Turcja zablokowała serwis Youtube. "Przeprowadzono cyberatak na nasz kraj"
Turcja zablokowała na swoim terytorium dostęp do największego serwisu wideo na świecie. YouTube znalazł się na celowniku Ankary z powodu zamieszczonych w nim materiałów o Syrii.
2014-03-27, 22:35
Blokada Youtube'a została zarządzona kilka godzin po opublikowaniu w Internecie dźwiękowego zapisu rozmowy przedstawicieli rządu, wojska i wywiadu.
W  czwartek na anonimowym koncie na Youtube pojawiło się niekorzystne dla tureckiego rządu nagranie audio, w którym czterech   wysokich rangą przedstawicieli władz, w tym szef wywiadu Hakan Fidan i   minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu, rozmawiają o ewentualnej   operacji wojskowej w północnej Syrii, na terenach będących pod kontrolą   islamistów. 
Agencje piszą, że nie są w stanie zweryfikować autentyczności tej rozmowy.
W nagraniu Fidan mówi o wysłaniu do Syrii "czterech mężczyzn, którzy wystrzeliliby osiem pocisków na nieużytki".  
Według   tureckiego MSZ nagranie było "częściowo zmanipulowane". W komunikacie   resort nazwał je "niezawistnym atakiem" na bezpieczeństwo narodowe i   zapowiedział, że jego autorzy zostaną surowo ukarani.
Od początku   lutego na Youtube regularnie pojawiają się nagrania sugerujące   korupcyjne powiązania członków rządu i szkodzące wizerunkowi gabinetu   Erdogana przed niedzielnymi wyborami lokalnymi. Rozmowy te były   następnie rozpowszechniane na Twitterze. 
Aby uniemożliwić   propagowanie nagrań, 20 marca urząd telekomunikacyjny zablokował   Twittera. Zrobił to na polecenie sądu, po tym gdy wpłynęły do niego   skargi obywateli, którzy skarżyli się, że narusza się tam ich   prywatność. Decyzję zaskarżyła opozycja parlamentarna i kilka   organizacji pozarządowych. Blokada wywołała lawinę krytyki na całym   świecie.
W środę sąd administracyjny w Ankarze nakazał odblokowanie dostępu do Twittera. Jednak według agencji EFE w czwartek rano korzystanie z mikrobloga nadal nie było możliwe.
Teraz nie działa także Youtube. Turecki dziennik "Hurriyet" podał, że rząd Recepa Tayyipa Erdogana poinformował operatorów sieci komórkowej i łącz internetowych o zablokowaniu serwisu.
Blokada już funkcjonuje, a na stronie serwisu widnieje  napis: "Dostęp został zablokowany przez turecki urząd telekomunikacyjny"  - relacjonuje agencja AFP.
We wtorek  wieczorem premier Erdogan w wywiadzie telewizyjnym zapowiadał, że chciałby uniemożliwić korzystanie w  Turcji z Youtube'a. W opinii szefa rządu portale społecznościowe są  wykorzystywane przez przeciwników politycznych do ataków na władze w  Ankarze. 
O publikowanie "sfabrykowanych" nagrań audio Erdogan  oskarżył mieszkającego w USA charyzmatycznego kaznodzieję muzułmańskiego  Fethullaha Gulena. Ten były sojusznik premiera Turcji nie zgadza się z  oskarżeniami i zapewnia, że nie miał z publikacją nagrań nic wspólnego.  Zapewnia też, że nie wykorzystuje sieci do wywierania wpływu na turecką  politykę.
Szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davutoglu ocenił, że opublikowanie rozmowy można  odczytywać jako "wypowiedzenie wojny Turcji". - Przeciwko Turcji, naszemu  krajowi i czcigodnemu narodowi, przeprowadzono cyberatak. To jest jasne  wypowiedzenie wojny państwu tureckiemu i naszemu narodowi - powiedział  Davutoglu w Konyi na południu kraju.
Źródła rządowe  poinformowały, że w Turcji zablokowany może zostać też dostęp do innych  mediów społecznościowych, jeśli ich użytkownicy będą umieszczać tam  nagrania lub dokumenty, które zagrażają bezpieczeństwu narodowemu.
Działania  Ankary skrytykowała unijna komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes.  Zablokowanie Youtube'a nazwała "kolejnym desperackim i przygnębiającym  krokiem" władz Turcji. - Pragnę wyrazić poparcie dla wszystkich  zwolenników prawdziwej wolności i demokracji. My w Europie jesteśmy za  wolnym internetem i wolnością wypowiedzi w sieci - napisała komisarz na  Twitterze.
W niedzielę w Turcji odbędą się wybory samorządowe.
PAP, IAR, bk