Nina Andrycz nie żyje. Zmarła w wieku 101 lat
Słynna aktorka teatralna i filmowa zmarła w piątek rano w Warszawie - poinformował Związek Artystów Scen Polskich.
2014-01-31, 18:44
Posłuchaj
Urodziła się 11 listopada 1912 roku w Brześciu Litewskim. Od 1935 do 2004 roku, z przerwą w okresie wojny, aktorka była związana z Teatrem Polskim w Warszawie. Stworzyła tam ponad 100 ról. Zasłynęła królewskimi kreacjami teatralnymi - Marii Stuart, Lady Makbet, królowej Małgorzaty i Elżbiety.
Była odtwórczynią głównych ról w dramatach klasycznych i romantycznych, jak Solange w „Lecie w Nohant”, znana jest także z roli Starej w „Krzesłach” oraz Klary Zachanassian w spektaklu „Wizyta starszej pani” Dürrenmatta.
Andrycz znana była również jako autorka tomików poezji i powieści. Wiele osób kojarzy ją też jako żonę premiera PRL-u, Józefa Cyrankiewicza.
Nina Andrycz była nazywana królową polskiego teatru. W 1934 roku ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie, a w 1935 dostała angaż w Teatrze Polskim. Znana jest również z licznych kreacji w Teatrze Telewizji, gdzie pojawiała się regularnie od końca lat 50. Zdumiewająco rzadko występowała natomiast w filmach. Opublikowała tomiki poetyckie i wspomnienia.
Historia życia Niny Andrycz to historia polskiego teatru. Była uczennicą Aleksandra Zelwerowicza, na scenie spotykała aktorów legendarnych. Miłość do teatru, odwzajemniona, była sensem jej życia.
REKLAMA
- Swoją najlepszą rolę zagrałam mając 85 lat. Objechałam z nią całą Polskę. Byłam z nią od Świnoujścia po Krynicę, wożąc zespół, dekoracje i kostiumy. Wszędzie mieliśmy nadkomplety. A jeszcze po drodze zahaczyłam o Londyn, bo tam też nas zaproszono. Jest to rola Elżbiety I Wielkiej, twórczyni imperium brytyjskiego - wspominała Andrycz w rozmowie z Anną Retmaniak.
Mowa o przedstawieniu "Królowa i Szekspir" w reżyserii Marcela Kochańczyka. Spektakl miał premierę w 2001 roku w warszawskim Teatrze na Woli im. Tadeusza Łomnickiego.
TVN24/x-news
REKLAMA
W 2011 roku Nina Andrycz wystąpiła w pierwszej dotąd produkcji teatralnej z wykorzystaniem technologii 3D. W musicalu opowiadającym losy Poli Negri zagrała aktorkę Sarah Bernhardt.
Wielką przeciwniczką tego, by Andrycz została aktorką była jej matka. - Mówiła: "Po moim trupie". I w tym trupie wytrwała aż do mojej matury. Ale ja pojechałam do Warszawy na egzamin i zdałam bez żadnych zastrzeżeń. Miałam tylko straszny kresowy zaśpiew - wspominała aktorka w "Wysokich Obcasach".
Artystka powtarzała niejednokrotnie w wywiadach, że role rekompensują jej brak dzieci. - Role to są moje córki - piękne, szalone, mądre, głupie, różne. Kiedy "urodziłam" Marię Stuart byłam tak zmęczona, że chyba poród fizyczny tyle by mnie nie kosztował - podkreślała.
Problem z datą urodzenia
Przez lata Nina Andrycz jako datę swojego urodzenia podawała 11 listopada 1915 r. W listopadzie 2013 roku "Polityka" opublikowała artykuł, w którym aktorka przyznaje, że urodziła się wcześniej - 11 listopada 1912 r. - w Brześciu nad Bugiem.
Na pomysł, by zmienić datę urodzenia artystki wpadła na początku wojny jej matka. - Przy sympatii AK można było zdobyć papiery, jakie się chciało. Przyniosła nową kenkartę. Domyślała się, że okupacja może potrwać kilka lat i że jak się odejmie te trzy lata, będę lepsza do zamążpójścia - tłumaczyła w wywiadzie dla "Polityki" Andrycz.
- Okrutna, straszna wojna zabrała urodziwym ludziom młodość, najlepsze lata życia. A kobiety mojego pokolenia miały aż dwie światowe wojny po drodze. Płonęły domy, archiwa, dokumenty. W czasach zamętu ujmowały sobie lat kobiety i mężczyźni, zwykłe kobiety i największe aktorki. Od Marleny Dietrich, której to na dobre wyszło, po Ćwiklińską, która najpierw odjęła sobie 12 lat, potem dodała dziesięć. Dlaczego? Bo miały taką okazję. Nie tłumaczę się. Pokazuję, że jestem w towarzystwie doborowym - opowiadała gwiazda .
REKLAMA
Także pisarka
Jest autorką powieści "My rozdwojeni", utworów poetyckich, zebranych w kilku tomikach m.in. "To teatr" i "Róża dla nikogo" oraz tomu wspomnień "Bez początku, bez końca", w którym opowiada o rozkwicie kariery aktorskiej i małżeństwie z Józefem Cyrankiewiczem. Premier Cyrankiewicz jawi się w tych wspomnieniach jako wspaniały mężczyzna i kochający mąż. Andrycz często podkreślała jednak, że do świata polityki nie chciałaby trafić po raz drugi. - Kiedy skończyło się bywanie w salonach, poczułam się wyzwolona - podkreślała. - Wyszłam za mąż za lidera niezależnego PPS-u. A potem zobaczyłam jak jest ukatowany przez swoich towarzyszy - wspominała.
W 2013 roku ukazała się książka Andrycz pt. "Patrzę i wspominam". - Pisałam zawsze, od gimnazjum. Wiersze we mnie żyły, mówiłam czasem wierszem - jak się gniewałam albo byłam rozanielona. Kiedy przestałam w czasie wojny grać, a nie grałam przez sześć lat, bez przerwy pisałam. Jak się wojna skończyła okazało się, że mam w biurku pełną szufladę napisanych rzeczy - opowiadała Andrycz podczas spotkania z czytelnikami w Warszawie w październiku 2013 r.
Jak zaznaczyła, bała się pokazać komuś swoją twórczość, ale ostatecznie dała ją do przeczytania Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. - On mnie poklepał po ramieniu i powiedział "Są mądre i piękne. Idź do Czytelnika, powołaj się na mnie i niech je wydadzą". Poradził mi też tytuł "Musi być w nim słowo teatr, żeby wyjaśnić dlaczego w twoim wieku występujesz jako debiutantka ze swoimi wierszami". I dałam tytuł "To teatr" - mówiła artystka.
TVP Info, IAR, Jedynka, bk
REKLAMA