Ważą się losy Mińska. Milinkiewicz: dla Kremla integracja z Białorusią to priorytet, brakuje ostrej reakcji Zachodu

2021-02-22, 17:30

Ważą się losy Mińska. Milinkiewicz: dla Kremla integracja z Białorusią to priorytet, brakuje ostrej reakcji Zachodu
Protesty w Mińsku w sierpniu 2020 roku. Foto: Shutterstock.com / Castleski

- Walka o niezależność Białorusi toczy się każdego dnia. Choć kampania integracyjna Kremla na co dzień nie rzuca się w oczy, to trzeba mieć świadomość, że Moskwa obecnie koncentruje swoją uwagę przede wszystkim na Białorusi. Dlaczego? Idea neoimperialna Kremla nie może być zrealizowana bez Białorusi, zwłaszcza po przegranej na Ukrainie - zauważa Aleksander Milinkiewicz, b. kandydat opozycji na prezydenta Białorusi, w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.


Powiązany Artykuł

Kreml free 1200 zima
Ekspert OSW: Kreml szantażuje Europę, nie wierzy w sankcje UE i może wznowić działania zbrojne przeciw Ukrainie

B. kandydat na prezydenta Białorusi Aleksander Milinkiewicz w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl przestrzega przed nie zawsze dość dobrze rozumianym na Zachodzie zagrożeniem, dotyczącym integracyjnych zakusów Kremla wobec Białorusi.

Aleksander Milinkiewicz zaznacza, że Kreml, utraciwszy Ukrainę, koncentruje teraz swoją uwagę na Mińsku, łącząc z nim neoimperialne plany.

- Brakuje adekwatnej do wagi zagrożenia reakcji Zachodu w tej kwestii - podkreśla Aleksander Milinkiewicz.

- Brak jest ostrego słowa z Brukseli i z Waszyngtonu, w kwestii tego, że Zachód rozumie, jaką politykę prowadzi Moskwa. Brak też stwierdzeń, że jeśli Moskwa będzie próbowała przeprowadzić aneksję Białorusi, czy to ekonomiczną, czy polityczną, to będzie Rosję drogo kosztować. Trzeba oświadczeń, że w takiej sytuacji Zachód nie będzie neutralny, bierny, nie stwierdzi, że Białoruś to strefa interesów Putina. Należy stwierdzić, że Białoruś to sąsiad Unii Europejskiej i Zachód dba o jego demokratyczny rozwój, że niepodległość Białorusi jest zagrożona, a Zachód będzie śledził działania i politykę Rosji w tym zakresie. A takie słowa jeszcze nie wybrzmiały. Potrzebne są także  świadczenia, że w oczach demokratycznego świata obecna władza pozbawione jest legitymacji - zaznaczył nasz rozmówca.

Aleksander Milinkiewicz podkreśla, że trzeba robić wszystko, by zapobiec temu niebezpieczeństwu, jakim jest jeszcze większe ograniczenie niezależności Białorusi przez Moskwę.

Neoimperialne hasła Putina

Aleksander Milinkiewicz zwraca uwagę, że bez wątpienia Putin będzie kontynuował politykę neoimperialną, a to oznacza rosnące zagrożenie dla suwerenności Białorusi. -  Nikt nie wątpi, ani wśród naszych sąsiadów, ani w Europie i w USA, ani w b. republikach radzieckich, że Rosja prowadzi ostrą neoimperialną politykę. Dopóki Putin pozostanie u władzy, taka polityka będzie kontynuowana. "Odnawiamy imperium, jesteśmy wielkim narodem, wielkim państwem, wstajemy z kolan" - to hasło polityki Putina - zauważył nasz rozmówca.

Aleksander Milinkiewicz ostrzega, że Kreml będzie starał się zrealizować swój plan uzależnienia Białorusi, nawet jeśli nie będzie demonstrował swoich starań publicznie.

Pomoc dla Białorusi: potrzebna jest długofalowa strategia i "praca u podstaw"

B. opozycyjny kandydat na prezydenta podkreśla, że na Białorusi należy obecnie inwestować w długotrwałe programy strategiczne - edukacyjne, oświatowe, stypendialne, medialne, rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.  

