Trzech zabitych po awarii w elektrowni atomowej w Korei Południowej
Do wycieku toksycznego gazu doszło w piątek siłowni jądrowej w Ulsan w Korei Południowej – poinformowała agencja Yonhap.
2014-12-27, 15:27
Trzech robotników zmarło z powodu zatrucia toksycznym gazem, na miejscu prac budowlanych przy elektrowni - informuje koreańska agencja Yonhap. Ulsan znajduje się około 400 km na południowy wschód od Seulu.
Do wypadku doszło kilka dni po serii cyberataków na elektrownie atomowe w Korei Południowej. Anonimowy "aktywista” opublikował w sieci szereg dokumentów i instrukcji obsługi reaktorów w Korei Południowej – pisze agencja Yonhap.
Atak hakerów w Korei Południowej
O ataku hakerskim poinformował we wtorek operator elektrowni jądrowych Korea Hydro and Nuclear Power Co Ltd (KHNP) (spółka zależna państwowej firmy Korea Electric Power Corp). Do zhakowania systemów komputerowych operatora doszło w poniedziałek. Firma zaznaczyła, że nie ma niebezpieczeństwa dla instalacji jądrowych, także dla 23 reaktorów. Resort energetyki w Seulu oświadczył wówczas, że elektrownie mogą zablokować próby ”inflitaracji” hakerów, które mogłyby zagrozić reaktorom.
Przedstawiciel KHNP powiedział, że "całkowicie niemożliwe jest, by haker mógł wyłączyć elektrownie jądrowe, atakując je, gdyż system monitorowania i kontroli jest całkowicie niezależny i zamknięty". Według niego za atakiem hakerskim stoją "elementy, które chcą wywołać niepokoje społeczne".
Do ataków hakerskich przyznał się jeden z użytkowników Twittera, który zażądał wyłączenia do czwartku trzech reaktorów jądrowych starszej generacji.
REKLAMA
Użytkownik ten, który twierdzi, że jest przywódcą mającej siedzibę na Hawajach grupy sprzeciwiającej się energetyce atomowej, zagroził, iż jeśli reaktory nie zostaną wyłączone, to umieści w sieci kolejne dokumenty wykradzione operatorowi.
Prokuratura w Seulu prowadzi śledztwo w sprawie wycieku danych z KHNP, w tym projektów niektórych reaktorów jądrowych, kosztów zużycia energii elektrycznej i szacunków dotyczących narażenia na promieniowanie.
Południowokoreańscy śledczy ustalili, że IP komputera, z którego w sieci opublikowano wykradzione dokumenty, należy do internauty z południa kraju. Twierdzi on jednak, że nie ma nic wspólnego z atakiem i utrzymuje, że jego numer IP został przechwycony.
Siłownie jądrowe dostarczają około jednej trzeciej energii Korei Południowej.
REKLAMA
Wcześniej Waszyngton oskarżył Koreę Północną o atak na wytwórnię filmową Sony Pictures, w związku z produkcją filmu o zamachu na północnokoreańskiego dyktatora. Reżim odrzucił oskarżenia. Z kolei później w Korei Północnej doszło do utraty łączności internetowej i wówczas Pjongjang obarczył odpowiedzialnością za ten stan rzeczy USA.
PAP/IAR/Yonhap/agkm
REKLAMA