Czy dziś byłoby cię stać na nowego Malucha? Tyle kosztowały auta z PRL
Jeśli myślicie, że dzisiejsze samochody są drogie, to możecie przeżyć szok i niedowierzanie, gdy dowiecie się, ile realnie trzeba było płacić za wspominane z takim sentymentem Maluchy, Polonezy, Duże Fiaty, Syreny i Warszawy. Nie bez powodu na zakup tego ostatniego auta przez pierwsze 8 lat produkcji mogły pozwolić sobie 2 (słownie: dwie) prywatne osoby.
2025-06-13, 17:27
Iluzja ceny, czyli witaj w gospodarce niedoboru
Analizując ceny samochodów w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, trzeba zrozumieć, że istniały dwa równoległe światy: cen oficjalnych i giełdowych.
Cena oficjalna, ustalana przez państwo, była często teorią. Dostępność aut po takich stawkach była drastycznie ograniczona i zarezerwowana dla posiadaczy specjalnych przydziałów (talonów) lub osób gotowych czekać w wieloletnich kolejkach. Z tego powodu, nawet najtańszy w teorii samochód, stawał się dobrem luksusowym, na który trzeba było pracować latami.
Poniższa tabela przedstawia, jak ten wysiłek wyglądał w praktyce, zestawiając ceny oficjalne z okresu jak najbliższego premierze danego modelu z przeciętnym wynagrodzeniem.
Prawdziwa cena marzeń, czyli ile trzeba było zapłacić "od ręki"
Prawdziwym miernikiem wartości samochodu w PRL była giełda. To tam, w warunkach wolnorynkowych, popyt spotykał się z podażą, a ceny szybowały do poziomów wielokrotnie przewyższających te oficjalne. Różnica między ceną państwową a giełdową była w istocie "opłatą za natychmiastową dostępność". Co więcej, w realiach permanentnego niedoboru i długich kolejek, samochód zyskiwał na wartości zaraz po wyjeździe z fabryki. Nowe auto, świeżo odebrane z salonu lub kupione na talon, można było natychmiast sprzedać na giełdzie z ogromnym zyskiem.
REKLAMA
Zjawiskiem symptomatycznym było to, że cena giełdowa czteroletniego samochodu często dorównywała aktualnej cenie oficjalnej nowego pojazdu. To odwracało logikę rynkową, czyniąc z auta lokatę kapitału w czasach wysokiej inflacji.
Siła nabywcza dawniej i dziś. Ile współczesnych aut kupisz za jedno auta z PRL?
Aby w pełni zobrazować skalę wydatków z przeszłości, przeliczmy historyczną wartość samochodów na dzisiejsze realia. Zastosujemy metodologię opartą na sile nabywczej pensji: obliczymy, ile średnich pensji z epoki kosztowało auto, a następnie pomnożymy tę krotność przez obecne przeciętne wynagrodzenie (9055,92 zł brutto). Poniższa tabela pokazuje, jakie astronomiczne kwoty uzyskałoby się, stosując ten przelicznik.
Abstrakcyjne kwoty z powyższej tabeli najlepiej oddziałują na wyobraźnię, gdy przeliczymy je na liczbę konkretnych, współczesnych dóbr, jakie można by za nie nabyć. Poniższe, pełne zestawienie pokazuje, ile egzemplarzy fabrycznie nowych, współczesnych samochodów można by kupić za teoretyczną wartość jednego auta z PRL.
REKLAMA
Jak widać, za przeliczoną giełdową wartość jednego FSO Poloneza z 1979 roku, można by dziś kupić ponad osiem nowych Volkswagenów Passatów. Nawet "tani" Fiat 126p, kupowany na giełdzie, reprezentował siłę nabywczą, za którą dziś można by nabyć niemal dziesięć najtańszych na rynku Mitsubishi Space Star.
To dobitnie ilustruje, jak bardzo zmieniła się dostępność dóbr konsumpcyjnych i jak ogromnym luksusem oraz obciążeniem finansowym był w PRL samochód, który dziś dla wielu jest narzędziem codziennego życia.
Źródło: Polskie Radio 24/MT
REKLAMA