- Dziś Białorusini wciąż zbyt mało wiedzą o Europie i o reformach, które miały miejsce w innych krajach - i tych skutecznych, i tych, które miały wady. Trzeba o nich nauczać. Co prawda, obecnie władze ograniczają wyjazdy, ale w perspektywie trzeba nadal kontynuować wsparcie wizowe. Białorusini otrzymywali przed pandemią najwięcej na świecie wiz Schengen na 1000 mieszkańców, stąd ludzie mogli przekonać się na własne oczy, jak się żyje na Zachodzie - zauważa.

Działacz podkreśla, że trzeba położyć nacisk na nauki humanistyczne, społeczne, na popularyzowanie wśród Białorusinów wiedzy o tendencjach rozwoju współczesnego świata

-  Białoruś jest byłą republiką sowiecką, i za ZSRR, i jeszcze w czasach caratu podlegała systemowemu wynarodowieniu. Stąd braki w tożsamości, świadomości historycznej, wiedzy o świecie, brak rozumienia zasad demokratycznych. Ważne jest zdefiniowanie w świadomości Białorusinów, jakie państwo będziemy budować, w jaką stronę zmierzamy, co będziemy zmieniali  - mówi b. opozycyjny polityk.

B. kandydat opozycji na prezydenta Białorusi podkreślił także, że bardzo ważną inicjatywą jest opracowywany obecnie przez Komisję Europejską, zainicjowany przez Polskę, plan Marshalla dla wolnej i demokratycznej Białorusi.


Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył niedawno, że potrzebna jest bliższa integracja Białorusi z Rosją, realizacja zapisów umowy o Państwie Związkowym, łącznie ze wspólną walutą. Zabrzmiało to groźnie. W Rosji mają miejsce protesty - i z pewnością Kreml stara się odwracać od nich uwagę świata. Z drugiej strony wiemy, że zakusy Kremla na niezależność Białorusi nie są czymś pozorowanym. Kreml stara się dążyć do uzależnienia Białorusi. Czy pana zdaniem Rosja zaczyna teraz nowy etap na tym polu, nową kampanię?

Aleksander Milinkiewicz, b. kandydat na prezydenta Białorusi: Nikt nie wątpi, ani wśród naszych sąsiadów, ani w Europie i w USA, ani w b. republikach radzieckich, że Rosja prowadzi ostrą neoimperialną politykę. Dopóki Putin pozostanie u władzy, taka polityka będzie kontynuowana. "Odnawiamy imperium, jesteśmy wielkim narodem, wielkim państwem, wstajemy z kolan" - to hasło polityki Putina.

Szokiem dla Kremla była porażka w kwestii Ukrainy. Kreml myślał, że przyłączy Ukrainę już na zawsze, że większość Ukraińców czeka na rządy Rosjan. A jednak pomylili się - czekali na nich bynajmniej nie wszyscy i nie wszędzie. Reżim na Kremlu utracił Ukrainę na zawsze.

Ukraińcy nie przebaczą Moskwie ani wojny, która toczy się na wschodzie kraju, ani aneksji Krymu. Agresja Kremla sprawiła, że na Ukrainie doszło do szerokiej konsolidacji tożsamości i świadomości narodowej, rozpowszechnienia języka ukraińskiego. Oczywiście intencje Putina były odwrotne.

Przegrawszy na Ukrainie, Kreml, by móc dalej realizować imperialny projekt rosyjskiego świata, tzw. ruskiego miru, za żadną cenę nie chce stracić Białorusi.

Gdyby Kreml utracił Białoruś, gdyby nie tyle weszła ona w skład Zachodu, co nawet stała się neutralna, to byłby ogromny cios w politykę Putina i w wiarę, że odnowi imperium. A właśnie dzięki tej wierze Putin podbił serca Rosjan w czasie aneksji Krymu - jego popularność wzrosła do niewiarygodnego poziomu ponad 80 procent poparcia.

Kreml stosuje takie zabiegi na materii społecznej, jakim była aneksja Krymu, gdy Rosja ma duże problemy wewnętrzne, na płaszczyźnie gospodarczej albo politycznej.

By móc jeszcze raz wzbudzić poczucie imperialnej "wielkości", którą wpaja się Rosjanom, Kreml musi utrzymać kontrolę nad Białorusią, lub, jeszcze lepiej, dołączyć Białoruś do Rosji.

Tymczasem, choć na Białorusi dziś najczęściej słyszymy język rosyjski, to historia nie jest wcale tak bardzo "wspólna" z Rosją, jak przekonuje Kreml. Kreml nie przyzna, że wspólną historię Białorusini dzielą przede wszystkim z Polską, Litwą, Ukrainą. Rosyjskie imperium pochłonęło Białoruś dopiero w końcu 18. wieku, po trzecim rozbiorze Polski.

Białoruś ma europejską historię i kulturę. Ma też europejską mentalność, było to widać podczas niedawnych protestów. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że w czasach Związku Radzieckiego miało miejsce wynarodowienie na masową skalę, zamykano szkoły białoruskie, a nawet dziś w kraju nie ma żadnego uniwersytetu białoruskojęzycznego.

Miała też miejsce szeroko zakrojona rusyfikacja.

Trzeba pamiętać, że walka o Białoruś toczy się każdego dnia. Kampania integracyjna, o której przypomina Dmitrij Miedwiediew, jest najczęściej prowadzona w ukryciu, do tego szermuje się propagandowymi hasłami - że niby na Zachodzie nikt na Białorusinów nie czeka.

Trzeba pamiętać, że Kreml obecnie koncentruje swoją uwagę przede wszystkim na Białorusi, bo główna idea imperialna nie może być zrealizowana w przypadku jej utraty.

To zagrożenie nie zniknie. Miedwiediew mówił o integracji i dwa lata temu. Na Kremlu zastanawiano się wówczas, jak przedłużyć kadencje Putina. Pojawił się pomysł, że Rosja i Białoruś stworzą jedno państwo ze wspólnym godłem, parlamentem i z rosyjskim rublem jako walutą.  Putin miałby być prezydentem  nowego zjednoczonego państwa Rosji i Białorusi. Łukaszenka podpisał wówczas wiele szkodliwych dokumentów integracyjnych, oprócz tych z ostatniej puli, najważniejszych dla "cara Putina".

Dziś sytuacja jest inna niż dwa lata temu -  Łukaszenka jest słaby, jest uzurpatorem, nie jest uznawany przez państwa zachodnie i swój naród. Jego władzę uznają tylko resorty siłowe.

Na szczęście dla Białorusinów, dzisiaj nie tylko liderzy państw decydują o tym, jaki będzie los Białorusi. Głównym aktorem na Białorusi obecnie stał się odrodzony naród białoruski.

W ciągu paru miesięcy zrobiliśmy potężny krok w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, w pokonywaniu strachu, budowaniu tożsamości, budowie solidarności.

Nieoczekiwanie dla Putina i kremlowskich ekspertów, szczęśliwie dla nas, ogromne manifestacje  odbyły się pod historycznymi biało-czerwono-białymi sztandarami. To są flagi niepodległościowe.

Przypuszcza się że Putin na początku planował pozbyć się Łukaszenki, którym jest zmęczony, zastąpić go "lepszym nowym Łukaszenką", przy tym wzmocnić rolę parlamentu, w którym wedle jego zamysłów miałaby dominować promoskiewska frakcja.

Ostatecznie wsparł Łukaszenkę i nadal to czyni.

Na Białorusi nie powstały struktury prokremlowskie, które cieszyłyby się popularnością. Odwrotnie, wzrosły nastroje demokratyczne i niezależnościowe. Naród mimo represji naród będzie walczył z reżimem o niepodległość, wolność i godność.

To,  co się zdarzyło, można określić jako rewolucję ludową - Białoruś rozstaje się mentalnie ze Związkiem Sowieckim. To jeszcze nie Majdan ukraiński, bardziej Polska 1980 roku przed stanem wojennym. Nie wykluczam, że i u nas może on mieć miejsce, władza do tego zmierza. Wiemy już jednak, że w taki sposób reżimy nie wygrywają - agresja Łukaszenki i wewnętrzny terror nie prowadzą do zwycięstwa. Łukaszenka umieścił w aresztach tysiące ludzi, ale nie rozstrzygnęło to żadnego problemu,  ani społecznego, ani gospodarczego. Problemy ekonomiczne jeszcze się pogłębią w związku z pandemią i z izolacją międzynarodową. Protesty mają teraz mniejszą liczebność, ale Białorusini nie przegrali.

Rewolucja najczęściej realizuje się falami. Moralnie wygraliśmy, mamy teraz o wiele większe szanse, by Białoruś stała się niepodległa i demokratyczna.

Przy tym wszystkim, warto pamiętać o tym, o czym pan słusznie powiedział: zagrożenie dla Białorusi ze strony Rosji jest stałe i to się nie zmienia.

Rosyjska idea imperialna zakłada pełne podporządkowanie sobie Białorusi.

Kreml przez cały czas będzie miał zakusy na Białoruś i trzeba o tym pamiętać. Czy wypowiedź Miedwiediewa o próbach integracji obu krajów zwiastowała nowe naciski, nowe działania ze strony Moskwy?

Może to być test, sondowanie, jakie będą reakcje na te słowa byłego premiera Dmitrija Miedwiediewa. Białoruskie społeczeństwo nie będzie jednak odpowiadać pozytywnie na takie oferty. Nowe pokolenie chce żyć w wolnym europejskim kraju.

Dla Moskwy słabość Łukaszenki to większe szanse na integrację. Zachód wstrzymał programy współpracy z rządem Łukaszenką. Dyktator jest wyjątkowo słaby. Przypomnijmy jednak, że gwarantem niepodległości obecnie staje się naród białoruski..

Putin miał szansę, by częściowo zyskać sympatię protestujących,  na Białorusi nie ma tak ostrych jak na Ukrainie nastrojów antyrosyjskich. Mógł nie uznać Łukaszenki, nie wspierać uzurpatora. Przestraszył się jednak i stanął po stronie Łukaszenki.

Widzieliśmy, że to Putin ocalił Łukaszenkę. Bez jego wsparcia dyktator by upadł.

Dlatego na Białorusi prorosyjskie sympatie bardzo słabną. Białorusini nie mogą przebaczyć Putinowi, że w czasie przelewu krwi, tortur i gwałtów wspierał Łukaszenkę. To oznacza, że szanse na odnowienie imperium kosztem Białorusi spadają.

Jak Zachód może przeciwdziałać scenariuszom Putina, realizowanym wbrew woli Białorusinów? Z jednej strony - w uchwalonym przez Kongres i podpisanym w grudniu przez poprzedniego prezydenta USA akcie o Białorusi, "Belarus Democracy, Human Rights, and Sovereignty Act", wpisano możliwość sankcji dla urzędników Państwa Związkowego, uznano, że polityka USA powinna zakładać nieuznawanie Aleksandra Łukaszenki, że Rada Koordynacyjna jest ciałem uprawnionym do przeprowadzenia tranzytu władzy.

Z drugiej strony obecnie najlepszym wyjściem byłyby dialog i wolne wybory na Białorusi.

Po manifestacjach, w których uczestniczyło ponad milion osób, widać, że mamy wielką szansę, by wywalczyć swoją wolność. To jest nasze zadanie. Nikt za nas go nie wykona, nawet najbardziej wspierający nas sąsiedzi.

Jednak podkreślmy - solidarność innych krajów jest dla nas niezwykle ważna - tak było także wcześniej w przypadku Polski, która walczyła o swoją niepodległość i niezawisłość od Związku Radzieckiego.

Solidarność jest ważna we wszystkim formach. Widzimy, że ona jest okazywana Białorusinom - nie można powiedzieć, że jej brakuje. Na pewno Stany Zjednoczone z prezydentem Joe Bidenem udzielą Białorusi więcej uwagi. Solidarni z nami są sąsiedzi, Polska, Litwa, nawet Ukraina, lider której przedtem miał dobre stosunki z Łukaszenką.

Polska z pewnością pozostanie krajem najważniejszym w tym łańcuchu solidarności, od lat wspierała Białoruś w zakresie edukacji, kultury, rozwoju organizacji młodzieżowych, niezależnych związków zawodowych. To olbrzymia pomoc. Warszawa realizuje dla Białorusi ważne i skomplikowane projekty, jak Program Rządu RP imienia Konstantego Kalinowskiego dla relegowanych studentów białoruskich, jak białoruska telewizja Biełsat.

Dzisiaj jest ważna solidarność całego Zachodu i konsolidację stanowisk. Wiadomo, że nie wszystkie kraje w Europie poważnie się angażują w sprawy białoruskie, zatem rola naszych sąsiadów z UE jest ogromna, jeśli chodzi o przekazywanie informacji, budowanie szerokiego frontu przeciwko dyktatorom, konsolidację opinii Zachodu w kwestii Białorusi.

Demokratyczne kraje nie mają aż tak wiele instrumentów, by reagować na to, co się dzieje na Białorusi. Zawsze byłem zwolennikiem sankcji personalnych, które są raczej oceną moralną, bardzo ważną, lecz nie wystarczającą dla rozwiązania kryzysu.

W kwestii pomocy Białorusi postawiłbym obecnie na programy strategiczne. Wcześniej czy później one przyniosą efekty.

Nie chodzi bowiem tylko o odejście Łukaszenki. Największym problemem dla nas jest zmiana mentalności ludzi, pozbawienie się sowieckiego sposobu myślenia o sobie i o świecie. Doprowadzenie do zmian w myśleniu to najważniejsze zadanie - a to nie dzieje się szybko.

To może być trudne, po latach komunistycznej propagandy, nauczaniu ideologii w szkołach, wychowania w zakładach pracy, w wojsku, po latach fałszowania historii…

Historyczne zmiany potrzebują wysiłku. Białoruś jest ważnym sąsiadem UE, i z punktu widzenia bezpieczeństwa, i współpracy gospodarczej oraz sąsiedzkiej. Polska to rozumie. Dobrze byłoby, aby także Unia Europejska wspierała długoterminowe projekty dla Białorusi.

A czego brakuje mi w stanowisku Zachodu? Po pierwsze brak ostrego słowa i stanowczej pozycji w Brukseli i w Waszyngtonie, w kwestii tego, że Zachód rozumie że Moskwa wzmacnia neoimperialną politykę wykorzystując agonię uzurpatora Łukaszenki.

Po drugie brakuje stwierdzeń, że jeśli Moskwa będzie próbowała przeprowadzić aneksję Białorusi, czy to ekonomiczną, czy polityczną, to będzie Rosję drogo kosztować i że w takiej sytuacji Zachód nie będzie neutralny, bierny, nie stwierdzi, że nasz kraj to strefa interesów Putina. Oświadczy natomiast, że Białoruś to sąsiad Unii Europejskiej i dla Zachodu są bardzo ważne demokracja i niepodległość Białorusi.

A takie słowa jeszcze nie wybrzmiały. Najczęściej mowa jest o dyktaturze Łukaszenki. To oczywiście bardzo ważne. Jednak trzeba mówić i o tym, że niepodległość Białorusi jest zagrożona i Zachód nie zostanie obojętny wobec tego zagrożenia.

Ważne jest, by nikt nie miał wątpliwości co do determinacji UE w tej sprawie.

Nawet odchodząca kanclerz Niemiec Angela Merkel, ostrożna, mądra polityk, mówiła, że wobec agresorów należy wprost i otwarcie prezentować swoje stanowisko. Jeśli Niemcy zaczną prezentować taką postawę, sytuacja się poprawi. Po lekcjach wojen w Mołdawii, Gruzji, po wojnie na Ukrainie, Zachód powinien wyciągnąć wnioski.

Na Zachodzie na rozwój relacji z Rosją patrzy się przez pryzmat tego, że dyplomacja potrzebuje kompromisu. To prawda, ale nie w przypadku państwa prowadzącego politykę imperialną. Na Kremlu postrzega poszukiwanie kompromisu nie jako siłę, ale jako słabość.  Moskwa wówczas zaczyna ostro traktować drugą stronę. Kreml ma historycznie inną mentalność niż Europa.

Między wierszami pan poniekąd już odpowiedział na pytanie, czego spodziewać się dalej, mówiąc o możliwym zaostrzeniu represji na Białorusi, o tym, że potrzebne są długoterminowe programy wsparcia. Co można powiedzieć jeszcze, jeśli zastanawiać się, jak będzie rozwijała się sytuacja na Białorusi? Protesty zmniejszyły się, jeśli chodzi o udział w akcjach ulicznych. Czy wiosną mogą powrócić?

