Katastrofa samolotu ze skoczkami. Trwają oględziny na miejscu tragedii
Tylko jedna osoba przeżyła wypadek, do jakiego doszło w sobotnie popołudnie w Topolowie koło Częstochowy. Samolotem typu Piper Navajo leciało 12 osób.
2014-07-06, 12:30
Posłuchaj
40-letni mężczyzna jest w stanie ciężkim, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - informuje Beata Marciniak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Możliwe, że poszkodowany jeszcze w niedzielę zostanie przeniesiony na oddział chirurgii ogólnej.
Nie wiadomo, czy zostanie od razu przesłuchany przez prokuratorów. O tym zadecydują lekarze. - Stan zdrowia psychicznego w sobotę na to nie pozwalał. Pacjent znajduje się pod opieką specjalistów - zapewnia szpital.
Beata Marciniak, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie (źródło:TVN24/x-news)
Przed południem w miejscu katastrofy rozpoczęły się szczegółowe oględziny z udziałem prokuratorów i członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL). Chodzi między innymi o dokładne przeanalizowanie zniszczeń i opaleń rozbitej maszyny. - Nie sądzę, by mogło się to zakończyć w niedzielę - być może w poniedziałek lub wtorek - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prok. Tomasz Ozimek.
Dopiero po zakończeniu szczegółowych oględzin zapadnie decyzja o usunięciu wraku z miejsca katastrofy. Do tego czasu miejsce to będzie zabezpieczane przez odpowiednie służby. Równolegle od soboty trwają już inne czynności, m.in. przesłuchania świadków, które prowadzą prokuratorzy lub - na ich zlecenie - policjanci.
REKLAMA
W nocy z wraku wydobyto ciała ofiar.
Maszyna startowała ok. godz. 16. z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach. Rozbiła się zaledwie trzy kilometry dalej, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Po katastrofie wrak palił się, pożar został szybko ugaszony.
W sobotę wieczorem do Topolowa dotarł zespół ekspertów z PKBWL. Wcześniej czynności rozpoczął siedmioosobowy zespół prokuratorów. Śledczy zabezpieczali na lotnisku w Rudnikach dokumentację dotyczącą prowadzonego przez szkołę spadochronową kursu, wykonywanych lotów, stanu maszyny. Prokuratorzy obejrzeli też wstępnie miejsce katastrofy, a także zwłoki znajdujące się poza wrakiem, które odwieziono do prosektorium.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie prokurator Tomasz Ozimek, w sobotę wieczorem zdecydowano o przeprowadzeniu szczegółowych oględzin miejsca wraku katastrofy w niedzielę. W nocy śledczy i przedstawiciele Komisji dokonywali natomiast wstępnych oględzin wraku i pozostających w nich zwłok, które później przewożono do prosektorium. Działania te trwały do godz. 3.30.
Ozimek wskazał, że sekcje zwłok zaczną być wykonywane od poniedziałku. W przypadku ofiar, które po katastrofie pozostały w maszynie, konieczne będą badania DNA.
Śledztwo po katastrofie nie zostało jeszcze w sobotę formalnie wszczęte. Zanim to nastąpi, prokuratorzy mogą przez pięć dni wykonywać czynności śledcze - w niezbędnym zakresie. Wśród nich były dotąd m.in. przesłuchania pierwszych świadków.
Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński, który gościł w TVP Info mówił, że mogło dojść do przegrzania silników i przesunięcia środka ciężkości. Jego zdaniem, jeśli doszło do awarii jednego silnika, teoretycznie drugi powinien wystarczyć do bezpiecznego wylądowania. Ekspert wskazuje jednak, że pasażerowie mogli nie być przypięci do foteli. W takiej sytuacji po wyłączeniu jednego silnika i przechyleniu maszyny możliwe było przesunięcie środka ciężkości, co dla startującego samolotu było katastrofalne.
Negatywny wpływ na pracę silników mogła też mieć pogoda. Ekspert podkreśla, że wysoka temperatura nie sprzyja ich pracy. Grzegorz Brychczyński zastrzega że oceną zdarzenia zajmuje się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>
IAR/PAP/asop
REKLAMA