Poluje na słonie czy na odszkodowania ?
Takiej sprawy w poznańskim sądzie nie było nigdy. Myśliwy domaga się ponad 37 tysięcy złotych zapłaty za nieudane polowania na słonie w Afryce. Za pierwszym razem zamiast samca ustrzelił słonicę, zaś za drugim słoń był, ale... myśliwy spudłował.
2010-07-20, 16:36
Cała historia rozpoczęła się w 2008 r. Wówczas Waldemar I. otrzymał ofertę polowania na słonie w Zimbabwe. I jako zapalony myśliwy szybko się zgodził. Poleciał więc do Afryki i wybrał się na łowy. W złożonych później przed sądem w Poznaniu zeznaniach podkreślił, że jego celem było upolowanie słonia. Tymczasem na takiego przez pierwsze dni nie natrafił.
Strzelał ale nie chciał
- Nie było nawet jego śladów - stwierdził przed sądem Waldemar I. Jednocześnie zaznaczył, że co prawda ustrzelił samicę, ale zrobił to, gdyż niebezpiecznie zbliżyła się ona do zamieszkujących w obwodzie ludzi. Poza tym oddał on strzał na wyraźną prośbę urzędnika z Departamentu Łowiectwa w Zimbabwe. Dlatego, według I., strzał nie został oddany w ramach polowania.
Chciał ale nie wcelował
Po powrocie do kraju myśliwy złożył reklamację. Wspólnie z organizatorem wyprawy ustalono, że Waldemar I. jeszcze raz poleci na polowanie do Zimbabwe. Jednak i tym razem nie udało się trafić do wymarzonego celu. I choć w czasie nocnego polowania myśliwy oddał strzał do słonia, to jednak był on niecelny. Później tłumaczył, że nocne polowanie jest zabronione i w ogóle nie powinno do niego dojść. Ostatecznie zorganizowano trzeci wyjazd, który zakończył się sukcesem. Waldemar I. upolował wielkiego słonia.
Mimo to nie zapomniał o poprzednich nieudanych eskapadach. Zdecydował się więc wystąpić do sądu przeciwko organizatorowi wypraw.
REKLAMA
Na co on poluje ?
- Roszczenia powoda są bezzasadne - mówi poznański mecenas Jakub Dobrzyński, który przed sądem reprezentuje organizatora wyjazdów. - Wszystkie trzy polowania były zorganizowane w pełni profesjonalnie. Nikt nie gwarantował stuprocentowego napotkania słonia o parametrach, jakie sobie myśliwy założył. Nie jest prawdą, że na pierwszym polowaniu nie było słoni. Przecież myśliwy dokonał prawidłowego odstrzału słonicy. Z kolei podczas drugiego wyjazdu myśliwy oddał strzał do słonia. Był on jednak niecelny - przypomina Jakub Dobrzyński.
Obecnie sprawa toczy się przed sądem w Poznaniu. Do jej wyjaśnienia zaangażowano nawet Adama Smorawińskiego, prezesa Polskiego Klubu Safari.
- Nie ma żadnej pewności, że myśliwy w czasie polowania natrafi na słonie. Nikt nie da przecież gwarancji, że zawsze pojawi się cel. Zresztą sam dwukrotnie w czasie polowań nie natrafiłem na słonie. W Afryce nie ma zakazu odstrzelenia samicy słonia, chyba że nie ma na to zgody zawodowego myśliwego prowadzącego polowania - opowiada Adam Smorawiński, który wielokrotnie uczestniczył w polowaniach na terenie Afryki. - Jeśli chodzi o polowania nocne, także z użyciem lamp, to w Zimbabwe są one regułą. W innych państwach afrykańskich jest to również stosowane, ale najczęściej wymagana jest zgoda prowadzącego polowania zawodowego myśliwego - komentuje prezes Smorawiński.
mch, gloswielkopolski.pl
REKLAMA
REKLAMA