Górnicy: zaostrzymy protest, rząd nie chce z nami rozmawiać. Co czeka Kompanię Węglową?
Ponad 1300 górników protestuje w kopalniach, które zgodnie z rządowym planem restrukturyzacji Kompanii Węglowej mają zostać zamknięte. Pozostający pod ziemią zapowiadają zaostrzenie swoich działań.
2015-01-09, 17:15
Posłuchaj
Najwięcej, około 800 osób, protestuje w małopolskiej kopalni Brzeszcze. Po 150 osób w rudzkiej kopalni Pokój i bytomskiej Bobrek-Centrum. Podziemny protest w kopalni Sośnica-Makoszowy w Zabrzu prowadzi około 60 osób. Dodatkowo pracownicy przeróbki węgla i administracji protestują na powierzchni na terenach kopalń. W Bytomiu pracownicy protestują też na dachu jednego z budynków zakładu.
Od rana w kopalniach Kompanii Węglowej trwają masówki, podczas których związkowcy przedstawiają sytuację górnikom oraz informują o zagrożeniach jakie - ich zdaniem - niesie za sobą dla wszystkich pracowników spółki wdrożenie rządowych pomysłów.
- Musimy walczyć do końca. Jak nie tak, to inne środki będą - mówi jeden z górników. - Zawalił rząd, a teraz chce się pozbyć górników - dodaje inny i zwraca uwagę, że "sprowadza się węgiel z Rosji, a polski idzie w odstawkę".
Protest wychodzi poza bramy kopalń
Kobiety pracujące w kopalniach "Pokój" w Rudzie Śląskiej i "Sośnica - Makoszowy" w Zabrzu wyszły na ulice. Zablokowały jedno z rond w mieście. Obawiają się o swój los. Eskalacja protestów ma nastąpić w poniedziałek.
REKLAMA
W Rudzie Śląskiej zbierane są koce i śpiwory dla górników z kopalni "Pokój", którzy strajkują pod ziemią, podobnie jak ich koledzy z pozostałych zagrożonych likwidacją zakładów.
Również w małopolskich Brzeszczach do protestujących górników mają dołączyć mieszkańcy. Zapowiadają manifestację przed wejściem do zakładu, niewykluczona jest również blokada drogi wojewódzkiej. Likwidacja kopalni, która zatrudnia ponad 2 tysiące osób dla liczącego 10 tysięcy mieszkańców miasta oznacza ogromne kłopoty.
W poniedziałek protest ma się zaostrzyć i rozszerzyć. Jarosław Grzesik z górniczej "Solidarności" powiedział, że nie chodzi tu tylko o kopalnie, lecz cały region śląsko-dąbrowski. - Problemy mają także inne zakłady, takie, jak Bumar, stalownie - mówi.
Związkowcy nie ujawniają na razie, jaka będzie forma rozszerzonego protestu.
REKLAMA
Mobilizacja związkowców i samorządów
Przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz wystosował w imieniu Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego list do premier Ewy Kopacz. Informuje w nim o narastającym proteście społecznym w kopalniach, wskazanych przez rząd do likwidacji, i groźbie jego dalszej eskalacji. Zachęca premier do podjęcia działań w tej sprawie i zgłasza gotowość natychmiastowego rozpoczęcia rozmów na Śląsku z upełnomocnioną delegacją rządową.
- Decyzja rządu o rozpoczęciu likwidacji kopalń i zwolnieniach wywołała ogromny i uzasadniony opór społeczny - powiedział Dominik Kolorz. - Protestujący od kilku dni pod ziemią ryzykują swoje zdrowie i życie. Jeśli rządzący nie chcą doprowadzić do tragedii, powinni wreszcie zacząć z protestującymi rozmawiać - oświadczył szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Mobilizują się także samorządowcy. Prezydenci Rudy Śląskiej, Gliwic i Bytomia jednoczą siły w obliczu likwidacji w ich miastach trzech kopalń. To w perspektywie kilka tysięcy bezrobotnych.
Grażyna Dziedzic, Zygmunt Frankiewicz i Damian Bartyla mają się spotkać w najbliższych dniach i wystosować wspólny apel do posłów, dotyczący ratowania górnictwa. Na razie - jak powiedziała Polskiemu Radiu Katowice prezydent Rudy Śląskiej Grażyna Dziedzic - nie wiadomo, jak dokładnie ma wyglądać reforma i czy mówimy o likwidacji czy stopniowym wygaszaniu kopalń.
Burmistrz Brzeszcz Cecylia Ślusarczyk przyznaje, że atmosfera jest napięta nie tylko w gronie samych górników, ale i w całej lokalnej społeczności. Zamknięcie kopalni nazywa dramatem i przewiduje gospodarczą zapaść gminy. KWK Brzeszcze to największy zakład w mieście, zatrudnia ponad 2 tys. osób, a co roku kopalnia wpłaca do gminy 1,5 miliona złotych opłaty eksploatacyjnej. Rada gminy zwołała nadzwyczajną sesję, na której ma przyjąć rezolucję w sprawie obrony kopalni.
REKLAMA
Zgodnie z planem rządu, blisko 6 tysięcy pracowników dołowych z czterech wygaszanych kopalni miałaby znaleźć zatrudnienie w innych spółkach. Pozostałym ponad dwóm tysiącom górników ma zostać zaproponowany 4-letni urlop górniczy lub jednorazowa odprawa pieniężna o równowartości dwuletniego wynagrodzenia. Plan naprawczy dla Kompanii Węglowej oprócz zamknięcia czterech kopalń przewiduje przeniesienie 9 kopalń do spółki celowej utworzonej przez Węglokoks.
Górnicy: rząd z nami nie rozmawiał
Związkowcy zarzucają rządowi brak rozmów i przyjęcie planu restrukturyzacji bez konsultacji z pracownikami. Jarosław Grzesik z górniczej "Solidarności" powiedział, że do tej pory nikt z Warszawy do nich się nie zwrócił z ofertą dialogu. - Pani premier obiecała, że będzie inaczej niż do tej pory. Okazało się, że jest tak jak zwykle. Przyjęli plan, zamierzają go wdrażać, a na dziś zaprosili do Warszawy związki zawodowe, po to żeby ten program zaprezentować. Ten sam program, który dwa dni temu został zaprezentowany w telewizji - mówił Grzesik.
Podkreśla, że wśród górników panuje ogromna niepewność. Górnicy nie wiedzą, na jakich warunkach będą dalej pracować, jakie będą mieli wynagrodzenia i jak będzie funkcjonował nowy podmiot - nowa Kompania.
Związkowiec podkreślił, że dziś górnicy walczą o przetrwanie regionu, nie tylko swoich miejsc pracy. - Bez tych tysięcy miejsc pracy w przemyśle, największym pracodawcą będą urzędy - ocenił Grzesik.
REKLAMA
źródło: TVN24/x-news
Restrukturyzacja albo upadłość
Pełnomocnik rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa, wiceminister Wojciech Kowalczyk nie zgadza się z zarzutami górników, którzy twierdzą, że rząd nie konsultował z nimi zmian w branży węglowej. Mówi, że dialog ze związkowcami trwa od połowy zeszłego roku.
Kowalczyk zapewnia, że wciąż liczy na rozmowy z górnikami i nie wyklucza spotkania na Śląsku. Wiceminister wyjaśnia, że nie otrzymał formalnej odmowy rozmów w Warszawie, a doniesienia o tym, że górnicy nie przyjadą do stolicy miały charakter medialny. Jak mówi, alternatywą dla rządowego planu restrukturyzacji jest upadłość Kompanii Węglowej.
REKLAMA
Za późno na reformę
Szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Cazary Kaźmierczak powiedział na antenie Polskiego Radia 24, że naprawa sektora górniczego jest spóźniona. Zarówno ten, jak i wcześniejsze rządy - według przedstawiciela pracodawców - mają tendencję do odkładania trudnych decyzji w czasie. Ten problem dotyczy nie tylko górnictwa, ale także innych branży. Administracja, zdaniem Kaźmierczaka, zapomina o najważniejszej zasadzie zarządzania, która mówi o tym, żeby dokonywać zmian, kiedy nie są jeszcze konieczne.
Plany rządu krytykuje też opozycja, i to zarówno z lewej, jak i z prawej strony sceny politycznej. Dariusz Joński z SLD nazywa reformę "planem likwidacyjnym bez pomysłu, co dalej". Porównał ją do likwidacji polskich stoczni. Mariusz Błaszczak z PiS mówi, że złoża węgla kamiennego są naszym atutem, a koalicja rządząca zrobiła z atutu problem.
IAR,PAP,fc,ju
REKLAMA