Białoruś będzie wolnym państwem. Nie wiemy jednak, kiedy to nastąpi i za jaką cenę. Nikt nie wie, czy wiosną zobaczymy kolejne tak liczne protesty na Białorusi. W Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego też dominowało załamanie. Niektórzy myśleli, że Solidarność nigdy się nie odrodzi, a jednak zwyciężyła za kilka lat. Na Białorusi ludzie nie są załamani, ale są rozczarowani. Do tego dziś trzeba brać pod uwagę, że pewne procesy zachodzą w czasie szybciej - tak jest w erze Internetu.

Ludzie protestowali codziennie przez długie miesiące. Są ofiary śmiertelne, wielu padło ofiarą przemocy w więzieniach, setki mają procesy karne. Nie możemy potępiać Białorusinów za to, że przez kilka miesięcy wychodzili na protesty, a teraz tego nie czynią. Pewne jest jedno: Białorusini już nie wrócą do przeszłości. Nigdy nie będzie tak jak wcześniej.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że możliwe są różne formy protestów. Jeśli obecnie nie ma tak licznych demonstracji, choć teraz już wiemy, że mogą one pojawić się każdego dnia, to bardzo ważna jest praca edukacyjna, praca u podstaw, którą i Polska wykonywała podczas swojej niewoli po rozbiorach. Chodziło przede wszystkim o edukację i oświatę.

Dziś na Białorusi ludzie wciąż zbyt mało wiedzą o Europie, o reformach, które miały miejsce w innych krajach - i tych skutecznych, i tych, które miały wady. Trzeba o nich nauczać. Władze ograniczają wyjazdy, ale trzeba nadal wspierać i kontynuować wsparcie wizowe.  Białorusini otrzymywali przed pandemią najwięcej na świecie wiz Schengen na 1000 mieszkańców, stąd ludzie mogli przekonać się na własne oczy, jak się żyje na Zachodzie.

Trzeba prowadzić dyskusje o tym, co będzie się działo na Białorusi w przypadku upadku dyktatury. Wiemy, że ludzie nie chcą być niewolnikami. Trzeba zatem odpowiedzieć na kolejne pytanie - co i jak będziemy robić, gdy nie będzie już dyktatorskiego reżimu. Źle, że spóźniamy się z reformami, ale jeśli wyciągniemy wnioski z doświadczeń sąsiadów, to możemy przejść transformację szybciej.

Na różnych etapach historii potrzebne są różne metody pracy. Nie załamywałbym się tym, że fala protestów obecnie opadła. Potencjał protestu nie jest unicestwiony. Przyjdą następne fale. Ludzie nie wybaczą reżimowi agresji, krwi, śmierci, przemocy. Cenią swoją wolność, bo zapłacili za nią wielką cenę.  Wiedzą już, że bez ich aktywnego udziału w polityce sytuacja na

Łukaszenka jest i zostanie człowiekiem przeszłości. Musimy przekonać naszych ludzi, że reformy nie są takie straszne. Są trudne, ale inni zdołali je przeprowadzić - Białorusini nie są gorsi.

Zapewne ważny będzie plan Marshalla i plany wsparcia dla wolnej Białorusi.

To, że o tym mówi się teraz, ma ogromne znaczenie. Solidarność jest bardzo ważna, bardzo dobrze także, że liderzy państw spotykają się ze Swiatłaną Cichanouską, liderem protestu na Białorusi. 

Gdy mówimy o reformach, ludzie zauważają, że po odejściu Łukaszenki gospodarka będzie w bardzo złym stanie.

Ważne jest zatem opracowanie i realizacja swego rodzaju planu Marshalla dla Zachodu, a to nie kosztuje zbyt drogo. A zyskać na tym może wiele każda ze stron.

Zauważmy też, że podczas wcześniejszych protestów nie mówiono o takich planach. Obecnie jest inaczej - widać, że Białorusini zademonstrowali siłę ducha i woli, wszyscy się przekonali, że nasza Ojczyzna to Europa.

Na koniec mogę powiedzieć na pewno: Białoruś wywalczy wolność.

Dziękuję za rozmowę.

 

 ***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej