:00

Drony przechwytujące, przytrzymany Iskander. Pułkownik: to nowe narzędzia Ukrainy
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Sztab Generalny Ukraińskich Sił Zbrojnych

Pajęczyna zmienia wszystko. Czy tarcza nuklearna zachowa swoje znaczenie?

- Trzeba rozumieć jedno - te dni otworzyły nowy rozdział historii wojskowości. Rosjanie porównywali to z Pearl Harbor, ale to nietrafne. To, co się stało, jest zupełnie nowe. To było całkowicie nieprzewidywalne. I prowadzi do całkowitej zmiany w rozumieniu wojny - wskazuje pułkownik rezerwy Serhij Hrabski, komentując operację Pajęczyna.

1 czerwca miała miejsce operacja Pajęczyna. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że raziła 41 samolotów wroga na czterech lotniskach, w tym na Syberii, 4,5 tysiąca km od granic Ukrainy. Jak informowała SBU, drony wyleciały z domków kontenerowych, przewożonych przez ciężarówki. Akcja miała na celu wyeliminowanie bombowców strategicznych Rosji, które regularnie ostrzeliwują ukraińskie miasta.

Rosyjskie lotnictwo strategiczne ucierpiało bardzo poważnie. Według różnych ocen ucierpiało 10, 12, ale może i 20 samolotów różnych typów, zauważa wojskowy. Jak wskazuje, zgodnie z praktyką międzynarodową, samoloty, które mogą być nosicielami broni jądrowej, muszą stacjonować na terenach otwartych. To samo dotyczy okrętów podwodnych. Wydaje się, że dzisiaj żaden kraj nie może zabezpieczyć w pełni swojego potencjału nuklearnego. 

- Można sobie wyobrazić, co by było, gdyby taki zmasowany atak dronów został przeprowadzony na bazę marynarki wojennej, gdzie stacjonują atomowe okręty podwodne. Dlatego znaczenie tego, co się stało, jest kolosalne - dodaje pułkownik. Wskazał, że to rodzi pytania o to, czym będzie w przyszłości tarcza nuklearna. I o nowe reguły wojny. 

REKLAMA

Rosja przez pięć dni zbierała drony do pierwszego ataku odwetowego

Pułkownik zauważa także, że Rosja okazała się całkowicie nieprzygotowana i niezdolna do natychmiastowej reakcji na Pajęczynę - czekała i zbierała przez 5 dni siły i środki do pierwszego uderzenia na Ukrainę - wskazuje wojskowy. Jednocześnie, jak mówi, Rosja znowu pokazała swoją w pełni terrorystyczną naturę, ponieważ uderzyła w miasta, w których nie ma infrastruktury wojskowej, takie jak Tarnopol czy Łuck. Rosjanie znowu demonstracyjnie niszczyli życie ludności cywilnej.

Uderzenie wyprzedzające i drony przechwytujące

Pułkownik podkreśla, że w np. piątek siły zbrojne Ukrainy były w stanie zestrzelić większość, bo 400 z 475 dronów i rakiet. Do tego, Ukraina była w stanie przeprowadzić uderzenia wyprzedzające, niszcząc stanowisko Iskandera w obwodzie briańskim - zauważa pułkownik w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. Jak powiedział, jest to bardzo ważne, jeśli chodzi o rozumienie tego, jakie są dzisiaj możliwości Ukrainy. - Mając skrajnie ograniczone możliwości, Ukraina kontynuuje niszczenie obiektów strategicznych z Rosji. Ta operacja niszczenia prewencyjnego Iskandera to połączenie środków taktycznych i strategicznych. Dane wywiadowcze, w tym operacyjne w przestrzeni kosmicznej, zostały przeniesione na poziom praktycznego podejmowania decyzji i zastosowane - mówi wojskowy.

Jak dodaje, ten cel zniszczono w czasie przygotowania do uderzeń na terytorium Ukrainy. - Kijów, jak mówi przysłowie, stara się eliminować łuczników, a nie uchylać się od strzał. Stara się eliminować zasoby, za pomocą których Rosja sieje terror - zaznacza wojskowy.

Drony przechwytujące

Jak stwierdza pułkownik Serhij Hrabski, Ukraina stosuje teraz także drony przechwytujące. Wojskowy dodaje, że w np. w piątek nawet 200 z 400 dronów zostało zestrzelonych przez drony przechwytujące. - I nawet tutaj Ukraina znalazła wyjście, sposób, jak ograniczyć straty. Znaleziono instrument, który pozwala nam dość skutecznie przeciwstawić się agresorowi. Zgodnie z zasadą: dużo, tanio, ale efektywnie - tłumaczy. Wojskowy wyjaśnia, dlaczego to taka ważna zmiana.

REKLAMA

- W czym jest sedno walki z dronami? W walce z dronami możemy użyć broni uderzeniowej, na przykład karabinów maszynowych, i tak znokautować drona. Jednak kiedy on spada, jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ nie możemy w stu procentach przewidzieć, gdzie dron upadnie. Teoretycznie może spaść na podwórze, dom, na jakiś inny obiekt, i tam eksplodować. Zatem nawet strącony dron jest śmiertelnie niebezpieczny. Nawet jeśli dron spadł, a nie eksplodował, nadal jest niebezpieczny, ponieważ może mieć wbudowany system samozniszczenia lub system odsuniętej w czasie eksplozji - tłumaczy.

Dlatego potrzebna była inna broń. - I Ukraina wymyśliła takie narzędzie jak drony przechwytujące z działaniem kinetycznym (niszczącym drona). To taki dron, który przechwytuje wrogi obiekt i wysadza go w powietrzu. Dlatego na przykład piątkowa noc była bardzo głośna - wskazuje wojskowy. Bo jak mówi, było głośno, kiedy strzelały rakiety. I potem, kiedy drony rozbijane były w powietrzu. - Techniki przeciwdziałania atakom rozwijają się bardzo dynamicznie, Rosja stosuje nową taktykę, my wymyślamy nową taktykę, i walka toczy się dalej - zaznacza pułkownik.

Pułkownik Serhij Hrabski zauważa także, że poziom użycia przez Rosję broni uderzeniowej w ogóle się nie zmienia. Jak wylicza, według dostępnych danych w marcu Rosja użyła w sumie około 4500 dronów i rakiet, w kwietniu około 2600, w maju 3700-3800. - Nie zauważamy znacznego zwiększenia się zasobów uderzeniowych Rosji, mimo ich propagandowych zapewnień, że będą robić 200 dronów na dzień, a 500 dziennie będą wystrzeliwać - wskazuje  pułkownik. I dodaje, że Rosja znowu okazała się fejkowym państwem, nawet z punktu widzenia pogróżek. - I to trzeba rozumieć, że Rosji nie powinno się bać. Ale trzeba z nią walczyć! - podkreśla.

Czytaj także:

Źródło: PolskieRadio24.pl/Agnieszka Kamińska

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej