Protest Wietnamczyków. SG: nie chcieliśmy nikogo urazić

Straż Graniczna podkreśliła, że w sprawie zabezpieczonego podczas akcji w Wólce Kosowskiej mięsa nie było jej intencją "budowanie negatywnej atmosfery" wokół mieszkających w Polsce Wietnamczyków.

2014-12-05, 16:53

Protest Wietnamczyków. SG: nie chcieliśmy nikogo urazić
Funkcjonariuszy zaniepokoił widok mięsa niewiadomego pochodzenia, przygotowanego do regularnej sprzedaży oraz warunki, w jakich było ono przechowywane. Foto: strazgraniczna.pl

W sobotę Straż Graniczna przeprowadziła kontrolę legalności pobytu w Polsce cudzoziemców zatrudnionych m.in. w sklepach znajdujących w Wólce Kosowskiej. Podczas działań funkcjonariusze zwrócili uwagę na żywność przechowywaną i sprzedawaną w złych warunkach sanitarnych. Strażnicy zabezpieczyli blisko tonę mięsa z czterech wietnamskich sklepów. Pojawiła się informacja, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że część to mięso psów.

Protest Wietnamczyków
W tej sprawie do szefowej Miniosterstwa Spraw Wewnętrznych Teresy Piotrowskiej zwróciły się organizacje działające na rzecz Wietnamczków mieszkających w Polsce, m.in. Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wietnamczyków w Polsce, redakcja pisma "Dan Chim Viet", działacze społeczni Phan Vien Nga i Karol Hoang oraz Stowarzyszenie Wolnego Słowa i Fundacja Transkultura i Dialog Międzynarodowy.
"Rzecznik komendanta Straży Granicznej podzieliła się z opinią publiczną swoim, niczym nieuzasadnionym podejrzeniem, wprowadzając ją tym samym w błąd" - napisali w liście i dodali, że sprawa robi wrażenie "działania intencjonalnego, mającego owocować niechęcią do imigrantów z Wietnamu i budzącego nieufność do oferty prowadzonych przez nich sklepów i zakładów gastronomicznych".
"Wydaje się, że nie jest rolą Straży Granicznej budowanie w społeczeństwie ksenofobii ani nie jest rzeczą właściwą dla rzecznika tej instytucji przekazywanie opinii publicznej fałszywych, budzących silne, negatywne emocje informacji" - dodano.
Rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak poinformowała, że resort będzie domagał się, by SG odniosła się do treści listu.
SG: ta wypowiedź nie powinna paść
W piątek rzeczniczka komendanta głównego Straży Granicznej st. chor. Agnieszka Golias przekazała, że w związku z tym listem komendant główny Straży Granicznej zwrócił się do komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej o wyjaśnienia.
- Otrzymał zapewnienie, że działania Straży Granicznej w Wólce Kosowskiej przeprowadzone były pod kątem kontroli legalności pobytu i zatrudnienia cudzoziemców na terytorium RP (...) Mięso zostało ujawnione przy okazji kontroli, a niepokój funkcjonariuszy wzbudził sposób jego przechowywania. O sytuacji poinformowali sanepid i lekarza weterynarii, którzy potwierdzili, że towar był przechowywany w niewłaściwych warunkach - podkreśliła.
Jak dodała, komendant został zapewniony, "że nie było niczyją intencją budowanie negatywnej atmosfery wokół mieszkającej w Polsce społeczności międzynarodowej, a wypowiedź na temat możliwości pochodzenia mięsa nie powinna paść na tym etapie i ze strony przedstawiciela Straży Granicznej".
- Przypuszczenia, że część mięsa może być towarem, który nie jest dopuszczony do obrotu na polskim rynku, nie były oceną SG, a tego typu opinia została wyrażona przez przedstawiciela Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie - oznajmiła. Przyznała, że nawet w takim przypadku, "przy braku stuprocentowej pewności informacja ta nie powinna być powielana". - Z ust rzecznika padło o jedno słowo za dużo - oceniła.
Dyrektor Państwowego Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego w Piasecznie, badającego sprawę, Henryk Mędykowski stwierdził w swojej wypowiedzi z poniedziałku, że badania genetyczne mięsa nie były konieczne, bo zabezpieczono głównie o drób. Nieoficjalnie informatorzy Polskiej Agencji Prasowej ze źródeł zbliżonych do inspekcji przyznali, że wątpliwości mogła budzić "jedna tusza" do użytku własnego. Ostatecznie mięso zostało zutylizowane.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej