Prezydent na otwarciu muzeum w Radzionkowie: od nas zależy, co zrobimy z odbudowaną pamięcią

Zakończenie II wojny światowej było nie tylko triumfem militarnym, ale też klęską wolności na Śląsku i w całej Polsce - mówił w Radzionkowie (Śląskie) prezydent Bronisław Komorowski podczas otwarcia Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r.

2015-02-14, 13:56

Prezydent na otwarciu muzeum w Radzionkowie: od nas zależy, co zrobimy z odbudowaną pamięcią
Prezydent Bronisław Komorowski, burmistrz Radzionkowa Gabriel Tobor oraz kobieta, która przeżyła deportację, Regina Kutla, podczas uroczystego otwarcia Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. w Radzionkowie. Foto: PAP/Marek Zimny

Posłuchaj

Prezydent Bronisław Komorowski mówił w Radzionkowie, że wciąż trwają stereotypy krzywdzące wszystkich, a szczególnie krzywdzące Ślązaków...(Radio Katowice/IAR)
+
Dodaj do playlisty

Podczas uroczystości zaapelował o to, by przywracaniu pamięci o wydarzeniach sprzed 70 lat towarzyszyła refleksja nad złożonością i dramatyzmem historii Śląska i jego mieszkańców.

Centrum, upamiętniające wywózki kilkudziesięciu tysięcy osób, powstało w dawnym dworcu kolejowym. Deportacje Ślązaków ze względów politycznych do 1989 r. były tematem zakazanym.

W swoim wystąpieniu prezydent podkreślił, że na Śląsku jest pełne zrozumienie tego, iż zakończenie okupacji niemieckiej, przejście frontu, nie było chwilą wyłącznie radosną, nie było czasem odzyskania wolności.

"Stereotypy krzywdzące Ślązaków"

- Uważam, że należy się nam wszystkim - także integrującej się Europie, przezwyciężającej źródła, ale i lęk przed wojną - refleksja o tym, czym było zakończenie działań wojennych w 1945 r. Należy się refleksja o tym, że to nie był tylko i wyłącznie triumf militarny, ale także i klęska wolności, także i dramat - innego typu - całej Polski, dramat Śląska, dramat także podzielonej Europie - powiedział Bronisław Komorowski.

REKLAMA

- To od nas zależy co zrobimy z odbudowaną pamięcią. Jakie wnioski z tego wyciągniemy na poziomie życia indywidualnego, rodzinnego, społeczności lokalnej, całego narodu, także i całej Europy - zaznaczył prezydent.

Jak mówił, prezydenta wolnej Polski nie mogło nie być w Radzionkowie. - To polska wolność wywalczona także tutaj na Śląsku, przez polską Solidarność, oznaczała szansę na przywrócenie tej części pamięci, która funkcjonowała w ukryciu na poziomie rodzin - mówił.

Przypomniał, że próba wypchnięcia z życia publicznego pamięci o wydarzeniach z 1945 r. w czasach PRL wynikało z charakteru tamtego systemu. - Ale i dłużej niż system, po jego upadku, trwały i trwają nadal stereotypy krzywdzące nas wszystkich, w sposób szczególny krzywdzące Ślązaków - wskazał i dodał, że wciąż można mówić o ignorancji na temat specyfiki historii Śląska i Ślązaków.

- Z braku wiedzy, braku także możliwości przeżywania bolesnej, trudnej prawdy o Śląsku, stamtąd się biorą takie "potworki" jak zarzuty o "dziadku z Wehrmachtu, jako próbie zredukowania śląskości do "ukrytej opcji niemieckiej" - podkreślił. Na koniec prezydent wyraził przekonanie, że pamięć tkwiąca w doświadczeniu rodzin jest wielką siłą, ale trzeba wykonać olbrzymią pracę, aby z poziomu indywidualnych losów pamięć o wydarzeniach sprzed 70 lat była udziałem jak największej liczby ludzi, także poza Śląskiem.

REKLAMA

"Tylko jeden list, a potem cierpienie... "

Uczestniczący w otwarciu Centrum metropolita katowicki abp Wiktor Skworc wspominał, że wśród wywiezionych na Wschód był brat jego ojca. - Został zabrany bezpośrednio po szychcie, spod kopalni. Ten fakt żył w pamięci ludzi. Mówiliśmy o tym, oglądaliśmy zdjęcia, spotykaliśmy się z kuzynostwem. Stamtąd, z Doniecka, dotarł tylko jeden list, a potem cierpienie - powiedział.

Dziękując prezydentowi za udział w uroczystości, mówił, że stwarza ona możliwość pokazania, iż Górny Śląsk "dołożył własną porcję, własną ofiarę krwi i cierpienia". - Bo Górny Śląsk, mimo swojej dramatycznej historii, bardzo związany z ojcowizną, jest także związany z ojczyzną i nie szczędzi ani krwi, ani potu, ani pracy, i tak jest po dzień dzisiejszy - zaznaczył.

"Wyrwali was z waszych rodzin"

Burmistrz Radzionkowa Gabriel Tobor w swoim przemówieniu zwracał się bezpośrednio do deportowanych. - Wyrwali was z waszych rodzin, od żon i dzieci. Wyrwali was z kościoła, gdzie każdy z was miał swoje miejsce (...). Jesteście źródłem honoru, siły i wiary, jesteście zobowiązaniem do trwania na straży pamięci i wartości, naszych śląskich wartości - powiedział.

Marszałek woj. śląskiego Wojciech Saługa przypomniał, że wywózki z 1945 r. są jedną z najczarniejszych kart w historii regionu. Przypomniał, że obecny rok jest w województwie Rokiem Pamięci Ofiar Tragedii Górnośląskiej.

REKLAMA

Centrum, upamiętniające wywózki kilkudziesięciu tysięcy osób, powstało w dawnym dworcu kolejowym, który w ostatnich latach został gruntownie wyremontowany. Pomocy w stworzeniu ekspozycji udzieliło prawie 30 samorządów. Muzeum będzie dostępne dla zwiedzających od 23 lutego.

Deportacje i inne prześladowania miejscowej ludności w okresie powojennym określane są mianem Tragedii Górnośląskiej. Wydarzenia te ze względów politycznych do 1989 r. były tematem zakazanym; w ostatnich latach powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat.

Gdy w styczniu 1945 r. na Górny Śląsk wkroczyła Armia Czerwona, wypierająca oddziały niemieckie, mieszkańcy tych ziem traktowani byli jako Niemcy; doświadczali licznych represji, w tym gwałtów i mordów. Rozpoczęła się też akcja masowych zatrzymań i deportacji do pracy przymusowej, co - jak mówią historycy - miało być swoistą formą reparacji wojennych.

Część nie przeżyła transportu

Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach - nazywanych na Śląsku "krowiokami" - trwała nawet kilkadziesiąt dni. Część deportowanych nie przeżyło transportu. W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach - w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej.

REKLAMA

Jak powiedział dyrektor katowickiego oddziału IPN Andrzej Sznajder, do kwietnia 1945 r. z Górnego Śląska wywieziono co najmniej 30 tys. osób - górników, kolejarzy, hutników. Wśród deportowanych byli powstańcy śląscy, żołnierze kampanii wrześniowej, a także członkowie konspiracji antyhitlerowskiej. Według ostrożnych szacunków, jedna trzecia deportowanych pozostała na Wschodzie na zawsze. Pierwsi Górnoślązacy wrócili do domów latem 1945 r. Wielu z nich w krótkim czasie zmarło.

IPN od 15 lat prowadzi badania naukowe, poświęcone wywózkom, publikuje wspomnienia i organizuje wystawy. W dalszym ciągu tworzy imienną listę deportowanych. "To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie cierpliwa pamięć mieszkańców Górnego Śląska" - podkreślił Sznajder.

Serwis specjalny II wojna światowa >>>

IAR,PAP,kh

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej