Radosław Sikorski o spotkaniach z Janem Kulczykiem: wszyscy mamy prawo do stawiania tez
Radosław Sikorski zaleca sceptycyzm wobec informacji z akt śledztwa afery taśmowej wiążących go z Janem Kulczykiem. Marszałek Sejmu jeszcze jako szef MSZ spotykał się kilkukrotnie z najbogatszym Polakiem w Pałacyku Sobańskich.
2015-06-10, 14:24
Posłuchaj
W ujawnionych zeznaniach jeden z kelnerów twierdzi, że Sikorski zabiegał o urząd unijnego komisarza do spraw energetyki, by "móc bezpośrednio nadzorować inwestycje na Ukrainie prowadzone przez Jana Kulczyka".
Marszałek Sejmu podkreślał, że zadaniem dyplomacji jest wspieranie polskiego kapitału. - Zawalczenie o komisarza do spraw energetyki było jedną z opcji, którą półtora roku temu rozważaliśmy. I na to stanowisko premier Tusk rozważał różnych kandydatów. Wiemy, że to nie nastąpiło. Natomiast ja energicznie ekonomizowałem polską politykę zagraniczną. Cała służba pracowała po części na rzecz polskiego biznesu, polskiego eksportu - mówił Radosław Sikorski.
Marszałek Sejmu mówił też, że nikt nie życzyłby sobie, by jego prywatne rozmowy były ujawniane. - W rozmowach niepublicznych rozmawiamy trochę inaczej niż na forum publicznym, i ja uważam, że wszyscy mamy prawo do stawiania tez, testowania różnych hipotez, czasami wyostrzania różnych hipotez, żartowania - powiedział.
Afera taśmowa. Czytaj więcej >>>
Kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga zaczął w poniedziałek publikować w Internecie zdjęcia akt śledztwa dotyczącego nielegalnych podsłuchów polityków i biznesmenów w warszawskich restauracjach. Wśród nagranych osób był między innymi Jan Kulczyk w trakcie kilku spotkań z politykami. Treść tych rozmów nie jest znana.
Strona "Gazeta Stonoga", na której publikowano materiały ze śledztwa, została usunięta. Zbigniew Stonoga został zatrzymany we wtorek wieczorem. Po przedsztawieniu mu zarzutu ujawnienia tajemnicy śledztwa, zwolniono go do domu.
Warszawska prokuratura potwierdziła autentyczność akt, które znalazły się w sieci. Poinformowała też, że śledztwo wszczęte w związku z publikacjami dotyczy udostępniania, a nie wycieku akt. Mężczyźnie grozi do 2 lat pozbawienia wolności.
REKLAMA
IAR, bk
REKLAMA