Gorąca dyskusja o in vitro w Senacie. Jak zagłosują senatorowie?
W Senacie rozpoczęła się debata nad projektem ustawy o in vitro autorstwa Platformy Obywatelskiej. Za jej odrzuceniem w całości opowiedziała się w zeszłym tygodniu senacka komisja zdrowia. Głosowanie prawdopodobnie w piątek.
2015-07-08, 14:08
Posłuchaj
Debata rozpoczęła się od wystąpienia sprawozdawcy senackiej komisji zdrowia Tadeusza Kopcia (niezrzeszony). Jak wskazał senator, komisja miała zastrzeżenia m.in. do tytułu ustawy, twierdząc, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności. Wątpliwości budziła też m.in. definicja zarodka. Sprawozdawca stwierdził, że wyjaśnienia obecnego na posiedzeniu komisji wiceministra zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego w tej i w innych kwestiach były dla senatorów niesatysfakcjonujące. Kopeć dodał, że część senatorów nie wyobraża sobie, by ta procedura była dostępna dla par niebędących małżeństwem.
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz powiedział pod adresem Kopcia, że jako sprawozdawca komisji nie powinien prezentować własnych poglądów, a relacjonować pracę komisji. Na to samo zwracali uwagę podczas dyskusji inni senatorowie. Włodzimierz Cimoszewicz (niezrzeszony) zasugerował, że komisja podjęła decyzję, nie kierując się argumentami medycznymi, ale przesłankami innego rodzaju.
Barbara Borys-Damięcka (PO) zapytała, czy komisja wzięła pod uwagę, że metodę in vitro popiera przeważająca większość społeczeństwa (według badania CBOS, 76 proc. Polaków akceptuje in vitro dla małżeństw, 62 proc. popiera korzystanie z tej procedery przez pary żyjące w związkach nieformalnych, 44 proc. nie ma nic przeciwko stosowaniu in vitro przez samotne kobiety).
"Zmiany ograniczą możliwość skutecznego leczenia"
Ustawę o leczeniu niepłodności, w tym metodą pozaustrojowego zapłodnienia in vitro, Sejm uchwalił pod koniec czerwca. Daje ona prawo do korzystania z niej małżeństwom i osobom we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Leczenie niepłodności tą metodą będzie mogło być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Ustawa zezwala na dawstwo zarodków, zabrania zaś ich tworzenia w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. Zakazuje też niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić będzie za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
Za odrzuceniem projektu w całości w ubiegłym tygodniu opowiedziała się senacka komisja zdrowia. Na posiedzeniu komisji nieobecnych było dwóch senatorów PO, a od głosu wstrzymała się Helena Hatka, która zapowiedziała zgłoszenie szeregu poprawek. Wśród propozycji zmian, które wymieniła, były m.in. ograniczanie prawa do korzystania z in vitro wyłącznie do małżeństw, ograniczenie liczby zapładnianych oocytów do dwóch (w ustawie - do sześciu) i możliwość ich mrożenia jedynie w wyjątkowych sytuacjach.
Hatka postulowała też zmianę definicji zarodka. Miałaby ona stanowić, że jest to "organizm ludzki na najwcześniejszym stadium rozwoju biologicznego". W myśl definicji ustawowej zarodek to "grupa komórek powstała wskutek pozaustrojowego połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej, od zakończenia procesu zlewania się jąder komórek rozrodczych (kariogamia) do chwili zagnieżdżenia się w śluzówce macicy".
Odnosząc się do propozycji Hatki Radziewicz-Winnicki ocenił, że ograniczanie czy wprowadzanie tego typu zmian raczej spowoduje uniemożliwienie Polakom skutecznego leczenia się na niepłodność.
Premier: mam nadzieję, że nie będzie niespodzianki
Szefowa rządu spotkała się we wtorek wieczorem z senatorami Platformy. Tematem rozmowy było głosowanie nad ustawą o in vitro. - Jestem zwolennikiem tego, żeby ustawa, która nie jest nakazem, ale jest propozycją, jednocześnie była ustawą uchwaloną bardzo szeroko - powiedziała Ewa Kopacz.
Jak dodała, nawet ci senatorowie, którzy mają wątpliwości wobec ustawy o in vitro, wiedzą, że "nie przyszli tu dzisiaj po to, żeby reprezentować swoje własne sumienia, ale reprezentują interesy wyborców". - Chciałabym, żeby głosowanie w Senacie, nie było żadną niespodzianką, żeby było głosowaniem z myślą o ludziach, którzy czekają na ustawę - zaznaczyła.
Kopacz zadeklarowała, że w trakcie głosowania nie zostanie wprowadzona dyscyplina w klubie PO. - Każdy będzie decydował we własnym sumieniu i będzie brał odpowiedzialność za swoje decyzje - podkreśliła.
Lekarze apelują o przyjęcie ustawy o in vitro
O przyjęcie ustawy o in vitro zaapelowali w środę do Senatu profesorowie z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białystoku: Marian Szamatowicz, Sławomir Wołczyński oraz Waldemar Kuczyński, którzy byli w zespole, który ponad 27 lat temu doprowadził do pierwszych w Polsce narodzin dziecka poczętego metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
"To Wy w najbliższych dniach będziecie decydować o losie setek tysięcy Polaków borykających się z problemem niepłodności. W Waszych rękach leży ich przyszłość: czy będą mogli skorzystać ze skutecznej i bezpiecznej terapii w kraju, czy po tę pomoc będą musieli wyjeżdżać za granicę" - napisali profesorowie.
Prof. Marian Szamatowicz powiedział, że dziś lekarze są "bardzo zatroskani" o dalszy los ustawy o in vitro. - Obawiamy się, że jedną - w moim przekonaniu irracjonalną decyzją - politycy mogą przekreślić nasz wieloletni dorobek i wysiłek - stwierdził. Dodał, że dlatego lekarze zdecydowali się na apel do Senatu w imieniu Polaków zmagających się z niepłodnością, którzy - jak oświadczył - "są stygmatyzowani tylko dlatego, że nie mogą mieć własnych dzieci".
"Przez te 27 lat funkcjonowania polskiej medycyny rozrodu na świat mogło przyjść ok. 100 tys. dzieci. Teraz to wszystko może zostać zaprzepaszczone. Nasilona kampania przeciwko wprowadzeniu ustawy w życie, wywieranie presji światopoglądowej na niezależne instytucje państwowe wywołuje głęboki niepokój środowiska medycznego o zwykłych ludzi" - czytamy w liście otwartym białostockich lekarzy.
Prof. Sławomir Wołczyński, kierujący Kliniką Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku mówił na briefingu, że ustawa o in vitro "jest w interesie pacjentów". "Problem niepłodności dotyka bardzo wielu osób i nie ma tu recepty na uniknięcie tego. Polskie niepłodne pary zasługują na to, by być leczone zgodnie z rekomendacjami towarzystw naukowych, w oparciu o fakty medyczne, w oparciu o wysokie standardy bioetyczne. Nie zasługują na to, by być leczeni według ocen opinii polityków" - powiedział prof. Wołczyński.
Kościół apeluje o odrzucenie ustawy o in vitro
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zaapelowało we wtorek do senatorów o "odważne odrzucenie proponowanej ustawy, która w obecnym kształcie ma niewiele wspólnego z prawem naturalnym i stanowionym". W opublikowanym komunikacie KEP napisano, że ustawa w obecnym kształcie "nie chroni życia nienarodzonych, przyzwalając na tworzenie nadliczbowych zarodków" a także, że "faworyzuje procedurę in vitro, która w żaden sposób nie leczy niepłodności".
Podpisani pod apelem przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki, jego zastępca abp Marek Jędraszewski oraz sekretarz generalny KEP bp Artur Miziński napisali, że "kierując się troską o małżeństwa pragnące mieć potomstwo", chcą przypomnieć, iż "osoby cierpiące na niepłodność nie muszą angażować się w niemoralną procedurę in vitro".
O odrzucenie ustawy zaapelowała w środę do senatorów Polska Federacja Ruchów Obrony Życia.
***
W ubiegłym tygodniu resort zdrowia podsumował dwa lata funkcjonowania rządowego programu in vitro. Dotychczas w programie utworzono 45,8 tys. zarodków. Do organizmów kobiet przeniesiono 23 tys. z nich, 22,8 tys. poddano kriokonserwacji. Uzyskano 6,9 tys. ciąż pojedynczych i 478 wielopłodowych. Urodziło się 2287 dzieci (ostatnia liczba dotyczy urodzeń zgłoszonych przez kobiety uczestniczące w programie).
IAR, PAP, kk
REKLAMA