Karambol na S8. Prokuratura bada działania służb ratunkowych. Pogotowie: warunki ekstremalne, ale akcja sprawna
Śledczy zainteresowali się sprawą po opublikowaniu w mediach treści rozmów dyspozytora pogotowia ratunkowego z zespołami karetek - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
2014-05-07, 11:27
Posłuchaj
Jak powiedział Kopania, sprawę wyjaśnia prokuratura w Rawie Mazowieckiej. Zabezpieczone zostały zapisy rozmów zespołów pogotowia, śledczy planują przesłuchanie pracowników służb medycznych. Kopania zaznaczył, że prokuratura będzie również chciała skorzystać z wyników kontroli przeprowadzonej przez ministerstwo zdrowia.
Według rzecznika, śledczy chcą sprawdzić, czy akcja była przeprowadzona prawidłowo, czy ewentualne "niedociągnięcia" w akcji miały wpływ na udzielenie skutecznej pomocy, czy mogły doprowadzić do poważniejszych skutków dotyczących zdrowia poszkodowanych i czy naraziły te osoby na powstanie takich skutków.
"Znam trud pracy w karetce"
W związku z tą sprawą również minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zlecił w środę kontrolę działań medycznych służb ratunkowych przy karambolu na S8. Minister powiedział, że w związku z działaniami służb ratownictwa medycznego podczas tego wypadku pojawiły się pewne wątpliwości. Arłukowicz tłumaczył, że po zapoznaniu się z wynikami kontroli, podejmie stosowne decyzje.
REKLAMA
Zaznaczył jednak, że na obecnym etapie nie chce niczego przesądzać. - Znam trud pracy w karetce i wiem, że czasem w ekstremalnych warunkach pracuje się bardzo trudno - mówił szef resortu zdrowia, który przez wiele lat pracował jako lekarz.
TVN24/x-news
Marszałek Sejmu i była minister zdrowia powiedziała z kolei, że na razie trzeba poczekać na wyniki kontroli zleconej przez resort zdrowia. - Nie ferujmy wyroków. Od wyników kontroli będzie zależało to, czy w procedurach ratunkowych trzeba coś poprawić. Życie pisze scenariusze (...) można pewne procedury poprawiać, udoskonalać, ale w tej chwili nie chciałabym na wyrost przesądzać, że coś nie zadziałało - powiedziała.
REKLAMA
Godzinę czekali na pomoc?
Rzecznik FALCK mówi, że na miejscu sobotniego wypadku na S8 panował chaos wśród służb ratunkowych. Aleksander Hepner w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wyjaśnia, że ratownicy firmy, której karetka była na miejscu zdarzenia jako czwarta, rozpoczęli segregację rannych. To zwykle pierwsza czynność na miejscu wypadku, w którym jest wielu rannych z obrażeniami o różnej ciężkości. Jego słowa są potwierdzenie doniesień medialnych w tej sprawie.
Aleksander Hepner mówi też, że karetka FALCK przyjechała po to, by zabrać i przetransportować pacjenta, a okazało się, że trzeba na miejscu ratować ludzi.
Łódzkie pogotowie: akcja została przeprowadzona sprawnie
Dyrektor Wojewódzkiej stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka powiedział, że akcja została przeprowadzona sprawnie.
- Przy tych warunkach atmosferycznych, przy tej sytuacji drogowej, gdzie było 11 praktycznie zezłomowanych samochodów, wiszących jeden na drugim, w warunkach kiedy było widać na pół metra i nie było żadnego oświetlenia ,działanie ratownictwa było "po omacku". To były warunki ekstremalne - powiedział Tyka.
REKLAMA
- To, że dyspozytor zadysponował zespołami z dwóch stron, dając możliwość szybkiego dotarcia zespołów od strony Warszawy i od strony Skierniewic, spowodowało to, że akcja została przeprowadzona bardzo sprawnie. Nie ma ofiar, które by wynikały z nieprawidłowego prowadzenia tej akcji - dodał dyrektor.
Doniesienia o "chaosie"
To "Dziennik Łódzki", poinformował w środę , że po karambolu doszło do "chaosu". Gazeta napisała, że pierwsze zgłoszenie o wypadku wpłynęło do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Łodzi o godz. 23.27, a pierwsza karetka pojawiła się na miejscu dopiero o godz. 23.57. Według gazety, wynikało to m.in. z tego, że przez blisko trzy minuty operator i dyspozytor ustalali między sobą dokładną lokalizację miejsca wypadku. Dyspozytor z Łodzi wysłał na miejsce karetkę specjalistyczną ze Skierniewic, pierwsza na miejsce dojechała jednak karetka podstawowa z Białej Rawskiej.
Potem - według gazety - przyjechały dwa zespoły specjalistyczne - z Rawy Mazowieckiej i ze Skierniewic (ambulans łódzkiego pogotowia) a lekarz z łódzkiej karetki przekazał informację, że nie potrzeba już na miejscu więcej karetek. Dyspozytor z Łodzi zgodził się na zawrócenie karetki Falcka z Żyrardowa. Z nagrań rozmów wynika też, że na miejscu nie przeprowadzono triażu, czyli segregowania rannych, w pewnym momencie zabrakło też lekarza, który by koordynował pracę ratowników medycznych na miejscu.
Zarzuty dla kierowcy TIR-a
REKLAMA
Jak podał we wtorek rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, Prokuratura w Rawie Mazowieckiej przedstawiała kierowcy zarzut spowodowania wypadku drogowego, w wyniku którego wielu złamań doznała pasażerka samochodu renault trafic. Mężczyźnie grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności.
28-latek chce dobrowolnie poddać się karze 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 4 tys. złotych nawiązki i trzyletniemu zakazowi prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. O ostatecznej karze zdecyduje sąd. Po przesłuchaniu śledczy zastosowali wobec niego kaucję w wysokości 7 tys. zł.
- Na obecnym etapie śledztwa nie udało się wykazać, by uderzenie przez kierowcę TIR-a doprowadziło do powstania innych skutków, zwłaszcza śmierci trójki osób jadących subaru. Zgodnie ze wstępną opinią biegłego niewykluczone, że zginęli oni w związku z uderzeniem w tył TIR-a, który stał przed nimi - wyjaśnił Kopania.
Prokuratura bada okoliczności karambolu i nie wyklucza, że kolejne osoby usłyszą zarzuty w tej sprawie.
IAR,PAP,kh
REKLAMA
REKLAMA