Bieg Wings for life po raz drugi w Polsce. Polak w światowej czołówce
Ponad trzy tysiące zawodników wystartowało w poznańskiej edycji biegu Wings for Life. Bartosz Olszewski znalazł się w czołówce międzynarodowego wydarzenia. Celem imprezy jest wsparcie badań nad leczeniem przerwanego rdzenia kręgowego. Polska bierze udział w biegu po raz drugi i po raz drugi bieg odbywa się w Poznaniu.
2015-05-03, 18:49
Posłuchaj
Polak pokonał dystans ponad 73 kilometrów w ciągu 4 godzin i 45 minut, co dało mu 6. miejsce na świecie. Wśród pań triumfowała Dominika Stelmach, która przebiegła 41,840 kilometrów.
Najlepszy na świecie ponownie okazał się Etiopczyk Lemawork Ketema, który pokonał 79,9 km w czasie 5 godzin i sześciu minut. Globalnym zwycięzcom organizator zafundował podróż dookoła świata. Około 70 tysięcy zawodników wystartowało m.in. w Melbourne, Kapsztadzie, Brasilli, Dubaju, Bukareszcie, Bratysławie czy Monachium.
Biegacze wystartowali w tym samym czasie na całym świecie. W Polsce start przypadł na godzinę 13.00. Pół godziny po biegaczach wyruszył samochód, który goni zawodników. Jest to tak zwana ruchoma meta - zawodnicy, których wyprzedzi, kończą bieg.
Rywalizacja zaczęła się nad Jeziorem Maltańskim w Poznaniu. Jak mówi Jerzy Skarżyński, ambasador Wings for life, uczestnicy biegną dla tych, którzy nie mogą biegać. - W tym sensie, że są przykuci do wózków inwalidzkich w związku z przerwaniem rdzenia kręgowego. Bieg jest bardzo specyficzny, jedyny w swoim rodzaju. Jedni planują przebiec 12 kilometrów, inni 20. Samo uczestnictwo w nim jest najważniejsze - tłumaczył Jerzy Skarżyński.
Przed biegiem była rozgrzewka. Do Poznania przyjechali biegacze z całej Polski. - Będzie walka, będzie pot, będą łzy, będzie cudownie - mówili rozentuzjazmowani uczestnicy na starcie biegu.
Pieniądze zebrane dzięki wpisowemu będą przeznaczone na badania nad leczeniem osób niepełnosprawnych, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich. Wielu z nich również bierze udział w wyścigu.
REKLAMA
Startujący na wózkach inwalidzkich i biegacze, ramię w ramię ruszyli do jednego wyścigu. Jedynym warunkiem było to, że zawodnicy na wózkach muszą startować na tych wózkach, których używają na co dzień.
- Wings for life to wydarzenie dla każdego. Jesteśmy szczęśliwi, że w 2015 możemy tym objąć społeczność sportowców na wózkach inwalidzkich. Każdy kto dysponuje zwykłym, przeznaczonym do codziennego użytku wózkiem, może wziąć udział – powiedziała Anita Gerhardter, prezes fundacji Wings for Life.
Sportowcy wsparli akcję
Za kierownicą samochodu pościgowego ponownie zasiadł Michał Kościuszko. Największym wyzwaniem dla kierowcy rajdowego było utrzymanie równego tempa - 15 km/h. Po każdej kolejnej godzinie przyspieszał o kilometr, a po trzech godzinach musiał jechać już 20 km/h.
- To bardzo fajna zabawa, bo kiedy doganiam i eliminuję kolejnych biegaczy, oni wcale nie są smutni. Cieszą się często bardzo entuzjastycznie, że są już na mecie. Ale są i tacy, którzy jak widzą catcher cara, zaczynają finiszować i przez kilka kilometrów nie mogę ich dogonić. Ale w końcu maszyna musi wygrać z człowiekiem - opowiadał Kościuszko.
Na starcie nad Jeziorem Maltańskim stanęło ponad trzy tysiące zawodników. Nie zabrakło znanych obecnych i byłych sportowców, swoich sił spróbowali m.in. tyczkarka Monika Pyrek, biathlonistka Krystyna Guzik, czy żużlowcy reprezentacji Polski Jarosław Hampel i Maciej Janowski.
- Dla mnie to wyjątkowa niedziela, bo zamiast na motocyklu, spędzam ją na bieganiu. Ale to w sumie jest nieodłączny element treningu czy przygotowań żużlowców do sezonu. Dlatego biegam niemal codziennie. Tu nie wynik jest istotny, ale liczy się przede wszystkim szczytny cel tego biegu, a także dobra frekwencja - powiedział Hampel, który przebiegł 18 kilometrów.
Połowę krótszy dystans zaliczyła Monika Pyrek. Jak zdradziła, po raz ostatni biegała rok temu podczas pierwszej edycji "Wings For Life World Run".
- Teraz praktycznie biegam wyłącznie za moim małym synkiem, który odkrywa świat. Ale to są tylko krótkie sprinty. A tak poważnie, ja nigdy nie grzeszyłam wydolnością i być może dlatego wybrałam tyczkę. Z jednej strony podziwiałam krajobraz Poznania, ale dusza sportowca jeszcze została - mówiła Pyrek.
Przed rokiem startował Adam Małysz, który podczas tegorocznej edycji był chory, ale dopingował innych uczestników.
- Rok temu przebiegłem ponad 19 kilometrów i byłem mocno zaskoczony, bo przed startem zakładałem 10. Efekty były potem takie, że przez trzy kolejne dni chodziłem tyłem po schodach - wspominał Małysz.
Były znakomity skoczek narciarski stanął na trasie dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ukończył swój bieg przed rokiem. W podpoznańskiej Kobylnicy przybijał piątki z mijającymi go zawodnikami, a dla kibiców była to wyjątkowa okazja zrobić sobie zdjęcie z jednym z najbardziej popularnych sportowców.
REKLAMA
IAR, PAP, bk
REKLAMA