Jolanta Przewoźnik: mąż był człowiekiem szlachetnym
O bólu rozstania, życiu w pojedynkę i dążeniu do tego, by nie zapomnieć, by jego dorobek nie przepadł - mówi w rocznicę katastrofy smoleńskiej Jolanta Przewoźnik, wdowa po Andrzeju Przewoźniku, historyku i sekretarzu generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
2015-04-10, 10:34
Posłuchaj
Agnieszka Sopińska-Jaremczak: To nadal boli?
Jolanta Przewoźnik: - To nadal jest świadomość straty, szczególnie w takich sytuacjach życiowych, kiedy brakuje tej drugiej osoby, kiedy potrzeba jej rady. Czy jest ból? Staram się budować życie na tym co dobre. Dziś już tylko na wspomnieniu Andrzeja, na Jego dorobku, na zagospodarowaniu tego, co zostało z Jego zbioru historycznego. To daje siłę, która podpierając się łokciem, pozwala iść do przodu. Daje to też pewną satysfakcję, że dorobek historyczny, nad którym Andrzej pracował nie jest gdzieś schowany. Może pojawi się kolejna książka na bazie tych materiałów, jakie Andrzej zgromadził. Będzie też przypomnieniem kolejnej sylwetki szlachetnego człowieka.
Człowieka wybitnego...
To jest ta siła, która daje szansę żeby i z tą żałobą i z tym czasem niedomkniętym się zmierzyć.
Andrzej Przewoźnik był postacią wyjątkową w naszej przestrzeni. Przypominał Polakom pamięć historyczną. Cała Jego działalność związana z odkrywaniem zbrodni katyńskiej jest nieoceniona. A dzisiaj to Pani próbuje przypomnieć pamięć o Andrzeju Przewoźniku.
Staram się. W wielu sytuacjach życiowych wspomnienie o Andrzeju wraca. Bliscy znajomi, przyjaciele a nawet obcy ludzie często mówią: „a Andrzej zrobił to, lub tamto…” I przez ten pryzmat pozytywnych wydarzeń wspominamy go. Zatem ta pamięć o nim nie ginie. Piąta rocznica jest tylko pewnym punktem na drodze tej pamięci.
Zdjęcie, jakie wybrała Pani do wystawy „Smoleńskie Portrety” jest jakoś szczególne?
To zdjęcie z jego gabinetu, przy pracy, z ulubionym piórem w ręce. Największym szczęściem dla Andrzeja było przysiąść na chwilę, przeczytać materiały, zbiory, dokumenty i napisać artykuł. Zawsze wraca do mnie takie poczucie, że ciągle było coś do zrobienia dla Ojczyzny. Zawsze towarzyszyło mu to poczucie. Dlatego tym bardziej dzisiaj jest ważne, by nie zgubić tego co otrzymaliśmy – tej wolności.
REKLAMA
Jego wkład w budowanie wolnej Polski był niebywały.
Nie wiedziałam, jak potrafi to robić, jak potrafi łączyć i wypełniać ten czas który miał. Zawsze w życiu bardzo się spieszył. Chciał ze wszystkim zdążyć.
Są jakieś niewypowiedziane, niedopowiedziane słowa, które wracają?
Że sobie szybko poszedł…
Mija pięć lat od tej tragicznej soboty. Dziś ten ból jest mniejszy?
W codziennym życiu każdy z nas ponosi straty. W którymś momencie życia każdy będzie musiał się zmierzyć z odejściem bliskiej osoby. Oby jak najłagodniej. Ale muszę powiedzieć, że to jak przeżyliśmy wspólne życie daje mi poczucie spełnienia. To było towarzyszenie fascynującemu człowiekowi, pełnego pasji, energii. On ciągle miał nowe plany. Myślę, że tego tempa życia trochę mi dziś brakuje.
Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>
REKLAMA
REKLAMA