Prawomocny wyrok za kopnięcie posła Biedronia po "Paradzie Równości"

Sąd zdecydował, że Paweł G. musi zapłacić 900 zł grzywny za kopnięcie w brzuch Roberta Biedronia. Mimo prawomocnego orzeczenia, mężczyzna konsekwentnie utrzymuje, że nie kierowała nim homofobia - czego chciał adwokat byłego posła, a dziś prezydenta Słupska.

2015-03-24, 15:30

Prawomocny wyrok za kopnięcie posła Biedronia po "Paradzie Równości"
Robert Biedroń. Foto: Facebook/ Igor Nizio

Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał ubiegłoroczny wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia.

Przyczyną procesu było zajście z 2013 r., po zakończeniu "Parady Równości" w stolicy przed jednym z klubów. Paweł G. został oskarżony przez prokuraturę o naruszenie nietykalności cielesnej Roberta Biedronia przez uderzenie go bez powodu pięścią w twarz, kopnięcie w brzuch i oplucie. Drugim zarzutem było uderzenie innego mężczyzny, Jędrzeja S., w twarz.

Za naruszenie nietykalności cielesnej grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo do roku więzienia.

Sąd Rejonowy poczynił własne ustalenia i przyjął, że G. najpierw uderzył S. w twarz. Nie uwierzył zaś wiary Biedroniowi, że został uderzony, kopnięty i opluty, gdy zaczął nagrywać G. komórką i wzywać policję. Sędzia Justyna Koska-Janusz podkreśliła, że gdyby faktycznie został uderzony pięścią przez G. - który trenował boks - to na jego twarzy musiałyby pozostać ślady, a tych nie stwierdzono. Sędzia uznała, że poseł został tylko kopnięty w brzuch.

REKLAMA

Homofobiczny charakter zdarzenia

Według Sadu Rejonowego, można uznać, że uderzenie S. miało zademonstrować niechęć G. wobec osób homoseksualnych, ale nie można tego motywu odnieść do kopnięcia Biedronia. - Ono miało służyć tylko powstrzymaniu Biedronia przed nagrywaniem i chęci ucieczki oskarżonego - oświadczyła sędzia Koska-Janusz. Niski wymiar kary sędzia uzasadniła niekaralnością G. Ponadto sędzia dodała, że nie doszło do "znacznych dolegliwości" u pokrzywdzonych.

W Sądzie rejonowym prokuratura wnosiła o skazanie G. i ukaranie go grzywną z nawiązką. Obrona dowodziła, że nie doszło do przestępstwa.
Apelację wnieśli pełnomocnik obu pokrzywdzonych oraz obrona G., która chciała uchylenia wyroku skazującego.

W apelacji pełnomocnik Biedronia mec. Mikołaj Pietrzak wnosił, by Sąd Okręgowy zmienił tylko uzasadnienie wyroku i uznał, że cały incydent miał tło homofobiczne. - Nie można inaczej określić tego ataku jak motywowanego nienawiścią do przedstawicieli innych orientacji seksualnej; trzeba nazwać rzecz po imieniu - mówił sądowi.

Według adwokata, inaczej będzie to placet do podobnych ataków na wszelkie mniejszości, np. etniczne. Pietrzak dodał, że G. zidentyfikował obu pokrzywdzonych jako należących do mniejszości seksualnych.
Prokuratura wnosiła o utrzymanie wyroku.
SO uznał, że apelacja mec. Pietrzaka dotyczy zmiany ustaleń faktycznych, a nie tylko samego uzasadnienia. Oddalił też apelację obrony, nie zgadzając się z nią, by czyn G. nie miał "znacznego stopnia szkodliwości społecznej". Sędzia dodał, że G. zaczepił bez powodu pokrzywdzonych stojących spokojnie przed restauracją i chciał ich poniżyć.
W lutym br. Biedroń został prawomocnie uniewinniony od zarzutu naruszenia nietykalności policjanta w czasie zamieszek po manifestacji 11 listopada 2010 r. Biedroń - wówczas działacz środowisk LGBT, był wśród blokujących legalny marsz nacjonalistów, który w Święto Niepodległości przechodził przez Warszawę.

REKLAMA

Robert Biedroń uniewinniony ws. uderzenia policjanta>>>

PAP/iz



Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej