Atak na polskich misjonarzy w Afryce. MSZ oferuje ewakuację
- Ministerstwo apeluje do wszystkich polskich obywateli o jak najszybsze opuszczenie tego kraju.
2014-02-04, 12:25
Posłuchaj
- Jesteśmy w kontakcie z misjonarzami mimo utrudnionej łączności. Oferujemy im ewakuację. Według naszej oceny obecnie to jedyny skuteczny sposób, żeby im pomóc. Natomiast ze względu na charakter ich pracy, ich powołania jest do dla nich ostateczność - poinformował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.
- Gdy otrzymamy jasny sygnał, że proszą o ewakuację, wtedy wraz z partnerami francuskimi przystąpimy do działania - dodał. Według rzecznika MSZ w kontakcie z misjonarzami jest placówka w Luandzie w Angoli. W poniedziałek w nocy rozmawiał z nimi polski konsul. Na wtorek - mówił - zaplanowane jest spotkanie jednego z wiceministrów SZ z przełożonymi zakonu kapucynów, do którego należą misjonarze.
TVN24/x-news
Odwet na chrześcijanach
Co najmniej 75 osób zginęło w ciągu ostatnich 24 godzin w rezultacie walk między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej.
REKLAMA
Muzułmańscy rebelianci z Seleki zaatakowali misję w miejscowości Ngaoundaye, w której przebywają m.in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza - poinformował portal internetowy stacja7.pl kapucyn o. Benedykt Pączka. Część misjonarzy schroniła się w centrum edukacyjnym misji. Jak powiedział o. Benedykt, słychać było odgłosy strzelaniny, w tym z broni ciężkiej. Teraz sytuacja już się uspokoiła i jest bezpiecznie. Misjonarze i misjonarki nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m.in. sierot i niewidomych.
To już kolejny atak na polskich misjonarzy w ostatnim czasie.
Kraj pogrąża się w chaosie
Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ze stolicy kraju Bangi w ub. miesiącu. Według miejscowych źródeł, mają one często charakter odwetu na chrześcijanach.
Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w ubiegłym miesiącu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Kraj coraz bardziej pogrążał się w chaosie.
Podczas rządów Seleki dochodziło do licznych aktów przemocy wymierzonych przeciwko chrześcijanom, co doprowadziło do powstania chrześcijańskich milicji. Setki osób zostało zamordowanych a milion, czyli ok. 25 proc. ludności kraju, musiało uciekać przed oprawcami.
REKLAMA
Bez poprawy
Przybycie wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziło dotychczas do poprawy sytuacji. Obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 żołnierzy z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.
Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek W Republice Środkowoafrykańskiej trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.
pp/IAR/PAP
REKLAMA