Lądowanie Jaka-40 w Smoleńsku. Dziennikarz: nic nie wskazywało na to, że były problemy
2015-01-21, 15:46
To było jedno z najspokojniejszych lądowań Jaka-40 - wspomina Wojciech Cegielski. Dziennikarz Polskiego Radia był na pokładzie samolotu wiozącego dziennikarzy na obchody w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Na tym samym lotnisku półtorej godziny później doszło do katastrofy prezydenckiego tupolewa.
Posłuchaj
Wojciech Cegielski podkreśla, że nic nie wskazywało na to, że lądowanie może być utrudnione. - To lądowanie było jednym z najspokojniejszych lądowań Jaka-40. Dziennikarze, którzy podróżowali z premierem, prezydentem - często tymi samolotami latali. To są małe maszyny, podatne na wszelkie podmuchy wiatru. Zawsze w tych Jakach trzęsło, telepało. A to lądowanie w Smoleńsku było jednym z najspokojniejszych - mówi dziennikarz Polskiego Radia.
Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>
Jak dodaje, również z zachowania załogi Jaka po wylądowaniu, trudno było wywnioskować o problemach. - Po wylądowaniu, kiedy wszyscy zbieraliśmy się do wyjścia z samolotu, zamieniłem dwa zadania z pilotem samolotu i zapytałem go, tak z czystej ciekawości lotniczej - ile ma pas w Smoleńsku? On mi wtedy coś odpowiedział i było tyle. Nie pamiętam żadnej innej rozmowy między nim a innymi dziennikarzami. Żadnego niebezpieczeństwa, kompletnie nic - zaznacza.
IAR/aj