Polska dziennikarka ranna w strefie walk we wschodniej Ukrainie
Życiu Bianki Zalewskiej nic nie zagraża. Poinformował o tym Polskie Radio szef telewizji Espreso, dla której pracowała.
2014-07-27, 23:59
Posłuchaj
Reporterka Espreso tv i Telewizji Republika, podróżowała razem z ukraińskim batalionem "Ajdar" działającym w obwodzie ługańskim. Samochód, którym jechała dziennikarka, został ostrzelany przez prorosyjskich separatystów.
Właściciel telewizji Espreso Mykoła Kniażycki powiedział Polskiemu Radiu, że opony auta zostały przebite i samochód przewrócił się. Polka ma złamany kręgosłup, jeden z kręgów piersiowych, ale jest duże prawdopodobieństwo, że nerwy nie zostały uszkodzone, więc będzie mogła chodzić. Ma też złamany obojczyk i uszkodzone nerki.
REKLAMA
Mykoła Kniażycki o rannej polskiej dziennikarce. TVN24/x-news
Polski MSZ zapewnia, że monitoruje sytuację i robi wszystko, by zapewnić rannej jak najlepszą opiekę. Jak powiedział Michał Safianik z MSZ, do szpitala w Charkowie udał się polski konsul na Ukrainie.
Bianka Zalewska nie ma ran postrzałowych. Po udzieleniu pierwszej pomocy przez funkcjonariuszy sił antyterrorystycznych reporterka została przewieziona do szpitala w miejscowości Starobielsk w obwodzie ługańskim. Następnie zdecydowano o transporcie dziennikarki śmigłowcem do Charkowa. W poniedziałek ma być podjęta decyzja, czy dalej będzie leczona w tym mieście czy zostanie przewieziona do Kijowa lub do Polski.
O sytuacji na Ukrainie - tu zobacz więcej>>>
REKLAMA
Nasilają się walki ukraińskiej armii z prorosyjskimi separatystami. Według portalu Ukraińska Prawda ponad 20 osób zginęło w ostrzale miasta Gorłówka koło Doniecka. Do ostrzału centrum Gorłówki miało dojść z przedmieść, kontrolowanych przez armię ukraińską. Według oficjalnych danych donieckiej administracji obwodowej zginęło 13 osób w tym dwoje dzieci. Nieoficjalne dane mówią o dwukrotnie większej liczbie ofiar.
Ukraińska armia twierdzi, że za ostrzał centrum Gorłówki odpowiadają terroryści. Ich celem ma być dyskredytacja wojska. Wcześniej jednak Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony informowała, że wojska ukraińskie znajdują się na przedmieściach Gorłówki. A właśnie stamtąd ostrzał przeprowadzono. Ukraińcy wielokrotnie zapewniali, że nie ostrzeliwują miast z wyrzutni rakietowych ponieważ może to doprowadzić do śmierci cywilów. Oskarżali o to separatystów.
O ostrzeliwanie dzielnic mieszkaniowych oskarżyła armię ukraińską amerykańska organizacja Human Rights Watch. Według niej wyrzutni Grad używają nie tylko prorosyjscy separatyści, ale też ukraińskie wojsko. Władze w Kijowie temu zaprzeczają. Twierdzą, że pod ukraińskie wojsko "podszywają" się separatyści. Według informacji strony ukraińskiej na przykład w Doniecku czołgi bojówkarzy, na których specjalnie umieszczono flagi ukraińskie, ostrzelały dzielnice mieszkalne.
Sukcesy armii ukraińskiej
Jak twierdzi portal Ukraińska Prawda, powołując się na jednego z ukraińskich polityków, lotnictwo ukraińskie zniszczyło sztab separatystów ulokowany na komendzie milicji w Gorłówce. Sam dowódca obywatel Rosji Igor Bezler pseudonim "Bies" prawdopodobnie uciekł.
REKLAMA
Ukraińskie wojsko zbliża się do Doniecka. Według nieoficjalnych informacji, żołnierze zdobyli Torez i Szachtarsk. Trwają walki o Debalcewo, ważny węzeł kolejowy. Siły ukraińskie zbliżają się też do Ługańska. Trwa bitwa o Pierwomajsk. W związku z działaniami wojennymi zawieszono kursowanie pociągów do Ługańska. Miasto zostało odcięte od prądu, ponieważ separatyści zniszczyli jedną ze stacji transformatorowych.
TVN24/x-news
REKLAMA
Wojskowi, którzy walczą przy granicy z Rosją, twierdzą, że są ostrzeliwani nie tylko przez separatystów, ale także przez Rosjan z drugiej strony granicy. Nie odpowiadają ogniem, ponieważ boją się, że będzie to pretekst do podjęcia przez Federację otwartej interwencji zbrojnej.
Zagraniczni eksperci nie dotarli na miejsce katastrofy lotu MH17
Katastrofa malezyjskiego boeinga>>>
REKLAMA
Holenderski rząd poinformował w komunikacie, że ,”walki w regionie oznaczają, iż sytuacja jest tam wciąż zbyt niestabilna, by śledczy mogli bezpieczne pracować na miejscu katastrofy”. Dlatego też, grupa 30 holenderskich ekspertów ma pozostać w Doniecku do odwołania. Z kolei, jak poinformował zastępca szefa misji obserwatorów OBWE na Ukrainie, kolejna próbę dotarcia na miejsce katastrofy ma zostać podjęta w poniedziałek. Specjalistom będą towarzyszyć nieuzbrojeni policjanci.
Dane z czarnej skrzynki malezyjskiego boeinga zdają się potwierdzać zestrzelenie
Potężna dekompresja wywołana eksplozją - taki może być zapis w raporcie z odczytu rejestratora - informuje CBS News. Na razie wnioski ekspertów w tej sprawie przekazywane są nieoficjalnie. Zdaniem rozmówcy CBS News analiza nagrań wykazała, że kadłub samolotu został kilkukrotnie uderzony odłamkami eksplodującej rakiety - w efekcie miała nastąpić "potężna dekompresja", która spowodowała katastrofę.
Zidentyfikowano też pierwszą ofiarę katastrofy boeinga. Wiadomo, że chodzi o obywatela Holandii. Nie podano jednak nazwiska ani płci tej osoby. Do Holandii dotarły już wszystkie trumny ze szczątkami. Identyfikację ciał prowadzi w bazie wojskowej w holenderskim Hilversum ponad 200 międzynarodowych ekspertów.
Rodzice jednej z ofiar przylecieli na miejsce katastrofy Boeinga 777
Małżeństwo Australijczyków Jerzy Dyczynski i Angela Rudhart-Dyczynski, rodzice Fatimy, wybrali się na Ukrainę mimo ostrzeżeń władz australijskich. Państwo Dyczynscy złożyli ogromny bukiet kwiatów na miejscu, gdzie rozrzucone są szczątki samolotu - podała agencja AFP.
REKLAMA
25-letnia Fatima Dyczynski studiowała inżynierię lotniczą i miała zamiar zostać pilotem. Zginęła w drodze do rodziców, do Australii.
Boeing 777 linii Malaysia Airlines z 298 osobami na pokładzie rozbił się 17 lipca na wschodzie Ukrainy, gdzie toczą się walki między ukraińskimi siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga. Większość ofiar to Holendrzy.
Zachód i władze ukraińskie twierdzą, że samolot został zestrzelony przez separatystów prorosyjskich z zestawu rakietowego Buk.
mc
REKLAMA
REKLAMA