Tadeusz Konwicki nie żyje. Andrzej Wajda: uczył nas, jak być wiernym sobie

2015-01-08, 12:20

Tadeusz Konwicki nie żyje. Andrzej Wajda: uczył nas, jak być wiernym sobie
Na zdjęciu archiwalnym z 1988 r. pisarz i reżyser Tadeusz Konwicki. Foto: PAP/Witold Rozmysłowicz

- Tadeusz Konwicki uczył nas, jak ważne jest być wiernym sobie. Jego filmowy debiut - "Ostatni dzień lata" - wyprzedzał dokonania francuskiej Nowej Fali - powiedział o zmarłym pisarzu i filmowcu Andrzej Wajda.

Posłuchaj

Tadeusz Konwicki mówił, że miał ambicje, by jego książki inspirowały czytelnika do głębszych refleksji nad życiem i przyszłością świata/IAR/dźwięk archiwalny
+
Dodaj do playlisty

W środę wieczorem w Warszawie zmarł wybitny pisarz i reżyser Tadeusz Konwicki. Autor książkowej "Małej Apokalipsy" i filmowego "Ostatniego dnia lata" zmarł w swym warszawskim mieszkaniu. Miał 88 lat.

- Tadeusz Konwicki uczył nas przede wszystkim tego, żeby być sobą, być wiernym sobie. Odszedł, ale zostawił nam tę wskazówkę. Spotkałem go w życiu dość wcześnie, to on zadecydował o tym, że zrealizowałem film +Kanał+. To jego upór, jego zdecydowana postawa podczas komisji scenariuszowej spowodowała, że ten film został zatwierdzony, a potem zrealizowany przeze mnie. Był kierownikiem literackim w zespole filmowym Tor, gdzie robiłem swoje kolejne filmy, więc miałem możność obserwować go z bliska, pamiętam jego bardzo złośliwe oceny tego, co mu się nie podobało, ale też fantastyczne reakcje, milczące pochwały, tego co akceptował - powiedział Andrzej Wajda.

Jego zdaniem zbyt mało ceniony jest debiut reżyserski Tadeusza Konwickiego, film "Ostatni dzień lata" z 1958 roku, film eksperymentalny, niezwykle statyczny, zrealizowany w warunkach amatorskich. - Ten film był ewenementem w czasie, gdy powstał (...) Tego rodzaju filmy na świecie powstawały dopiero później, we francuskiej Nowej Fali. Dopiero wtedy rozwinęło się kino, które Konwicki wcześniej wydobył z siebie - wspominał Wajda.

- Miałem szczęście pracować raz z Konwickim podczas ekranizacji jego powieści "Kronika wypadków miłosnych". On pojawił się w tym filmie, „zagrał” byłoby tutaj złym słowem; pojawił się, jako postać, która przychodzi znikąd i znika w nicości. To była jedna z najbardziej dojmujących przygód w moim długim filmowym życiu - powiedział reżyser.

- Konwicki odszedł, ale zostawił nam swoje powieści, rozważania o naszym świecie, swoje filmy i będzie do nas wracał. Konwicki w tych najtrudniejszych latach był tym, który pokazywał nam, że trzeba być sobą, stać przy swoich, a równocześnie zmieniać ten świat i tworzyć nowy. On to robił, otwierał przed nami nowe rzeczywistości - dodał Wajda.

pp/PAP/IAR

Polecane

Wróć do strony głównej