Wojna na Ukrainie wstrząsnęła światem, rywalizacja mocarstw głównym konfliktem. Geopolityczne podsumowanie 2022 roku

- Sukces Ukrainy zagrażał rosyjskiemu imperializmowi. Za sprawą tej wojny Polska jest o wiele cenniejszym sojusznikiem i o wiele ważniejszym krajem w Europie. UE zaś jest w nieustającym kłopocie, bo jest ona tworem na inną pogodę geopolityczną, ale to rywalizacja Chin z USA jest głównym konfliktem obecnego świata - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Bartłomiej Radziejewski, dyrektor i założyciel "Nowej Konfederacji".

2022-12-24, 09:00

Wojna na Ukrainie wstrząsnęła światem, rywalizacja mocarstw głównym konfliktem. Geopolityczne podsumowanie 2022 roku
Żyjemy w wielobiegunowym systemie, a taki system ze swej natury jest dużo bardziej niestabilny i obfity w konflikty - uważa Radziejewski. Foto: Forum/STRINGER

24 lutego Władimir Putin rozpętał na Ukrainie największą wojnę na Starym Kontynencie od czasu II wojny światowej, wielka chińsko-amerykańska rywalizacja o dominację światową nabiera coraz większego rozpędu, Unia Europejska zaś targana jest kryzysami - zarówno gospodarczym, jak i kryzysem przywództwa, czyli politycznym. "Obyś żył w ciekawych czasach" głosi stare chińskie przysłowie, a właściwie przekleństwo. Nam przyszło żyć w przełomowym okresie i burzliwych czasach.

Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: Nie ma wątpliwości, że wojna na Ukrainie była najważniejszym wydarzeniem 2022 roku. Jak mocno wpłynęła ona na ład międzynarodowy i jakie wnioski można już wyciągnąć po blisko dziesięciu miesiącach pełnoskalowej wojny?

Bartłomiej RadziejewskiTo był duży wstrząs geopolityczny. Ta wojna zatrzęsła światem i mocno wpłynęła nie tylko na Europę, ale także na szereg innych kontynentów. Należy jednak postrzegać to wydarzenie we właściwych proporcjach – to nie jest żaden początek nowej epoki, lecz ciąg dalszy międzyepoki, która zaczęła się w okolicach 2008 roku, a charakteryzuje się ona chaotyczną przemianą ładu międzynarodowego.

Wojna na Ukrainie, mimo ogromu konsekwencji, jak dotąd nic nie zmieniła w samej strukturze ładu międzynarodowego, bo lista mocarstw się nie zmieniła. Lubimy myśleć o tej wojnie jako o cezurze, po której nic już nie będzie takie samo, natomiast bazowa struktura ładu międzynarodowego z dwoma supermocarstwami - USA i Chinami, a także z Rosją i Indiami pośród wielkich mocarstw oraz szeregiem pomniejszych mocarstw - jest taka sama. Oczywiście jest cały szereg skutków mniejszego kalibru niż generalna zmiana ładu światowego, takich jak kryzys energetyczny w Europie, historyczne rozstrzenie NATO o Szwecję i Finlandię, duży kryzys polityczny w UE, odnowa amerykańskiego przywództwa na Starym Kontynencie oraz na Zachodzie, a także kryzys żywnościowy.

REKLAMA

Jak Pan postrzega decyzję Putina o pełnoskalowej inwazji - czy po blisko dziesięciu miesiącach krwawych walk Rosja wzmocniła swoją pozycję na arenie międzynarodowej, czy jednak osłabiła?

Federacja Rosyjska stoi na wyraźnie gorszej pozycji niż przed 24 lutego. Rosja jest osłabiona międzynarodowo i widać to chociażby poprzez lekceważący sposób komunikacji z Putinem przez przywódcę Turcji czy Iranu. Ważniejsza jest jednak esencja, czyli to, jak Rosja osłabła gospodarczo, wojskowo i politycznie. Głównym motywatorem Moskwy do tego, żeby z tak wielką zaciekłością prowadzić tę wojnę, jest moim zdaniem fakt, że gdyby dalej pozwoliła ona Ukrainie wędrować na Zachód, modernizować swoją gospodarkę i wojsko, to pojawiłoby się wkrótce pytanie – dlaczego zatem tą ścieżką ma nie podążyć Białoruś, Kaukaz, a może i samo społeczeństwo rosyjskie?

Sukces Ukrainy zagrażał rosyjskiemu imperializmowi, a tym samym całemu przedsięwzięciu państwowemu, czyli w ten sposób zagrażał samej pozycji mocarstwowej Rosji. Druga główna sprawa to wybór momentu i sposobu: tu Kreml w nieprawdopodobny wręcz sposób przekalkulował. Powinien był wiedzieć, jak mało prawdopodobne jest szybkie i miażdżące zwycięstwo, na jakie ewidentnie obliczona była inwazja z 24 lutego, a jednak w jakiś sposób tego nie wiedział. W efekcie oglądamy potwornie brutalny, i w tej brutalności przewlekły, konflikt.

Zatem jaką pozycję Rosja zajmuje w systemie międzynarodowym?

Pozycja Rosji się zachwiała. Moskwa z jednej strony broni swojej pozycji mocarstwowej w tej wojnie - i gdyby nie ten konflikt, to tę pozycję z czasem mogłaby utracić - a z drugiej strony jej pozycja osłabła w wyniku tego starcia. Rosja się wykrwawia, słabnie, jest izolowana na arenie międzynarodowej, otrzymała potężne ciosy gospodarcze. Niemniej pozostaje ona mocarstwem.

Na jakiej podstawie wciąż zaliczamy Rosję do grona wielkich mocarstw? Gospodarczo i demograficznie Moskwa jest słaba, a teraz wojna na Ukrainie trochę odmitologizowała jej potęgę militarną.

To dość powszechny pogląd wśród specjalistów ds. systemu międzynarodowego, a gospodarka nie jest jedynym wyznacznikiem potęgi. Demograficznie Rosja się zwija, ale wciąż ma, przypominam, zdecydowanie największą populację w Europie. Jednocześnie wciąż ma też jedną z najsilniejszych armii świata, największe terytorium i jeden z dwóch największych potencjałów nuklearnych na globie. Do tego dochodzi olbrzymia baza surowcowa, w szczególności węglowodory, i parę jeszcze czynników.

REKLAMA

Maciej Zieliński/PAP Maciej Zieliński/PAP

Jak z kolei zmieniła się pozycja Polski przez ten rok? Tu również nie da się uciec od wydarzeń na Ukrainie.

Wojna na Ukrainie spowodowała gwałtowny wzrost pozycji Polski. Jesteśmy kluczowym sojusznikiem Ukrainy, Stanów Zjednoczonych i całego kolektywnego Zachodu w tej wojnie. Bez Polski trudno sobie wyobrazić przetrwanie Ukrainy do obecnego momentu – powoduje to sama nasza geografia i fakt, że przez nasze terytorium biegną najkrótsze i najbardziej efektywne linie komunikacyjne z dostawami sprzętu wojskowego i pomocy humanitarnej oraz gospodarczej na Ukrainę. Decyzja Polski, żeby tak zdecydowanie wesprzeć Ukrainę, jest absolutnie kluczowa dla przebiegu tej wojny. Polska obecnie jest o wiele cenniejszym sojusznikiem i o wiele ważniejszym krajem w Europie. Pozostaje pytanie, na ile te fakty wykorzystujemy i na ile może to mieć trwały efekt.

To zostańmy jeszcze w Europie, która targana jest bezpośrednimi skutkami wojny, luźnej polityki monetarnej i walki z COVID-19, czyli mówimy tu o poważnym kryzysie energetycznym, wysokiej inflacji, a zwłaszcza tak mocno odczuwalnym wzroście cen żywności i energii, a do tego należy dodać fatalne skutki uzależnienia energetycznego od Rosji. Jak zatem zmieniła się pozycja UE w 2022 roku?

UE zachowuje się wobec wojny na Ukrainie podobnie do tego, jak zachowywała się podczas pandemii, czyli na początku słabo i z dużymi różnicami interesów, ale z czasem coraz bardziej efektywnie i w sposób bardziej zjednoczony. UE oczywiście nie jest w stanie przełamać różnicy interesów takich jak np. między Polską a Węgrami, ponieważ te różnice są zbyt duże. Ta wojna jest wyzwaniem, które spowodowało kryzys, w trakcie którego Unia zmienia się i stwarza na nowo. Przykładem jest chociażby propozycja KE ws. zaciągnięcia wspólnych długów na potrzeby pomocy Ukrainie - miałyby one być w o wiele większym stopniu wspólne niż te długi covidowe. Byłaby to mocniejsza federalizacja niż w trakcie planów odbudowy po pandemii.

UE zmienia się niespiesznie, ale niebagatelnie w trakcie tego konfliktu. Kolejnym przykładem są maksymalne ceny rosyjskiej ropy. To bardzo poważne uderzenie w gospodarkę Kremla. Pomimo całej fali krytyki, która wylała się na UE, nie jest ona graczem, który nie reaguje. Unia jest jednak w nieustającym kłopocie, który wojna na Ukrainie tylko uwypukliła, bo jest ona tworem na inną pogodę geopolityczną – powstała w spokojnych czasach głębokiej wiary w koniec historii, w których liczyły się głównie wskaźniki wzrostu gospodarczego, a obecnie mamy powrót do klasycznej wojny w nowoczesnym wydaniu – są z jednej strony dywizje pancerne, a z drugiej strony drony i kluczowa rola łączności satelitarnej.

Maciej Zieliński/PAP Maciej Zieliński/PAP

Zasadnicze znaczenie mają jednak USA, które bardzo wyraźnie przejęły dowodzenie w kolektywnym Zachodzie po 24 lutego i skutecznie narzuciły swoją agendę Europie. Kompromitacja Niemiec, Francji i wszystkich zwolenników ścisłej współpracy z Rosją tylko ułatwiła Amerykanom przejęcie sterów w Europie.

REKLAMA

Co mijający rok zmienił w od lat toczącej się rywalizacji USA z Chinami?

Powiązany Artykuł

China 1200 pap.jpg
"Orwellowski system". Jak działa totalna inwigilacja w Chinach?

Ta rywalizacja jest głównym konfliktem obecnego świata o znacznie większej wadze geopolitycznej niż wojna na Ukrainie, ponieważ to rywalizacja dwóch największych gospodarek świata i dwóch największych mocarstw. W tym roku ta rywalizacja była dosyć spokojna. Joe Biden początkowo nie zaprezentował czytelnej koncepcji powstrzymywania Chin poza tym, że podtrzymał konsensus między demokratami a republikanami, a także w obrębie samej partii demokratycznej, co do faktu, że Chiny należy powstrzymywać. Do zasadniczej zmiany doszło w październiku, gdy obserwowaliśmy poważną eskalację na tle półprzewodników – Amerykanie zastosowali najpoważniejsze uderzenie w ciągu całej historii konfliktu z Chinami. Może to prowadzić do bardzo poważnego osłabienia gospodarki Pekinu, ale także rykoszetem może uderzyć w gospodarkę światową i w samych Amerykanów, stąd zrozumiała ostrożność Waszyngtonu w egzekucji tych regulacji, jak i chiński spokój.

Z pewnością jednak intensywność tego konfliktu stopniowo rośnie, przy coraz większym przekonaniu w Waszyngtonie, że wojna handlowa nie działa i USA przegrywają ją z Chinami, a przełomu nie widać. USA chcą stłamsić chiński sektor procesorów, aby Państwo Środka nie było w stanie rozwinąć własnego potencjału w tym zakresie. Amerykanie pokazują jednocześnie, że współczesna supermocarstwowość jest ściśle powiązana z potencjałem w sektorze półprzewodników.

Nie da się ukryć, że obaj giganci przechodzą przez poważne kłopoty wewnętrzne, a do tego wymieniają między sobą ciosy.

