Nazwa „uprzejmi ludzie” pojawiła się na początku marca. W Polsce nazywano ich „zielonymi ludzikami”. Chodzi o żołnierzy rosyjskich sił specjalnych, którzy działają na terytorium obcego państwa, bez wiedzy i zgody władz danego kraju.
Pierwszy raz „wieżliwyje ludi” pojawili się na Krymie, gdy Rosja przy pomocy tamtejszych separatystów postanowiła anektować półwysep.
WOJNA NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>
Wtedy prezydent Władimir Putin zarzekał się, że nic o tym nie wie, a komandosi w mundurach bez oznakowań to nie jego żołnierze.
Minęło kilka tygodni. Krym został anektowany i niespodziewanie okazało się, że prezydent Rosji przypomniał sobie o „zielonych ludzikach”. W trakcie telemostu z Rosjanami oświadczył, że rzeczywiście rosyjscy komandosi byli na półwyspie, aby "zadbać o bezpieczeństwo" Krymian.
W maju, gdy Rosjanie świętowali kolejną rocznicę zakończenia II wojny światowej, w Moskwie pojawiły się uliczne stragany z koszulkami i czapeczkami przedstawiającymi „uprzejmych ludzi”.
Zachód uznał „zielone ludziki” za agresorów, a ich pojawienie się na Krymie za nowy rodzaj wojny - tzw. hybrydowej.
W Rosji stawiani są za przykład: mądrości dowódców, świetnego wyszkolenia komandosów i przenikliwości prezydenta.
Stali się też symbolem drwiny z państw Zachodnich. We wrześniu deputowani Dumy Państwowej wpadli na pomysł, aby „uprzejmi ludzie" mieli swoje święto. Stwierdzono, że najlepszym terminem będzie rocznica urodzin Władimira Putina. Do tej pory jednak projekt ustawy nie został uchwalony.
Tymczasem pod rosyjską ambasadą w Warszawie odbyła się manifestacja. Organizatorzy - Fundacja Otwarty Dialog i Euromajdan Warszawa - przygotowali dla Władimira Putina kilka "prezentów" - między innymi "krwawy" tort oraz czerwony dywan, po zejściu z którego zostawiało się krwawe ślady.
Przedstawiciel organizatorów, Tomasz Czuwara tłumaczył, że chodziło o połączenie blichtru i przemocy, które kojarzą się z Władimirem Putinem.
Uczestnicy mogli na specjalnej ściance wpisywać życzenia dla prezydenta Rosji. Zdecydowana większość życzyła mu, by jak najszybciej ustąpił ze swojej funkcji.
Wspominano też rosyjską opozycyjną dziennikarkę Annę Politkowską, zamordowaną 8 lat temu.
W manifestacji wzięło udział kilkadziesiąt osób.
JU/IAR