Antoni Macierewicz: ten raport to podsumowanie naszej wiedzy na temat tragedii smoleńskiej
Nieprawidłowe informacje podawane przez rosyjskich kontrolerów lotu, eksplozja w samolocie w powietrzu - to niektóre wnioski z raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej opracowanego przez Kazimierza Nowaczyka, eksperta parlamentarnego zespołu, który bada jej przyczyny.
2014-12-05, 20:13
Raport pt. "Śledztwo rosyjskiego rządu Władimira Putina w sprawie katastrofy polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku", został zaprezentowany w piątek na posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M.
Szef zespołu Antoni Macierewicz z PiS powiedział, że dokument ma 32 strony i jest uzupełniony o materiał nagrany na płycie, na którym jest 12 załączników. - Raport stanowi podsumowanie naszej wiedzy na temat tragedii smoleńskiej, w szczególności z punktu widzenia fałszów, nieprawd oraz błędów zawartych w raporcie MAK i śledztwie prowadzonym przez stronę rosyjską - zaznaczły.
Zgodnie z raportem, od początku podejścia do lądowania Tu-154M, rosyjska kontrola lotów podawała załodze samolotu nieprawidłowe informacje o tym, że jest na ścieżce i właściwym kierunku podejścia. Według Kazimierza Nowaczyka załoga samolotu nie próbowała lądować, a rozpoczęła procedurę odejścia na drugi krąg.
Zdaniem eksperta są dowody na manipulacje Rosjan w związku z katastrofą. - Rosyjscy śledczy - w celu uprawdopodobnienia wersji przedstawionej przez MAK o uderzeniu samolotu w brzozę - manipulowali rzeczowymi materiałami dowodowymi, zatajali istotne dokumenty, ingerowali w zapisy czarnych skrzynek, pominęli zapisy sprzeczne z przyjętym przez siebie scenariuszem, zignorowali też informację o zupełnym zaniku zasilania w powietrzu - wyliczył.
Jak napisano w raporcie, podczas odejścia na drugi krąg, kilkadziesiąt metrów przed brzozą, w samolocie nastąpiła eksplozja, a na dystansie kolejnych 200-300 m miała miejsce dalsza destrukcja skrzydła wraz z urwaniem jego końcówki. Następnie, jeszcze przed uderzeniem w ziemię, miała miejsce eksplozja w kadłubie samolotu, która zniszczyła jego strukturę. Końcowym etapem katastrofy był wybuch w prezydenckiej salonce, już po uderzeniu samolotu w ziemię.
- Hipotezę takiego przebiegu katastrofy potwierdzają następujące fakty: rozpad samolotu na ogromną liczbę szczątków (ok. 60 tys. znalezionych szczątków na wrakowisku, jak również przed nim i przed brzozą), zapis o całkowitym zaniku zasilania elektrycznego w powietrzu na wysokości 15 m, zarejestrowane w czarnych skrzynkach gwałtowne zmiany przyspieszenia pionowego i obecność na szczątkach śladów materiałów wybuchowych - oznajmił Nowaczyk.
Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej>>>
"Żadna z tych informacji nie ma pokrycia w faktach"
- Żadna z tych informacji, która została przekazana w tym tak zwanym kolejnym raporcie zespołu parlamentarnego, nie ma pokrycia w faktach i materiale dowodowym. Jest jedynie powielaniem hipotez niemających żadnych podstaw i którymi próbuje się oszukiwać społeczeństwo przez ostatnie trzy lata - oświadczył szef zespołu smoleńskiego przy kancelarii premiera Maciej Lasek.
Według zespołu kierowanego przez Laska, przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M.
Lasek przypomniał, że ekspertyzy przeprowadzone na potrzeby m.in. prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy, jednoznacznie wskazały, że zapisy rejestratorów nie podlegały żadnej manipulacji.
Zwrócił uwagę, że w raporcie Jerzego Millera wskazano na nieprawidłowości pracy rosyjskich kontrolerów i opisano przyczyny popełnionych przez nich błędów. - Wskazaliśmy, że działanie kontrolerów miało wpływ na przebieg tego zdarzenia, ale to załoga ostatecznie decyduje. Zawsze dowódca załogi jest tą osobą, która podejmuje decyzję - zaznaczył Lasek.
Podkreślił, że przeprowadzone badania nie wskazały na jakiekolwiek ślady materiałów wybuchowych na szczątkach samolotu. - Na miejscu w Smoleńsku była polska delegacja oczekująca na przylot prezydenta. Żadna z osób, które były na miejscu, nie słyszała wybuchu. Jedynym odgłosem, który był słyszany, był narastający dźwięk silników, czyli próba odejścia na drugi krąg, a następnie zderzenie samolotu z ziemią - oznajmił.
***
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja państwowa leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.
W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wraz z parą prezydencką śmierć ponieśli również ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi tupolewa.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk
REKLAMA