Pakiet 50 mld euro dla Ukrainy. Dr Kędzierski: zapewni jej przetrwanie, ale nie zmieni sytuacji na froncie

- Pakiet Unii Europejskiej dla Ukrainy zostanie przeznaczony na uregulowanie bieżących płatności. Nie zmieni sytuacji na froncie. W tym kontekście kluczowy jest amerykański pakiet pomocy militarnej, obejmujący zakup uzbrojenia, a przede wszystkim amunicji - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Marcin Kędzierski, politolog i ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

2024-02-02, 08:15

Pakiet 50 mld euro dla Ukrainy. Dr Kędzierski: zapewni jej przetrwanie, ale nie zmieni sytuacji na froncie
Pakiet 50 mld euro dla Ukrainy. Dr Kędzierski: zapewni jej przetrwanie, ale nie zmieni sytuacji na froncie. Foto: Shutterstock/Pack-Shot & PAP/Leszek Szymański

Łukasz Lubański (portal PolskieRadio24.pl): Na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli został zaakceptowany pakiet pomocy makrofinansowej dla Ukrainy. Mowa o 50 mld euro do 2027 r. Czy pomoc unijna wpłynie na losy wojny? A może jest to "tylko" kroplówka, która ma uchronić Ukrainę przed upadkiem?

Dr Marcin Kędzierski: Jeżeli pakiet rozłożymy na cztery lata - od teraz do końca 2027 r. - to pomoc wyniesie 12,5 mld euro rocznie. To nie są ogromne środki. One umożliwią Ukrainie przetrwanie, utrzymanie podstawowych kosztów funkcjonowania państwa.

Czyli mówimy o pomocy gospodarczej?

Tak, pakiet zostanie przeznaczony na uregulowanie bieżących płatności, które ukraiński rząd musi pokryć. Przypomnę, że PKB Ukrainy w wyniku wojny skurczyło się o 30-40 proc. Przy takim ubytku PKB, trudno jest mówić o zdolnościach Ukrainy do samodzielnego przetrwania. Pod względem gospodarczym - przepraszam za określenie - Ukraina jest trupem. Bez kroplówki z zewnątrz rząd w Kijowie nie jest w stanie regulować wszystkich swoich zobowiązań finansowych.

Pomoc UE nie zmieni jednak sytuacji na froncie. W tym kontekście kluczowy jest amerykański pakiet pomocy militarnej (50 mld dol.), obejmujący zakup uzbrojenia, a przede wszystkim amunicji.

Kwestia amunicji dla Ukrainy została poruszona również podczas szczytu UE w Brukseli.

Unia w marcu 2023 r. złożyła Ukrainie obietnicę, że do końca marca 2024 r. dostarczy milion pocisków artyleryjskich. Wiemy, że UE z tego się nie wywiąże. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell w środę zapowiedział, że do końca marca Ukraina otrzyma 520 tys. pocisków. Z kolei do końca 2024 r. Unia ma przekazać dodatkowe 600 tys. pocisków.

REKLAMA

Jednakże istnieje zagrożenie, że bez znacznego zastrzyku amunicji w najbliższych miesiącach - głównie mówimy o pakiecie amerykańskim - armia ukraińska może nie być w stanie utrzymać frontu.

Nie brzmi to optymistycznie.

Przez moment pojawił się też pomysł odblokowania (i przekazania Ukrainie) zamrożonych 300 mld dol. z rosyjskich rezerw walutowych. Temat pojawił się na początku stycznia, przed szczytem w Davos - wydawało się, że podczas szczytu zostanie rozwinięty, ale tak się nie stało.

Wydaje się, że realizacja tego pomysłu jest mało prawdopodobna. Chociażby ze względu na sprzeciw instytucji, które obawiają się, że taka decyzja może zachwiać stabilnością rynków finansowych, podważyć zaufanie do nich.

Perspektywy, które rysują się przed Ukrainą, na dziś raczej nie są optymistyczne. Wydarzenia z ukraińskiej sceny politycznej, takie jak zamieszanie wokół gen. Wałerija Załużnego czy kolejne afery korupcyjne, które wychodzą na jaw, mogą być próbą szukania winnych wobec niepowodzeń na froncie, zwłaszcza zeszłorocznej kontrofensywy. Oczywiście nie przesądzam, że wojna zakończy się porażką Ukrainy, natomiast jej dalsze losy są zależne od amerykańskiej pomocy, której kontynuacja nie jest pewna. Tym samym zdolność Ukrainy do prowadzenia działań zbrojnych może być w najbliższych miesiącach utrudniona.

REKLAMA

A może pakiet pomocy UE jest reakcją na sytuację w Stanach Zjednoczonych - zarówno na blokowanie środków przez Kongres, jak i ewentualny powrót do władzy Donalda Trumpa, zapowiadającego wycofanie wsparcia dla Ukrainy?

Nie, albowiem pakiet 50 mld euro był negocjowany od miesięcy - nie wszedł w zeszłym roku w życie ze względu na sprzeciw Viktora Orbána, a co najważniejsze - nie dotyczy w zasadzie kwestii pomocy militarnej. Warto przywołać w tym kontekście wypowiedź Emmanuela Macrona, który w tym tygodniu - podczas wizyty w Sztokholmie - powiedział, że nawet gdyby Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w Stanach i wycofał wsparcie militarne dla Ukrainy, to Europa musi przejąć ciężar tych obowiązków. Choć głosy z Niemiec mają już inną wymowę…

To znaczy?

Przykładowo, Christopher Heusgen - przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, który wcześniej był prawą ręką Angeli Merkel i politykiem w jakimś sensie współodpowiedzialnym za reset z Rosją i budowę gazociągu Nord Stream 2 - wskazał przewrotnie, że należy zmusić Władimira Putina, aby zaakceptował rozmowy pokojowe. Podkreślił expressis verbis, że chodzi o format miński. Prawda jest jednak taka, że takich rozmów nie chce Kijów, bo oznaczają one de facto zgodę na rozbiór Ukrainy.

Nie mam przekonania, że istnieje spójna wizja UE dotycząca wojny na Ukrainie. Dostrzegalne jest w tej sprawie choćby napięcie między Francją i Niemcami. Pamiętajmy jednocześnie, że w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach, przejąłby on władzę w styczniu 2025 r. Tymczasem kluczowy dla losów wojny może okazać się ten rok - zanim jeszcze dojdzie do wyborów w Stanach Zjednoczonych.

Czytaj także:

Rozmawiał Łukasz Lubański

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej