Ewa Kopacz ujawnia: nie chciałam dymisji marszałka Sejmu. "Była reprymenda"
Ewa Kopacz poinformowała, że nie była zwolenniczką odwołania Radosława Sikorskiego z powodu jego kontrowersyjnej wypowiedzi w sprawie Ukrainy. Powiedziała, że uważa tę sprawę za zamkniętą jednak przyznała, że zwróciła mu uwagę.
2014-10-24, 23:59
Posłuchaj
Radosław Sikorski o wywiadzie dla Politico: zdarza się człowiekowi zagalopować >>>
Publikacja amerykańskiego portalu Politico wywołała burzę w Polsce. Portal napisał, cytując Sikorskiego, że w 2008 roku podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie ówczesny premier Rosji Władimir Putin miał proponować szefowi polskiego rządu udział w podziale Ukrainy. W ostatni wtorek Sikorski początkowo nie chciał w tej sprawie odpowiadać na pytania dziennikarzy, później, po rozmowie z Kopacz, wypowiedział się dla mediów. Stwierdził, że w sprawie rozmów w Moskwie "zawiodła go pamięć", bo nie doszło wtedy do dwustronnego spotkania Tusk-Putin.
Sikorski zniszczył relacje z mediami?
Premier nawiązała w piątek do swej rozmowy z marszałkiem Sejmu. Jak mówiła, ona sama, jako były marszałek przez trzy i pół roku budowała relacje z mediami. - Opozycja niekiedy mówiła, że trzeba odgrodzić was taką taśmą kolorową, żeby dziennikarze nie mogli biegać po Sejmie, wtedy ja siadałam z wami. Umówiliśmy się co do jednego: nasza współpraca ma być przede wszystkim taką współpracą, która nawzajem nie będzie sobie przeszkadzać, czyli państwo nie będziecie przeszkadzać politykom, oni nie będą przeszkadzać wam - zaznaczyła Kopacz. - I ta współpraca funkcjonowała - dodała.
Zwróciła uwagę, że nawet, jeśli jej samej zdarzało się spóźnić na konferencję prasową przed rozpoczęciem obrad Sejmu, to zawsze była do dyspozycji dziennikarzy potem. - I jeśli po tych trzech latach nagle widzę obrazek, w którym dziennikarze nie mogą zadać pytań politykowi, marszałkowi Sejmu, który wychodzi na konferencję, a więc po to, żeby odpowiadać na pytania i nie widzę woli odpowiedzi na te pytania, a potem dość demonstracyjne przejście przez korytarz, to jako były marszałek myślę sobie, że ktoś zupełnie zniszczył coś, co przez trzy i pół roku udało się zbudować - mówiła premier.
Była reprymenda
- Zwróciłam uwagę, kategorycznie, Radkowi Sikorskiemu, mówiąc: tak się nie da. Jeśli jest coś dobrego, coś funkcjonuje, to nie należy tego psuć, więc to jest dla ciebie nauczka, że następnym razem nie wyjdziesz do dziennikarzy po to, żeby im powiedzieć, że odsyłasz ich do wywiadu. No po to tam jesteś i nikomu nie robisz łaski, żeby odpowiadać, skoro już jesteś na tej konferencji - dodała szefowa rządu.
Miałam do tego prawo
Premier odniosła się do zarzutów niektórych polityków i komentatorów, że jako premier nie powina w ten sposób zwracać się do drugiej osoby w państwie. - Zwróciłam uwagę Radkowi jako były marszałek Sejmu, ale też jako koleżanka partyjna i pierwsza wiceszefowa partii, że tak nie można postępować. Jeśli ktoś ma mi to za złe, to tylko i wyłącznie Radek, że zwróciłam się dość ostro do niego w tych dwóch sprawach, ale patrząc na jego zachowanie na kolejnej konferencji, kiedy powiedział słowo "przepraszam", zadeklarował pełną współpracę z mediami, to chcę powiedzieć, że warto było przeprowadzić tę ostrą rozmowę, niezależnie od tego, jak mnie koledzy z opozycji krytykują - podkreśliła Kopacz.
W Sejmie czeka na rozpatrzenie wniosek PiS o zmianę marszałka Sejmu; kandydatem Prawa i Sprawiedliwości jest były polityk PO, obecnie poseł niezrzeszony Andrzej Smirnow.
Burza wokół byłego szefa MSZ. Premier: nie będę tolerować tego rodzaju zachowań >>>
REKLAMA
PAP/iz
REKLAMA