Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski złoży protest wyborczy. "Mamy do czynienia z poważnym kryzysem państwa"
- Głosowałem z żoną na konkretną osobę do sejmiku mazowieckiego. Razem siedzieliśmy przy stoliku. Tymczasem z protokołu komisji wyborczej wynika, że "nasza kandydatka" uzyskała tylko jeden głos - oburza się w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
2014-11-19, 09:20
Ołdakowski dodaje, że widział doskonale na kogo jego żona głosuje. Zatem przy nazwisku ich kandydatki powinny być co najmniej dwa głosy. - Jestem wkurzony! Pewnie napiszę protest do Państwowej Komisji Wyborczej - mówi portalowi PolskieRadio.pl.
Według niego, to nie pierwsza tego typu sytuacja. Dyrektor opowiada, że poszedł sprawdzić wyniki wyborów w swoim obwodzie zaalarmowany przez znajomą, która startowała w wyborach. - Głosował na nią mąż i dwoje dzieci, tymczasem na protokole było, że otrzymała tylko jeden głos poparcia - dodał.
REKLAMA
Jego zdaniem, sytuacja ta musi być wyjaśniona. - Polska nie może sobie pozwolić na to, by w przyszłości zdarzały się podobne sytuacje. Najwyższa pora, by się tym poważnie zająć, bo widać wyraźnie, że mamy do czynienia z kryzysem państwa. Jak uczyć młodych ludzi, że wybory to święto demokracji, kiedy potem dochodzi do takich sytuacji? - dodał Ołdakowski.
(asop)
REKLAMA