Wspólna arabska ofensywa na pomoc prezydentowi Jemenu. Iran protestuje

Sunnicka Arabia Saudyjska wysyła wojsko do opanowanego przez szyitów Jemenu w ramach kampanii wojskowej w obronie rządu obalonego prezydenta Abdu-Rabbu Mansura al-Hadiego. Razem z Arabią Saudyjską mają działać Zjednoczone Emiraty, Bahrajn, Katar i Kuwejt, które wydały wspólne oświadczenie w tej sprawie. Udział w ataku swoich oddziałów lądowych zgłaszają też Egipt, Jordania i Sudan.

2015-03-26, 20:30

Wspólna arabska ofensywa na pomoc prezydentowi Jemenu. Iran protestuje

Posłuchaj

Saudyjskie naloty w Jemenie. Relacja Przemysława Pawełka (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Saudyjskie lotnictwo zbombardowało w nocy lotnisko w Sanie i inne obiekty. Zginęło co najmniej 13 osób cywilnych, w tym kobiety i dzieci. Rzecznik arabskiej koalicji poinformował w czwartek wieczorem, że naloty okazały się sukcesem, ale będą kontynuowane aż do "osiągnięcia celu". Rzecznik saudyjskich sił zbrojnych powiedział, że w obecnej sytuacji armia nikomu nie pozwoli dostarczać jakiejkolwiek pomocy rebeliantom Huti.

Udział w operacji zbrojnej rozpoczął już Egipcie. Według źródeł w marynarce wojennej Egiptu cztery okręty tego kraju przepłynęły Kanał Sueski w drodze do Jemenu, by zapewnić bezpieczeństwo w Zatoce Adeńskiej. Okręty powinny być na Morzu Czerwonym w czwartek wieczorem.

Interwencję w Jemenie poparły Francja i Wielka Brytania i Turcja. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini oznajmiła jednak, że "operacja wojskowa nie jest właściwym rozwiązaniem" konfliktu. - W tym krytycznym momencie wszyscy w regionie powinni działać odpowiedzialnie i konstruktywnie, aby jak najszybciej stworzyć warunki to powrotu do negocjacji - oceniła.

Prezydent USA Barack Obama zatwierdził logistyczne i wywiadowcze wsparcie dla dowodzonej przez Arabię Saudyjską operacji wojskowej w Jemenie wymierzonej w szyickich rebeliantów z ruchu Huti - poinformował Biały Dom. W oświadczeniu zastrzeżono jednak, że siły USA "nie biorą bezpośredniego udziału w operacji wojskowej w Jemenie". Jak dodano, Stany Zjednoczone uważnie monitorują zagrożenia ze strony filii Al-Kaidy w Jemenie i "będą dalej podejmowały konieczne działania w celu likwidowania stałych zagrożeń".

REKLAMA

Według telewizji al-Arabija, Arabia Saudyjska przygotowała ogromne siły do walki na południu Półwyspu Arabskiego - 150 tysięcy żołnierzy i 100 samolotów bojowych. Reuters z kolei cytuje swoje źródło w saudyjskich władzach, według którego "ofensywa lądowa może być konieczna", by zaprowadzić porządek w zrewoltowanym kraju. Na razie jednak Rijad zapewnia, że nie ma zamiaru szybko rozpoczynać szybko operacji lądowej.

Liderzy Huti - ruchu plemiennego, który po latach walk z rządem centralnym przejął stolicę Jemenu, Sanę - zapowiadają, że wkroczenie wojsk saudyjskich będzie oznaczało wojnę z Rijadem.

Walki w Adenie

Jemen zamknął w czwartek swoje główne porty morskie. Z kolei Arabia Saudyjska poinformowała, że zawiesiła ruch lotniczy na południu kraju, przy granicy z Jemenem. Zakaz, stosujący się do siedmiu lotnisk, w tym w mieście Dżizan na południowym zachodzie, ma obowiązywać do "kolejnego zalecenia". Rijad zalecił też wzmocnienie ochrony granic oraz obiektów przemysłowych i budynków publicznych.

Tymczasem siły lojalne wobec prezydenta Jemenu Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego odbiły międzynarodowe lotnisko w Adenie na południu kraju po ciężkich walkach z siłami szyickiej rebelii Huti.

REKLAMA

(CNN Newsource/x-news)

Ludzie Hadiego utracili w środę kontrolę nad Adenem, przejętym przez wojska lojalne wobec sprzymierzonego z Huti byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, który jest nadal w Jemenie znaczącą postacią mimo ustąpienia w 2011 roku po 33 latach u władzy.

Iran: zatrzymać ofensywę

Iran zażądał natychmiastowego wstrzymania operacji w Jemenie prowadzonych pod wodzą Arabii Saudyjskiej i zapowiedział, że uczyni wszystko co niezbędne, by zapanować nad jemeńskim kryzysem.
Irański minister spraw zagranicznych Mohamad Dżawad Zarif wezwał do niezwłocznego zaprzestania nalotów, podkreślając, że stanowią one naruszenie suwerenności Jemenu. Teheran stoi na stanowisku, że Jemen stoi w obliczu "wewnętrznego kryzysu" i że obca interwencja militarna jest przeszkodą w staraniach o pokojowe rozwiązanie tego kryzysu. Rzecznik MSZ ostrzegł, że rezultatem "agresji pod wodzą Arabii Saudyjskiej" będzie "szerzenie się terroryzmu i ekstremizmu w rejonie Bliskiego Wschodu".

REKLAMA

Również Irak i Hezbollah wezwały do przerwania nalotów. MSZ Iraku potępiło użycie siły w Jemenie i oświadczyło, że interwencja militarna jeszcze bardziej skomplikuje sytuację w tym kraju. "Nasze stanowisko jest takie, że odrzucamy użycie siły i wzywamy strony konfliktu w Jemenie do jego rozwiązania poprzez poważne rozmowy" - głosi iracki komunikat.

Szyicki Hezbollah, popierany przez Iran, wezwał Królestwo Saudyjskie i jego sojuszników do "natychmiastowego i bezwarunkowego" przerwania "tej nieusprawiedliwionej agresji". Naloty na cele w Jemenie "prowadzą do eskalacji napięć w regionie" - głosi komunikat organizacji.  "Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta agresja jest realizacją amerykańskich interesów oraz przysługą dla naszego syjonistycznego wroga (Izraela)" - napisali przedstawiciele Hezbollahu.

(Źródło: RUPTLY/x-news)

REKLAMA

Prezydent wyjechał  z kraju

Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi opuścił kraj i w czwartek dotarł do stolicy Arabii Saudyjskiej, skąd ma się udać na szczyt arabski do Egiptu - podały władze w Rijadzie. - Hadi uda się do Szarm el-Szejk, chroniony przez Arabię Saudyjską - poinformowała telewizja Al-Arabija.Według Rijadu Hadi wyjechał z Jemenu w środę, a do Egiptu uda się w sobotę.

Wcześniej podawano sprzeczne informacje na temat popieranego przez Zachód prezydenta Hadiego: jego doradcy twierdzili, że przeniósł się do innego pałacu w innej części portowego miasta Aden, a siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymywały, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały już w środę, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej.

Wewnętrzne problemy Jemenu

Huti są Zajdytami, wyznawcami jednego z odłamów szyickiej wersji islamu. Stanowią, według różnych szacunków od 25 do 40 procent ludności Jemenu. Z sunnickimi władzami swojego kraju walczą od 2004 roku, a od kilku miesięcy trwa rebelia.

Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, m.in. sunnicką Arabię Saudyjską.

REKLAMA

Jemen boryka się też z dżihadystami, którzy często atakują siły bezpieczeństwa oraz szyitów. W piątek w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 154 osoby, a kilkaset zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.

Zagrożono podjęciem "dalszych środków"

W niedzielę, na wniosek Jordanii, odbyło się specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcone zaostrzającemu się kryzysowi w Jemenie . W wydanym po spotkaniu oświadczeniu RB ONZ wezwała strony konfliktu do podjęcia rozmów pokojowych. Rada potwierdziła swe poparcie dla prezydenta Hadiego i potępiła rebeliantów z ugrupowania Huti.

Zagrożono podjęciem "dalszych środków" przeciwko tym, którzy będą stwarzać przeszkody na drodze do pokoju. W listopadzie zeszłego roku Rada Bezpieczeństwa nałożyła sankcje na dwóch przywódców ugrupowania Huti i na poprzedniego prezydenta Jemenu Saleha.
Specjalny wysłannik ONZ Dżamal Benomar ostrzegł, że wydarzenia w Jemenie prowadzą to państwo "na skraj wojny domowej". Jego zdaniem Jemenowi może grozić "scenariusz iracko-libijsko-syryjski". Podkreślił, że "jedyną opcją jest pokojowy dialog".

REKLAMA

Eksperci: w Jemenie toczy się większa bitwa

Według doktor Katarzyny Górak-Sosnowskiej ze Szkoły Głównej Handlowej, jest mało prawdopodobne, by udało się ograniczyć konflikt w Jemenie, gdyż w rzeczywistości rozgrywa tam się większe walka. Konflikt w Jemenie to starcie Arabii Saudyjskiej z Iranem. W jej opinii starcia w Jemenie przypominają tło konfliktów do których doszło w innych krajach arabskich, a najlepszym punktem odniesienia była by tu Libia: mamy do czynienia z dwuwładzą, starciami pomiędzy Arabami w których nie do końca wiadomo komu i o co chodzi, a także strategiczne położenie państwa. U wybrzeży Jemenu przebiegają szlaki transportu ropy z krajów z rejonu Zatoki Perskiej.

- Zapowiada się na kolejną sunnicką operację wojskową na terenie Jemenu - uważa Jarosław Kociszewski, dziennikarz Naczelnej Redakcji Publicystyki Międzynarodowej Polskiego Radia. Kluczowe może okazać się wysłanie jednostek lądowych przez Egipt, o ile Kair się na to zdecyduje - była by to pierwsza ingerencja tego państwa w Jemenie od półwiecza, a także pierwsza poważna operacja lądowa Egiptu pod przywództwem generała Sisiego - uważa dziennikarz.
W trakcie gdy sunnicki świat arabski tworzy koalicję na rzecz działań w Jemenie, nic nie wskazuje na to, by ewentualną operację miały się zaangażować państwa Zachodu. Możliwe, że zaangażowane zostaną amerykańskie siły specjalne, ale Kociszewski nie spodziewa się większych sił, ponieważ wszystko wskazuje na to, że koalicja Saudyjczyków jest w stanie prowadzić operację samodzielnie.

Arabia Saudyjska przeczuwa że rebelia w Jemenie to manewr Teheranu, chcącego stworzyć nowe ognisko konfliktu - uważa Mariusz Borkowski, dyrektor Informacyjnej Agencji Radiowej i były korespondent w krajach arabskich. Konflikt to następstwo "arabskiej wiosny", w trakcie której szyici stracili swoje dotychczasowe wpływy, choć napięcia, które doprowadziły do obecnej sytuacji, sięgają swoimi korzeniami nawet do lat 80-tych - uważa Mariusz Borkowski.

REKLAMA

PAP/IAR, to,fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej