Niemcy: pracownik wywiadu wykradł 3,5 tys. nazwisk agentów. Komu przekazał?
Pracownik niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), zatrzymany pod zarzutem współpracy z wywiadem USA, wykradł tajną listę z nazwiskami i pseudonimami 3,5 tys. niemieckich agentów pracujących za granicą - podał "Bild".
2015-01-14, 20:25
Zakwalifikowana jako ściśle tajna lista była zapisana na dysku domowego komputera podejrzanego, zabezpieczonym podczas rewizji w jego mieszkaniu w lecie zeszłego roku. Dopiero teraz zakończyła się analiza treści tego dysku - pisze "Bild", powołując się na źródło we władzach służb bezpieczeństwa.
Agencja dpa twierdzi, że zatrzymany "kret" przyznał się już kilka miesięcy temu do przekazania ściśle tajnej listy służbom amerykańskim. Telewizja ARD podała, że w grudniu sprawa omawiana była na forum parlamentarnej komisji do spraw służb specjalnych.
Nie wiadomo natomiast, czy przed zdemaskowaniem agent nie sprzedał nazwisk służbom innych krajów - Chin lub Rosji. Nic na to na razie nie wskazuje, lecz nie można tego wykluczyć - pisze dpa.
BND podjął działania, by chronić zagrożonych agentów. Deputowany CDU Patrick Sensburg powiedział, że wykradzenie listy budzi niepokój. Zastrzegł, że nie wszystkie osoby umieszczone na liście są nadal czynne. Część odeszła już na emeryturę lub przeszła do innych zadań - wyjaśnił. Dpa pisze, że lista pochodzi z 2010 roku i ma "raczej znaczenie historyczne".
Agenci z wykradzionej listy działają w krajach, w których stacjonuje Bundeswehra, m.in. w Afganistanie, Mali, Libanie i Sudanie - pisze "Bild". Do ich zadań należy przeciwdziałanie ewentualnym zamachom na niemieckich żołnierzy i zbieranie informacji dla partnerów z NATO.
Oficer prowadzący niemieckiego agenta znajdował się w ambasadzie USA w Wiedniu. Konspiracyjne spotkania, podczas których doszło do przekazania dokumentów, odbywały się w Salzburgu - pisze "Spiegel online".
32-letniemu pracownikowi BND, który był zatrudniony w archiwum wydziału zagranicznego, zarzuca się sprzedaż służbom USA 218 tajnych dokumentów. Otrzymał za nie honorarium w wysokości 25 tys. euro. Próbował też nawiązać kontakt z wywiadem rosyjskim. Swoje usługi zaproponował w maju zeszłego roku rosyjskiemu konsulatowi w Monachium. Jego e-mail został jednak przechwycony przez niemieckie służby, co doprowadziło do jego zatrzymania w lipcu ubiegłego roku.
Jak twierdzi "Spiegel online", zdemaskowany agent jest osobą upośledzoną, a jego niepełnosprawność jest następstwem szczepionki z czasów NRD.
JU/PAP
REKLAMA