Zatonięcie promu w Korei Południowej. Kapitan pierwszy opuścił pokład?
Trwają poszukiwania 284 osób, głównie uczniów szkoły średniej, które zaginęły po środowym zatonięciu promu pasażerskiego u południowo zachodnich wybrzeży Korei Płd.
2014-04-17, 13:45
Posłuchaj
Zobacz galerię zdjęć z katastrofy południowokoreańskiego promu>>>
Straż przesłuchała kapitana statku i innych członków załogi, by ustalić, co mogło być powodem katastrofy. Świadkowie twierdzą, że 69-letni kapitan był w grupie osób, które jako pierwsze opuściły pokład. - Współczuję pasażerom i bliskim osób zaginionych - powiedział kapitan Lee przed przesłuchaniem.
CNN Newsource/x-news
<<<Katastrofa promu w Korei Południowej. Rodziny ofiar: na co czekacie?>>>
REKLAMA
Osoby, które zostały uratowane, winą za tragedię obarczają załogę promu. Relacjonowały, że personel kazał im nie ruszać się z miejsca nawet wtedy, gdy statek zaczął się przechylać. Twierdzą, że gdyby wcześniej zarządzono ewakuację, udałoby się ocalić więcej osób.
Architekt okrętów: prom mógł uderzyć w podwodną przeszkodę
W akcji poszukiwawczej uczestniczy 169 statków i 29 samolotów. Płetwonurkowie straży przybrzeżnej i marynarki wojennej dziesięć razy próbowali dostać się do wnętrza jednostki, ale poszukiwania zaginionych utrudniały im słaba widoczność i silne prądy. Z powodu złych warunków pogodowych płetwonurkowie wstrzymali prace.
Wraz z akcją poszukiwawczą trwa ustalanie przyczyn tragedii. Według południowokoreańskiej prasy tuż przed katastrofą prom wykonał zbyt gwałtowny zwrot jednostki.
Architekt okrętów Ian Winkle mówił w BBC, że prom mógł uderzyć w podwodną przeszkodę i stąd nagłe zatonięcie. - Statek płynął najwyraźniej z prędkością około 20-21 węzłów, a to dość szybko. Jeśli przy takiej prędkości dojdzie do uderzenia, to na burcie powstanie duża dziura. Tak było w przypadku Costy Concordii. Powstaje wówczas duże rozdarcie i z tym praktycznie nie da się już nic zrobić - powiedział ekspert.
REKLAMA
340 uczniów na pokładzie
Prom Sewol wypłynął z portu Inczhon, pod Seulem, we wtorek. Statek wyruszył z opóźnieniem, które spowodowane było gęstą mgłą. W niewyjaśnionych okolicznościach prom przewrócił się u południowo zachodnich brzegów Korei Południowej, ok. 3 km na południowy zachód od wyspy Gwanmae. Prom zatonął, ale część kadłuba wystaje z wody.
Wśród 457 pasażerów, którzy znajdowali się na pokładzie, było ok. 340 uczniów i nauczycieli ze szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu. Płynęli na szkolną wycieczkę na położoną w Cieśninie Koreańskiej wyspę Czedżu. Dotychczas uratowano 179 osób, a 284 uważanych jest za zaginione, w tym 245 uczniów. Potwierdzono śmierć dziewięciu osób.
Matka jednej z pasażerek, mówi, że żałuje, że namawiała córkę na udział w wycieczce:
CNN Newsource/x-news
REKLAMA
<<<Katastrofa promu w Korei Południowej. Rośnie liczba ofiar>>>
Wody w tym rejonie obfitują w rafy i mielizny. Według ekspertów prom mógł uderzyć o skałę. Straż przybrzeżna podejrzewa, że statek zboczył z zalecanej przez władze trasy.
Prom o wyporności 6.586 ton pływał z Inczhonu na Czedżu dwa razy w tygodniu. Został wybudowany w 1994 roku w Japonii. Południowokoreańska firma Chonghaejin Marine Co. kupiła statek pod koniec 2012 r. Na pokład może zabrać on ponad 900 pasażerów, 180 pojazdów i 150 kontenerów.
Środowe zatonięcie statku było jedną z najtragiczniejszych morskich katastrof w Korei Południowej w ciągu ostatnich 20 lat. W 1970 roku w takich wypadkach zginęło 323 pasażerów, a w 1993 roku 292.
REKLAMA
Czytaj też<<<Południowokoreańska prasa: katastrofy promu można było uniknąć>>>
IAR,PAP,kh
REKLAMA