Rzecznik rządu o zarzutach Piskorskiego: to promocja jego książki
- Tą sprawą rząd się nie zajmuje. To promocja książki Pawła Piskorskiego - tak rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska komentowała w radiowej Jedynce zarzuty dawnego bliskiego współpracownika Donalda Tuska.
2014-04-28, 13:22
Posłuchaj
Paweł Piskorski działał z Donaldem Tuskiem w Kongresie Liberalno-Demokratycznym. Było to na początku lat 90. Później razem przeszli do Unii Wolności i razem budowali Platformę Obywatelską. Drogi tych dwóch polityków rozeszły się kilka lat temu, kiedy Piskorski został wyrzucony z PO.
Pretekstem był artykuł zamieszczony w kwietniu 2006 przez "Dziennik". Gazeta podała, że ówczesny eurodeputowany PO wspólnie z żoną kupił ponad 320 hektarów ziemi pod zalesienie. Łączny koszt zakupu wyniósł 1,25 mln zł. Zdaniem dziennikarza tej gazety kwota ta przewyższała wartość środków zadeklarowanych przez europosła w oświadczeniu majątkowym. Piskorski tłumaczył wtedy, że pieniądze pochodziły ze sprzedaży mieszkań, kredytu, oszczędności oraz dochodów bieżących jego i żony.
Oświadczenia majątkowego nie zakwestionował nigdy żaden organ państwowy. Dzień po tej publikacji zarząd krajowy PO postanowił o jego wykluczeniu z partii.
W poniedziałek do księgarń trafi wywiad rzeka, jaką z Piskorskim przeprowadził były dziennikarz "Dziennika" Michał Majewski. Jej fragmenty publikuje "Wprost". Wynika z nich, że na początku lat 90. Kongres Liberalno-Demokratyczny, któremu przewodniczył Tusk, był finansowany przez niemieckich chadeków. - Dla mnie jest oczywiste, że CDU wspierało finansowo KLD, ale to były kwestie omawiane między Kohlem a Janem Krzysztofem Bieleckim (wtedy premierem i jednym z liderów KLD). Ja przy tych spotkaniach w cztery oczy nie byłem obecny. Kohl odmówił publicznych wyjaśnień w sprawach związanych z historią kont i zrezygnował z polityki - mówi.
REKLAMA
Sugeruje też, by o sprawę pytać Bieleckiego, który nadal należy do ścisłego grona bliskich współpracowników Tuska.
Tygodnik twierdzi, że mimo kilku próśb nie udało mu się skontaktować z byłym premierem. Także obecny szef rządu pozostawił bez odpowiedzi pytania, jakie mu zadano w tej sprawie. "Wprost" twierdzi, że jeden z dawnych liderów KLD, zastrzegający sobie anonimowość, potwierdził rewelacje Piskorskiego.
- CDU, które było wtedy przy władzy w Niemczech, szukało w krajach postkomunistycznych partnerów do współpracy. Unia Demokratyczna, w której byli Kuroń czy Geremek wydawała im się zbyt lewicowa, prezydent Wałęsa z kolei nieobliczalny. Podobnie oceniali Kaczyńskich, którzy wtedy zaczęli budować Porozumienie Centrum. Postkomuniści oczywiście nie wchodzili w grę. Odpowiedni wydawał się Kongres. CDU bezzwrotnie darowało KLD kilkaset tysięcy marek. To były pieniądze w gotówce, które działacze KLD wymieniali w kantorach na złotówki w Warszawie. Pieniądze poszły na budowanie partii w 1991 roku - cytuje gazeta swojego rozmówcę.
Pytana o tę sprawę rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska oświadczyła, że cała sprawą jest wyłącznie promocją książki Piskorskiego, który stara się o miejsce w Parlamencie Europejskim. - Jest czas kampanii wyborczej, Paweł Piskorski jest jednym z kandydatów. Nie chcę prowadzić jego kampanii ani w radiu, ani w telewizji. Nie czytałam tej książki. Ale czas jej ukazania się nie jest przypadkowy. Jest w najważniejszym punkcie kampanii. Chodzi o to, by zwrócić uwagę i na Pawła Piskorskiego i na książkę - mówiła w radiowej Jedynce.
REKLAMA
Według niej, rewelacja opublikowane przez "Wprost" nie są przedmiotem działań rządu. - Rząd nie będzie odnosił się do promowania tej książki - powiedziała Zuzannie Dąbrowskiej.
asop
REKLAMA