Informatyk: koreańscy hakerzy są w stanie zabijać ludzi
Hakerzy z Korei Północnej są w stanie przeprowadzać ataki, które mogą zniszczyć ważną infrastrukturę, a nawet zabić ludzi - ostrzegł w rozmowie z BBC uciekinier z tego komunistycznego kraju, specjalista w dziedzinie informatyki prof. Kim Heung Kwang.
2015-05-29, 09:11
Jak poinformował, władze w Pjongjangu mają ok. 6 tys. wyszkolonych wojskowych hakerów. Od 10 do 20 proc. budżetu sił zbrojnych przeznacza się na wydatki na działania w sieci.
Według profesora Kima władzom Korei Płn. chodzi o demonstrację siły w cyberprzestrzeni. - Ich cyberataki mogą mieć podobną siłę uderzenia jak ataki militarne, zabijanie ludzi, czy niszczenie miast - podkreślił w rozmowie z BBC.
Prof. Kim przez 20 lat wykładał informatykę na Uniwersytecie Technologii Komputerowych w Hamhyng, zanim w 2004 roku uciekł z kraju. On sam - jak podaje portal BBC News - nie uczył hakowania, ale jego dawni studenci stworzyli jednostkę zajmującą się tym procederem, zwaną Biurem 121. Jednostka ta najprawdopodobniej działa z Chin i przypisuje się jej wiele ataków hakerskich.
Liczne ataki były do tej pory wymierzone głównie w południowokoreańską infrastrukturę, taką jak elektrownie czy banki. W ubiegłym roku doszło do poważnego cyberataku na wytwórnię filmową Sony Pictures, o który Stany Zjednoczone oskarżają Koreę Północną.
Hakerzy przejęli z komputerów Sony Pictures ok. 100 terabajtów danych, wśród których znalazły się m.in. informacje o pracownikach i ich numerach ubezpieczeń społecznych oraz szczegóły kontraktów z aktorami i twórcami kinowymi. Pracownicy producenta i dystrybutora filmów otrzymali także pogróżki za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Po tym cyberataku media obiegła informacja, że jest to być może akt zemsty ze strony władz Korei Północnej, które wcześniej atakowały firmę za produkcję komedii "The Interview" ("Wywiad ze Słońcem Narodu") na temat amerykańskich dziennikarzy uwikłanych w plan zamordowania przywódcy komunistycznego reżimu w Pjongjangu.
Władze Korei Północnej odpierają jednak te zarzuty.
PAP, bk
REKLAMA