Zachód odmawia Ukrainie pomocy militarnej, ale jednoczy się politycznie w obliczu agresywnych działań Rosji
Władze w Kijowie zapowiadają: będziemy się bronić, jeśli Rosja zaatakuje. To odpowiedź na koncentrowanie rosyjskich wojsk w pobliżu granicy i - jak twierdzi Ukraina - codzienne prowokacje z ich strony. Czy może dojść do wojny?
2014-03-26, 19:48
Prezydent i premier: nie poddamy się bez walki
- Będziemy walczyć - zapowiada twardo premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. Przeciwko ewentualnej rosyjskiej interwencji wojskowej na południowym wschodzie państwa zostaną użyte „wszelkie środki obronne” - oznajmił szef tymczasowego rządu ukraińskiego w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji publicznej PBS. Zdaniem Jaceniuka, zamiary Rosji są jednoznaczne: - Władimir Putin chce odtworzyć Związek Radziecki i stać się carem nowego rodzaju ZSRR w wersji 2.0.
Jednocześnie Kijów wzmacnia swoje wojska przy granicy - chcąc zademonstrować potężnemu sąsiadowi, że nie pozwoli mu na zajęcie kolejnych części swego terytorium.
Jednak w obliczu tego, w jaki sposób doszło do przejęcia Krymu przez siły rosyjskie część polityków ukraińskich uważa, że podobne deklaracje i działania są pustymi gestami, które mogą jedynie zaszkodzić krajowi. Poseł opozycyjnej Partii Regionów (partii odsuniętego od władzy przez rewolucję Majdanu byłego prezydenta Wiktora Janukowycza) Ołeksandr Ponomariow uznał, że kopanie rowów przeciwczołgowych na granicy to "pomnik głupoty", przez który niepotrzebnie ponoszą straty rolnicy.
(FILM - Ukraińcy umacniają granicę w obwodzie donieckim)
REKLAMA
Źródło: DK TV2/x-news
Dodatkowe stanowiska i umocnienia obronne powstają zwłaszcza w obwodzie chersońskim, przy wjeździe na Krym. Obwód ten służył dotychczas za bazę zaopatrzeniową przejętego przez Rosjan półwyspu - m.in. w energię elektryczną i wodę.
Na drwiny i krytykę ze strony opozycji odpowiedział dobitnie pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow. - Bronimy dziś kraju i jego granic, w tym również z pomocą rowów przeciwczołgowych. Nie widzę w tym żadnego problemu dla ludzi, którzy myślą o obronie ojczyzny - oświadczył Turczynow w środę na posiedzeniu parlamentu, którego jest przewodniczącym.
REKLAMA
Ukraiński przywódca przypomniał, że po rosyjskiej stronie granic skoncentrowane są duże siły wojskowe - wraz z pojazdami pancernymi. Dlatego dodatkowe umocnienia są konieczne.
Tylko obrona
Kijów stale podkreśla przy tym, że nie ma żadnych zaczepnych zamiarów wobec Rosji, a jedynie jest gotów bronić się przed jej agresywnymi posunięciami.
Zdaniem politologa, doktora Andrzeja Szeptyckiego z Uniwersytetu Warszawskiego, taktyka Kijowa polega na tym, by nie wystąpić w roli prowokatora wobec Rosji. Ekspert przypomina o tym, jak w 2008 roku Moskwa wykorzystała to, że Gruzini jako pierwsi zaatakowali Osetię Południową. - Z drugiej strony zastanawiamy się, jak można bez zbrojnego oporu oddać część terytorium - mówił w Polskim Radiu 24 doktor Szeptycki.
W jego ocenie, ukraińskie władze uległy namowom Zachodu, by nie sprowokować agresji.
REKLAMA
Kijów: potrzebujemy pomocy wojskowej
NATO i Unia Europejska oraz poszczególne kraje zachodnie potępiły dotychczasowe działania Rosji na Krymie. Udzieliły Kijowowi poparcia politycznego i zapowiadają pomoc gospodarczą.
Jednak Ukraina domaga się również podobnych działań w sferze wojskowej. - Potrzebujemy pomocy technicznej i wojskowej, by odnowić ukraińskie siły zbrojne, unowocześnić je i uczynić je gotowymi nie tylko do walki, ale także do zwyciężania - zaznaczył premier Jaceniuk.
Tymczasem, według doniesień mediów, USA odmówiły prośbie rządu Ukrainy w tej sprawie, by nie zwiększać napięcia w stosunkach z Rosją.
Działania Rosji jednoczą Zachód
Demokratyczny Zachód nie zwalnia jednak tempa reagowania - na wschodni konflikt - w sferze politycznej. W środę odbył się w Brukseli szczyt UE-USA z udziałem prezydenta Baracka Obamy. Odwiedził on instytucje UE po raz pierwszy od kiedy (ponad 5 lat temu) został prezydentem Stanów Zjednoczonych.
REKLAMA
Według komentatorów, spotkanie było przede wszystkim demonstracją jedności Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej w obliczu rosyjskich działań na Krymie. Najważniejsze były dwa tematy - kryzys na Ukrainie i bezpieczeństwo energetyczne.
Unia chciałaby, aby negocjacje o wolnym handlu z USA doprowadziły do ułatwień w eksporcie amerykańskiego gazu skroplonego (LNG) do Europy, co byłoby jednym ze sposobów na ograniczenie zależności krajów UE, w tym Polski, od gazu z Rosji. Obama zgodził się na to, zaakcentował jednak, że Europejczycy powinni także liczyć na własne zasoby surowca.
REKLAMA
Premier Donald Tusk o rodzeniu się "unii energetycznej" - podczas wmurowania kamienia węgielnego pod budowę terminalu gazowego w Gdańsku.
Źródło:TVN24/x-news
Napięcia między Zachodem a Rosją mogą przyspieszyć mozolne negocjacje w sprawie umowy o transatlantyckim partnerstwie handlowym i inwestycyjnym (TTIP), które UE i USA rozpoczęły latem 2013 roku. Dzięki umowie powstać ma największa strefa wolnego handlu na świecie.
Po szczycie UE-USA amerykański prezydent przedstawił własną, precyzyjną wykładnię tego, co dzieje się w relacjach Zachodu z Rosją z powodu zaanektowania przez nią ukraińskiego Krymu. - Ani Stany Zjednoczone, ani Europa nie mają żadnego interesu w tym, by kontrolować Ukrainę. Nie wysłaliśmy tam wojsk. Chcemy tylko, by ukraiński naród mógł podejmować swoje własne decyzje, tak jak wszyscy wolni ludzie na świecie - powiedział Obama podczas przemówienia w brukselskim Pałacu Sztuk Pięknych BOZAR.
REKLAMA
Zastrzegł przy tym: - Rosja nie zostanie usunięta z Krymu ani nie będzie odstraszana od dalszej eskalacji za pomocą siły zbrojnej. Ale jeśli my będziemy zjednoczeni, rosyjski naród zrozumie, że poprzez brutalną siłę nie osiągnie bezpieczeństwa, dobrobytu i statusu, do którego dąży - podkreślił Obama.
A Putinowi rosną notowania
Na razie ta diagnoza głowy państwa USA zdaje się nie sprawdzać, bowiem prezydent Rosji cieszy się już poparciem 64 procent rodaków, czyli o 4 procent więcej niż przed tygodniem. Najwyraźniej ma to związek z przejęciem Krymu. Jeszcze na początku marca, a więc przed wydarzeniami na półwyspie, popularność Putina w rosyjskim społeczeństwie nie przekraczała 50 procent.
Sikorski: możemy pomóc w reformach
Z wizytą na Ukrainie zagościł w środę szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Z jego ust także nie padły jednak publiczne obietnice pomocy wojskowej. Mówił natomiast, że Polska może wspierać Ukrainę w reformach i walce z korupcją.
Tymczasem, już wkrótce próby reformowania państwa mogą się okazać bardzo bolesne dla Ukraińców. Od 1 maja wzrosną o połowę ceny gazu dla mieszkańców Ukrainy. Ta podwyżka to jeden z warunków otrzymania przez Kijów pożyczek z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W najbliższych dniach ma być podpisana stosowna umowa. Ogółem pomoc finansowa MFW może wynieść od 15 do 20 miliardów dolarów.
REKLAMA
Juliusz Urbanowicz
REKLAMA