Prokuratura bada "kilometrówki" Ewy Kopacz. Premier: jestem spokojna

Szefowa rządu podkreśliła, że prokuratura ma pełne prawo zająć się jej przelotami poselskimi do Gdańska przed 2005 rokiem. Jednocześnie zaznaczyła, że nie obawia się wyników pracy śledczych.

2015-08-27, 15:07

Prokuratura bada "kilometrówki" Ewy Kopacz. Premier: jestem spokojna

Posłuchaj

Premier Ewa Kopacz o sprawie swoich przelotów do Gdańska (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Ja swoje obowiązki i prawa znam bardzo dokładnie. Jestem spokojna o wynik przeprowadzonych wyjaśnień. Moje prywatne wyjaśnienie jest takie - i to powinni wiedzieć szczególnie posłowie, którzy już od kilku lat są w parlamencie - że działalność poselska nie ogranicza się wyłącznie do okręgu wyborczego i to służy wszystkim - oświadczyła premier. Oceniła, że to dobrze, gdy posłowie, dzięki podróżom łatwiej identyfikują problemy i reagują na nie na sali sejmowej.

Ewa Kopacz poinformowała, że "od lat" ma mieszkanie w Gdańsku. - Od 2001 roku moja córka mieszka nieustannie w Gdańsku i wtedy, gdy wypełniam swoje zadania w ramach mandatu posła i senatora, i wtedy, kiedy lecę do Gdańska, to mało, że odwiedzam swoją córkę - w czym nie widzę niczego złego - to jeszcze tam sypiam i nie wystawiam rachunku za hotel - podkreśliła.

Podróże Kopacz pod lupą

Sprawę "kilometrówek" premier do prokuratury przekazała prywatna osoba po artykule opublikowanym na portalu Niezalezna.pl. Obecnie - jak podała Prokuratura Okręgowa w Warszawie - trwa "rutynowa, standardowa i obligatoryjna procedura w razie wpłynięcia zawiadomienia". Postępowanie sprawdzające prowadzi do decyzji o odmowie lub o podjęciu śledztwa, a instrukcyjny czas na podjęcie decyzji to 30 dni.

W informacji przekazanej prokuraturze przywołano wypowiedź posła Marka Suskiego z PiS. Przypomniał on w materiale portalu, że w 2005 roku podczas debaty przedwyborczej w Radomiu zapytał Kopacz o sprawę jej poselskich przelotów do Gdańska. Według Suskiego obecna premier miała wtedy przyznać, że latała samolotem do córki, która tam mieszka i studiuje. Zapytał ją więc, czy zwróci pieniądze do Kancelarii Sejmu, bo prawa do przelotów dotyczyły wykonywania mandatu.

"To potwarz i oszustwo"

Kilka dni temu ta sama prokuratura z urzędu podjęła postępowanie sprawdzające dotyczące poselskich wyjazdów i pobytu w Poznaniu obecnego prezydenta Andrzeja Dudy.

"Newsweek" napisał, że jeszcze jako poseł podróżował on na koszt Sejmu do Poznania i - według tygodnika - chociaż oficjalnie wykonywał tam obowiązki poselskie, to w rzeczywistości prowadził wykłady na prywatnej uczelni. W latach 2012-14 te przeloty miały kosztować w sumie 11 tys. zł. Duda był posłem z Krakowa.

Prezydent oświadczył w odpowiedzi, że te doniesienia to "potwarz" i "kolejne oszustwo". Zapewnił, że w Poznaniu prowadził działalność poselską.

***

Kancelaria Sejmu przypomniała w czwartek w komunikacie, że "od niemal 20 lat posłowie mają nieograniczone prawo do bezpłatnych przelotów oraz przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego i publicznej komunikacji miejskiej na terenie kraju" - zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora.

Przekazała, że posłom przysługują środki na opłacenie noclegów, związanych z wykonywaniem mandatu poselskiego, poza miejscem stałego zamieszkania i poza miastem stołecznym Warszawą, a limit na ten cel wynosi 7.600 zł rocznie.

"Jednocześnie informujemy, że to, czy nocleg miał związek z wykonywaniem mandatu poselskiego, jest rozstrzygane przez posła a nie przez Kancelarię Sejmu. Poseł informuje o charakterze noclegu, opisując w odpowiedni sposób fakturę lub rachunek" - napisano w komunikacie.

IAR, PAP, kk

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej