„Król czekolady” kontra „gazowa księżniczka”
W wyścigu do prezydentury ukraińskiej rywalizują ze sobą miliarderzy. Największe szanse na zwycięstwo mają Petro Poroszenko - właściciel najpotężniejszego w Europie Wschodniej koncernu słodyczy i była premier Julia Tymoszenko, która zbiła fortunę na handlu gazem ziemnym. Kampania wyborcza toczy się w nadzwyczajnych okolicznościach.
2014-03-30, 16:10
Kliczko rzuca ręcznik w imię jedności
Termin zgłaszania do rejestracji kandydatów na nowego prezydenta Ukrainy upływa w niedzielę. Najważniejsze karty w tej rozgrywce zostały jednak rozdane już w sobotę. Wiadomością numer jeden była deklaracja Witalija Kliczki, który ogłosił, że nie wystartuje w wyborach wyznaczonych na 25 maja. Udzielił jednocześnie swego poparcia Poroszence - uważanemu za największego sponsora proeuropejskiej rewolucji Majdanu.
Były bokserski mistrz wagi ciężkiej i jeden z liderów wydarzeń, które doprowadziły do odsunięcia od władzy i ucieczki z kraju prezydenta Wiktora Janukowycza, tłumaczy, że zrezygnował z prezydenckich ambicji po to, by wzmocnić szanse obozu reform na zwycięstwo. Zdaniem Kliczki, siły Majdanu powinien reprezentować jeden kandydat, co zwiększy jego szanse na wygraną oraz przeprowadzenie niezbędnych zmian w kraju znajdującym się w nadzwyczajnej sytuacji. Wcześniej, Kliczko był uznawany za potencjalnie najpoważniejszego rywala Tymoszenko, która obiecuje twardy antyrosyjski kurs w polityce Ukrainy.
Witalij Kliczko rezygnuje ze startu w wyborach prezydenckich i popiera Petra Poroszenkę
REKLAMA
(źródło: UA 1+1)
Kliczko na ringu nigdy nie rzuca ręcznika, lecz nokautuje konkurentów, ale w walce o prezydenturę postanowił ustąpić pola Poroszence, ponieważ sondaże pokazały, że wyborcy są bardziej skłonni postawić na kandydatów z doświadczeniem w rządzeniu krajem, którego brak czempionowi. Główni rywale pozostający na placu boju o prezydenturę, to polityczne stare wygi. Tymoszenko stała w przeszłości na czele ukraińskiego rządu, zaś „król czekolady” to m.in. były minister spraw zagranicznych.
Kandydat z aresztu i była więźniarka
Wśród 15 zgłoszonych dotychczas kandydatów na nowego prezydenta Ukrainy są też reprezentanci ugrupowania Janukowycza (Partii Regionów), wśród nich Mychajło Dobkin. To o tyle paradoksalne, że środowisko związane z dawnym prezydentem nie uznaje nowych, tymczasowych władz w Kijowie, ani ich decyzji. Uważa – podobnie jak Moskwa – że są one nielegalne i przejęły rządy w wyniku zamachu stanu. Nazywa ich „faszystami” i „banderowcami”.
Dobkin – były gubernator obwodu charkowskiego - na razie kandyduje z aresztu domowego. Trafił doń w efekcie dążenia do oderwania od Ukrainy jej poszczególnych regionów. W wyborach aresztant stanie m.in. naprzeciw Julii Tymoszenko, którą ostatnich kilka lat spędziła w więzieniu - pozbawiona wolności przez promoskiewską ekipę Janukowycza (nota bene, także byłego skazanego).
REKLAMA
Ten przykład obrazuje, w jak nadzwyczajnych okolicznościach startuje kampania prezydencka. Słowo kampania – zaczerpnięte z wojskowego wokabularza – jest tu jak najbardziej na miejscu. Rosja, stosując presję militarną, odebrała Ukrainie Krym. Władze w Kijowie oraz społeczność międzynarodowa są pełne obaw, że wojska rosyjskie, skoncentrowane przy granicy mogą dosłownie w każdej chwili wkroczyć na Ukrainę, by zając kolejne jej terytoria albo nawet cały kraj. Tego samego dnia, w którym kończy się czas składania dokumentów rejestracyjnych w Centralnej Komisji Wyborczej, o losach Ukrainy rozmawiają szefowie dyplomacji Rosji i Stanów Zjednoczonych – Siergiej Ławrow oraz John Kerry.
Kampania nadzwyczajna
Kampania wyborcza będzie się toczyć w ekspresowym tempie, gdyż do głosowania zostały niecałe dwa miesiące. Biorąc jednak pod uwagę, w jak zawrotnym tempie biegną wydarzenia na Ukrainie, to niemal cała wieczność. Próby prognozowania, co może nastąpić w ciągu tych kilkudziesięciu dni, są zgadywankę z mnóstwem niewiadomych.
Tym bardziej, że nawet gdyby Rosja, na co nalegają USA, przestała wywierać presję wojskową na swego sąsiada, sytuacja Ukrainy pozostanie wysoce niestabilna. W polityce mamy do czynienia z próbą przebudowy systemu, gospodarka znajduje się w opłakanym stanie, a społeczeństwo z niepokojem czeka na to, co jeszcze może się zdarzyć.
Jedno jest pewne: kraj przeżywa swoje najtrudniejsze chwile od czasu uzyskania niepodległości w roku 1991 – w wyniku rozpadu radzieckiego imperium, którego był częścią.
REKLAMA
Ukraina jawi się jako państwo niemal z zagrożonym istnieniem. Kandydat obozu reform obiecuje to odmienić. - Naszym celem jest nowa Ukraina - zapowiada. Mówi o budowie państwa „bogatych, wolnych i uczciwych obywateli, którzy będą dumni z tego, że są Ukraińcami i żyją w państwie szanowanym przez cały świat”.
Rozważny i radykałowie
W wywiadach dla mediów sondażowy faworyt wyborów (prawie co czwarty wyborca chce głosować właśnie na niego) zapewnia, że wie jak zwalczać korupcję, odnowić wymiar sprawiedliwości i stworzyć dobry klimat inwestycyjny na Ukrainie. Nie wypowiada się agresywnie wobec Moskwy, choć Kreml mocno uderzył w jego biznes, zakazując importu słodyczy i zamykając dwie jego fabryki w Rosji – w reakcji na rolę, jaką „król czekolady” odgrywał w rewolucji Majdanu.
Uczestnikom protestu Poroszenko dał się poznać jako osoba umiarkowana, ale zdecydowana w działaniu – gdy osobiście wskoczył na koparkę, by odwieść jednego z demonstrantów od próby rozjechania nią funkcjonariuszy milicji.
Biznesowe imperium Poroszenki działa w wielu branżach – w rolnictwie, transporcie morskim czy przemyśle samochodowym. „Król czekolady” nie będzie mieć też problemów z prowadzeniem kampanii – telewizyjny kanał 5 to również jego przedsięwzięcie.
REKLAMA
Ale główny kandydat Majdanu to jednak nie biznesmen w stylu Billa Gatesa, lecz raczej oligarcha na wzór rosyjski. Swój koncern zbudował w warunkach wszechogarniającej korupcji, ściśle związanej z systemem sprawowania władzy, w którym kupował swoją pozycję i wpływy. Pełnił znaczące funkcje publiczne – był m.in. ministrem gospodarki, czy szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Zachód postrzega Poroszenkę jako dobrego, rozważnego kandydata, który jest w stanie ustabilizować sytuację wewnętrzną, łagodząc przy tym relacje z Ukrainą. Na tle Poroszenki Julia Tymoszenko jawi się natomiast jako polityk radykalny, który może zaognić sytuację. Tym bardziej, że ujawniona została jej rozmowa telefoniczna, w której była premier dzieliła się chęcią „wystrzelania kacapów” i samego Putina. Rozpoczynając swą kampanię, „żelazna Julka” od razu zasygnalizował twardy kurs wobec Rosji. - Putin chciał nas ukarać, bo chcieliśmy wybrać Europę (…) Według mnie nasza odpowiedź na Krymie była zbyt słaba. Jeśli naród wybierze mnie na prezydenta, to nigdy nie pozwolę agresorowi na przejęcie bez walki choćby centymetra ukraińskiej ziemi.
Julia Tymoszenko: - Będę walczyć z korupcją
REKLAMA
(źródło:Espreso TV/x-news)
Zupełnie inny typ radykalizmu reprezentuje związany z poprzednim obozem władzy Dobkin – także oligarcha biznesowy, jak Poroszenko i Tymoszenko. - Startuję, żeby zdobyć władzę, ale przekażę tę władzę regionom - zapowiada i - tak jak Janukowycz oraz Rosja twierdzi, że Ukraina powinna zmienić swój ustrój na federacyjny. Według zwolenników prozachodniego kursu Ukrainy, opcja Dobkina to droga do całkowitego rozmontowania niepodległości Ukrainy i poddania jej wpływom rosyjskim. Niektórzy wprost zarzucają mu zdradę interesów narodowych.
Kto z tej trójki, a może ktoś inny, zostanie prezydentem, okaże się za niespełna dwa miesiące – o ile do głosowania w ogóle dojdzie, co dziś trudno przesądzić.
Juliusz Urbanowicz
REKLAMA