Mamy poważne turbulencje gospodarki chińskiej wynikające z wewnętrznych kłopotów, podobnie sytuacja wygląda w USA i tym samym w gospodarce światowej. Obserwujemy już cały szereg problemów gospodarczych w tym roku, takich jak duży wzrost cen energii i żywności. Amerykanie dochodzą również do granic manipulowania pieniądzem. Hojna polityka Bidena, która jednocześnie oferowała obfite programy stymulacyjne i bardzo ambitną politykę zagraniczną, czyli ta wszechimperialna polityka podtrzymania amerykańskiej obecności na wszystkich frontach, była możliwa głównie za sprawą tego, że administracja Bidena w porozumieniu z bankiem centralnym i elitami finansowymi na wielką skalę "drukowała" pieniądze – w latach 2020-2021 FED (System Rezerwy Federalnej) wydrukował kilka razy więcej dolarów niż podczas "luzowania ilościowego" za kadencji Baracka Obamy, co walnie przyczyniło się do globalnej inflacji. Teraz doszło do zaostrzenia polityki pieniężnej i zawieszenia lub zakończenia ery zerowych stóp procentowych, co oznacza dużo większy koszt pieniądza i większą trudność w prowadzeniu tak hojnej polityki. 

Jak zatem widzi Pan najbliższe lata tej rywalizacji?

Chiny to największe wyzwanie dla USA w historii – zarówno III Rzesza, cesarska Japonia, jak i Związek Sowiecki nie były tak trudnym przeciwnikiem jak Państwo Środka. Od około 8 lat Chiny pod względem parytetu siły nabywczej są większą gospodarką niż USA, a dotąd nie było skutecznej polityki ich powstrzymania. Działania Obamy i Trumpa poniosły porażkę i Amerykanie przegrywają, ale sprawa jest wciąż otwarta, bo uderzenie w półprzewodniki pokazało światu, że Waszyngton ma jeszcze mocne karty w ręku. Jednak Chiny nie wycofają się, nawet jeżeli USA wywołają kryzys gospodarczy w Pekinie – taki kryzys można przetrwać, można się po nim odbudować i ta rywalizacja potrwa jeszcze długo.

REKLAMA

Maciej Zieliński/PAP Maciej Zieliński/PAP

Czeka nas przejście z zimnej wojny w gorącą fazę tego konfliktu?

Nie jestem zwolennikiem tezy o tym, że nastąpi gorąca wojna między nimi. Z szeregu fundamentalnych powodów to bardzo mało prawdopodobne, choć nie niemożliwe. Najbardziej realnym scenariuszem jest kontynuacja zimnej wojny i jej stopniowe zaostrzanie tak jak dotychczas.

Jak Pan w ogólnym obrazie spogląda na nowy rok – szykuje się nam równie niespokojny czas przeplatany kryzysami i wojnami, czy może najgorsze za nami?

Spodziewam się porównywalnie niespokojnego roku i wiążę to z niespokojnymi czasami, w których żyjemy. Nastąpiła poważna destabilizacja systemu międzynarodowego i skończył się już jednobiegunowy ład z niekwestionowaną dominacją Stanów Zjednoczonych, a zatem żyjemy w wielobiegunowym systemie, a taki system ze swej natury jest dużo bardziej niestabilny i obfity w konflikty. Nie spodziewam się jednego wielkiego konfliktu, zderzenia supermocarstw w postaci wojny nuklearnej czy konwencjonalnej wojny światowej. Czeka nas wiele małych i średnich konfliktów, a także prób rozpychania się w systemie międzynarodowym graczy pokroju Rosji.

Niewątpliwie wielkim wydarzeniem, które będzie miało swoją kontynuację w 2023 roku, jest wciąż wojna na Ukrainie. Po zakończeniu tej wojny powinniśmy spodziewać się pewnego uspokojenia, bo Rosja przez pewien czas nie będzie zdolna do generowania podobnych konfliktów – będzie zbyt osłabiona i zbyt wykrwawiona. Mogą jednak nastąpić burzliwe wydarzenia i kryzysy w innych częściach świata, które nie będą nas tak emocjonować jak rosyjska agresja, tak jak niestety mało nas obchodzi straszliwa katastrofa humanitarna w Jemenie czy brutalne konflikty w Afryce, ponieważ są one daleko od nas i nie mamy tam ulokowanych uczuć jak na Ukrainie. Gdy podobne rzeczy dzieją się za naszą wschodnią granicą, to wydaje nam się, że świat się wali. Jednak powrotu do dawnej spokojnej epoki już nie ma, świat jest zbyt niestabilny – trwa swego rodzaju walka wszystkich ze wszystkimi o nową pozycję w świecie.

Rozmowa przeprowadzona 7 grudnia 2022 r., autoryzowana 16 grudnia.

REKLAMA

kor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej